Najpierw zaintrygowały mnie schody. Weszłam na nie z ciekawością i po raz kolejny pomyślałam, że teraz już tak się nie buduje. Nacieszę oczy tymi „starociami”, zanim ktoś to wyburzy, albo przerobi zgodnie z panującą modą. Oglądałam małe brzózki, które wdarły się niepostrzeżenie w świat betonu i zadomowiły przy balustradzie. Wystarczy im do życia odrobina piachu, kilka kropel wody i mech do towarzystwa - dzielny tak jak one. Minimalizm i upór natury, która wraca tam, skąd człowiek ją wyrzucił. Zauważyłam, że przechodnie przyglądają mi się uważniej – „co ona szuka na tych starych schodach, prowadzących do budynku zamkniętego od lat”. Przyzwyczaiłam się do takich ciekawskich spojrzeń nie zwracałam na nie uwagi. Ciekawiło mnie wielkie gmaszysko. Nie wiem jak długo stoi puste. Kiedyś był tu akademik „U Lecha”. Kiedyś - czyli około 30 lat temu. Mieszkali w nim moi znajomi i mówili, że przy dużym wietrze na wyższych piętrach „straszyło”. Bali się, że okna odfruną im razem z kawałkami blachy. A wcześniej? No właśnie, co było wcześniej? Z tego, co kojarzę, budynek należał do jakiejś firmy budowlanej. Nie znalazłam dokładniejszych informacji.
Odkrywam ją w czasie wędrówek i wycieczek rowerowych, ale też próbuję odnaleźć w sobie. Nadszedł czas, aby dzielić się tą przestrzenią z innymi ludźmi.
piątek, 26 lutego 2021
„Blaszak” przy ul. Ogrodowej w Zielonej Górze
Najpierw zaintrygowały mnie schody. Weszłam na nie z ciekawością i po raz kolejny pomyślałam, że teraz już tak się nie buduje. Nacieszę oczy tymi „starociami”, zanim ktoś to wyburzy, albo przerobi zgodnie z panującą modą. Oglądałam małe brzózki, które wdarły się niepostrzeżenie w świat betonu i zadomowiły przy balustradzie. Wystarczy im do życia odrobina piachu, kilka kropel wody i mech do towarzystwa - dzielny tak jak one. Minimalizm i upór natury, która wraca tam, skąd człowiek ją wyrzucił. Zauważyłam, że przechodnie przyglądają mi się uważniej – „co ona szuka na tych starych schodach, prowadzących do budynku zamkniętego od lat”. Przyzwyczaiłam się do takich ciekawskich spojrzeń nie zwracałam na nie uwagi. Ciekawiło mnie wielkie gmaszysko. Nie wiem jak długo stoi puste. Kiedyś był tu akademik „U Lecha”. Kiedyś - czyli około 30 lat temu. Mieszkali w nim moi znajomi i mówili, że przy dużym wietrze na wyższych piętrach „straszyło”. Bali się, że okna odfruną im razem z kawałkami blachy. A wcześniej? No właśnie, co było wcześniej? Z tego, co kojarzę, budynek należał do jakiejś firmy budowlanej. Nie znalazłam dokładniejszych informacji.
czwartek, 18 lutego 2021
Droga do źródła
Zobaczcie jaka piękna jest moja Zminimalizowana przestrzeń!
piątek, 12 lutego 2021
Zamek Lenno i Pałac w Łupkach - dwa w jednym ... miejscu
W maleńkiej wiosce Łupki niedaleko Wlenia, na wielkiej
górze, wygasłym wulkanie, stoją ruiny Zamku Lenno, uznawanego za jeden z
najstarszych Polsce. Zbudowany w XII wieku, w XVII podczas wojny
trzydziestoletniej, został zniszczony. Od tego czasu popadał w coraz większą
ruinę. Kilka lat temu zabytek zabezpieczono i udostępniono zwiedzającym. Z wieży,
przy dobrej pogodzie, można podziwiać aż trzy pasma górskie Karkonosze, Góry
Kaczawskie, Góry Izerskie ich pogórza. Historia tego miejsca, jak przystało na
średniowieczne zamczysko, jest mroczna i tajemnicza, bogata w opowieści o
porwaniach, grabieżach i innych rozbojach, warto o tym poczytać w Internecie. U podnóża zamku w XVII wieku wzniesiono barokowy pałac, który
przetrwał zawieruchy dziejów i dziś zaprasza w swoje gościnne, choć
skromniejsze niż przed wiekami progi. Dopełnieniem tych dwóch rarytasów jest
niewielki kościółek św. Jadwigi zbudowany przez właściciela Pałacu Lenno Adama von
Koulhasa podobnie jak pałac w XVII wieku. Udało mi się zerknąć do środka. Widać, że czeka na renowację, oczarował mnie swoją prostotą i ubóstwem. W okolice Wlenia warto zajrzeć praktycznie o każdej porze roku. Ja odwiedziłam Łupki,
gdy jechałyśmy z Olą do domu po kilkudniowym wypadzie w góry. Muszę przyznać, że ciężk wraca się, gdy po drodze są takie
niesamowite miejsca.