Szlaki turystyczne zwykle prowadzą nas przez
piękne tereny i ułatwiają zwiedzanie nowych atrakcyjnych miejsc. Czy interesują
nas szlaki wytyczone w miastach, w których mieszkamy? Dużo chodzę po Zielonej
Górze – to taki przywilej człowieka bez samochodu, ale niewiele wiem o szlakach
turystycznych przecinających miasto. W moim ulubionym lesie często mijam drzewa
ze znaczkami żółtego i czerwonego i nordic walking. Ale tam, jak kot, spaceruję
swoimi ścieżkami. Wiem, że szlak czerwony prowadzi stronę Wieży Wilkanowskiej,
o której już kiedyś pisałam. A gdybym poszła w drugą stronę? Do dzisiaj nie
miałam pojęcia, gdzie by mnie ten szlak pokierował. Okazało się, że muszę
zrobić test na covid, wybrałam się więc na piechotę do punktu pobrań. Gdy na
końcu sąsiedniego osiedla zobaczyłam znaki czerwonego szlaku obudził się we
mnie duch turystki, podążałam za nimi. Byłam ciekawa, czy doprowadzą mnie do
celu, czy nie skręcą gdzieś w bok. Wędrowałam
przez niewielki lasek, minęłam po drodze kilka ładnych drzew i zauważyłam dwie ławeczki,
takie proste, bez oparcia, ale doskonałe, aby na chwilę na nich przysiąść.
Pierwsza stała wśród „seledynowych” drzew. Wiem, że nie ma takich w atlasie
roślin, ale często widzę je w lasach lub w parkach. Ich korę pokrywają porosty
i nadają im piękną seledynową barwę. Druga ławeczka była nieco dalej. Dzień był
chłodny i dżdżysty, więc tym razem nie rozsiadałam się wygodnie na ławeczkach.
Jednak perspektywa, że po drodze są miejsca odpoczynku była bardzo budująca. Ławeczki
nieustannie wprawiają mnie w doskonały nastrój. Szłam więc dalej i właściwie
sama droga była „refleksyjną ławeczką”. Szlak prowadził obok ścieżki rowerowej
i miałam możliwość wyboru: mogłam iść po równiuteńkim asfalcie, albo krętą
dróżką przez las. Zastanawiałam się nad tym, co wybieram, tak w ogóle, w moim
życiu. Najczęściej za wszelką cenę staram się uniknąć tego, co trudne. Szykuję
sobie plan B i C. Próbuję wszystko przewidzieć, zaplanować. A potem okazuje
się, że i tak na wiele rzeczy nie mam wpływu. Jak zaakceptować to, co jest
trudne i niewygodne, na co nie mamy wpływu? Jedna z ławeczek była seledynowa, a
drugą nazwałabym Ławeczką Akceptacji. Myślę, że wrócę tam kiedyś i posiedzę
sobie, aby zastanowić się nad tym wszystkim, co trudno zaakceptować, co wymyka
się z tych moich planów i przewidywań. Kawałek dalej, na jednym z drzew zauważyłam
wykrzyknik namalowany pod znakiem czerwonego szlaku. To było ostrzeżenie: uważaj
możesz zgubić drogę! Nie zgubiłam drogi
i tak się złożyło, że szlak czerwony zaprowadził mnie prosto do punktu
badań. Myślę, że nie przeczytamy o tej „atrakcji”
w żadnym z opisów zielonogórskich szlaków turystycznych. Czasy mamy niezwykłe,
więc turystyka też może być trochę inna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz