Zapada
zmierzch i w pięknej Sali Paradnej Zamku w Broniszowie robi się coraz ciemniej. Warto tam zostać i
dobrze przyjrzeć się malowidłom na fryzie, umieszczonym na górze ścian. Ktoś,
kto patrzy uważnie na pewno zauważy bystre oko spoglądające w dół. To jeden ze
Smoków sprawdza, czy wszyscy już wyszli. Jest to Smok, który ogląda się za
siebie. Zastanawiałam się, czy patrzy na
swój przedziwny ogon, czy może na kolegę namalowanego obok? Może zaciekawił go
staw za oknem. Może ten niezwykły stwór spogląda refleksyjnie w przeszłość, na
te wszystkie wieki, które minęły? Dużo się zmieniło przez lata. Na
pięknym manierystycznym fryzie, ogon Smoka ma głowę i oczy, to bardzo
praktyczne. Jaka niezwykła była wyobraźnia jego twórcy. Drugi Smok jest
niewyraźny, jakby spowity mgłą. Wydaje się, że jest trochę tutaj, a trochę w
innym wymiarze.
Oba
stwory nie widziały świata i ludzi przez wiele lat. Piękne malowidła były
zakryte sztukaterią, a Sala Paradna podzielona na dwie mniejsze. Dopiero wnikliwe
badania konserwatorskie, wykonane w 2010 roku, umożliwiły odkrycie polichromii.
Późniejsza ich rekonstrukcja dała Smokom drugie życie. Przyglądałam
się im dosyć długo, niemożliwe, żeby nie zauważyły mnie. Kilka lat temu poznałam Jakuszyckiego Smoka i napisałam też bajkę o
Smoku Kamilu, może uznały mnie za przyjazną osobę.
Po
zmroku szelest smoczych skrzydeł wypełnił salę. Latały dookoła i budziły
pozostałe towarzystwo. Dwa Łabędzie nie dały się namówić na wieczorne harce,
pozostały na fryzie. Słodko spały, nie zwracając uwagi na to, co dzieje się
dookoła. Kormorany bardzo chętnie przyłączyły się do latających Smoków. Pewnie miały
dosyć tajemniczej męskiej głowy, którą wiele wieków temu umieszczono obok nich.
Na zdjęciu jej nie widać, ukazuje się tylko czasami. Do kogo należała? Może do
Ducha Fabiana? Na polichromii namalowano też Bazyliszka, nie widziałam go. Sprytnie
się schował. Prawdopodobnie zawzięcie pilnował skarbca i straszył wszystkich
łańcuchem.
Cała
gromadka ćwiczyła loty w Sali Paradnej. Jej strop pokryty był pięknymi polichromiami
z motywem okuciowym. Przyozdabiały go motywy wiciowe oraz białe i czarne cieniowania.
Ornamenty te przypominały labirynty. Miałam wrażenie, że moje myśli biegną
gdzieś i plączą się w tych renesansowych wzorach, czasem gubią. Smoki i
towarzyszące im Kormorany znikały w tych niezwykłych labiryntach. Jednak nigdy
się tam nie gubiły. Przefruwały przez różne zakamarki, pokonując radośnie czas
i przestrzeń. Były tu i tam, w przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Po
jakimś czasie wracały, aby jeszcze kilka razy okrążyć salę. Przy okazji zahaczały
ogonami o piękne liście akantu, wymalowane na fryzie. Przesuwały konsole
namalowane tak, aby podpierały zabytkowy strop. Obracały piękne rozety. Dobrze,
że nikt nie widział tego, co działo się z kunsztowną dekoracją Sali Paradnej,
powstałą w XVI i na początku XVII wieku, pieczołowicie odrestaurowaną kilka
lat temu.
Do
tej psotnej gromady dołączyły przedziwne Lwy. Wyskoczyły z nóg zabytkowych
stołów i pobiegły za Smokami. Wszyscy na długo zniknęli w piwnicach, ogromnych,
wybudowanych pod całym Zamczyskiem. Nie
mam zdjęć tych piwnic. Mój aparat odmówił mi posłuszeństwa i pomimo
doświetlenia lampą, nie chciał fotografować tajemniczych pomieszczeń. W podziemiach
Broniszowskiego Zamku najważniejsza była studnia, pełna krystalicznie czystej
wody. Wszystkie stwory przeglądały się w niej jak w zwierciadle. Odbicie, jakie
wdziały, poprawiało ich nastrój. Wyglądały pięknie, jak przed laty. Może
widziały swój lepszy profil. Woda z tej studni ma niezwykłe właściwości. Gdy patrzy się na własne odbicie w jej zwierciadle, nie widzi się żadnych defektów urody, ani też swoich wad. Nie ma jednak cudownych właściwości, nie
oczyszcza z tego, co nieładne i niedobre. Można powiedzieć, że tylko retuszuje. Aż strach pomyśleć, co dzieje się z tym kto napije się tej wody...
Studnia
była też, podobnie jak labirynty na stropie Sali Paradnej, przejściem, bramą do
innego świata. Dzięki niej Smoki mogły wszędzie wędrować, ale to temat na inną historię…
Mieszkańcy
fryzu i Lwy ze stołów, pół nocy obmyślali różne zamkowe psoty. Następnego dnia na
pewno rozleje się kawa na czysty obrus, może ktoś skręci sobie nogę w kostce,
albo stłucze się szklanka… pomysłów było dużo.
Wcześnie
rano, zanim słońce dobrze wstanie, Smoki i Kormorany powrócą na fryz. Odnajdzie
się Bazyliszek spokojny o kosztowności, a Lwy wskoczą na nogi od stołów. Sala
Paradna będzie wyglądała jakby nic szczególnego tutaj nie działo się. Promienie
wschodzącego słońca oświetlą zabytkowe meble. Rozjaśnią malowidła na stropie i
fryzie. Jednak niech Was nie zwiedzie ta poranna sielanka. Gdy usiądziecie na
chwilę, na jednym z pięknych krzeseł i dobrze przypatrzycie się, na pewno
zobaczycie łobuzerski błysk w oku jednego ze Smoków.
Wszystkie informacje na temat polichromii Sali Paradnej pochodzą z publikacji:
Joanna Lang: Smoki, łabędzie i inne bestie... Renesansowy fryz Sali Paradnej Dworu w Broniszowie, w: Lubuskie Materiały Konserwatorskie, tom 9 (2012), Zielona Góra 2012.Piękny groteskowy fryz na górze ścian w Sali Paradnej |
Piękne Broniszowskie Smoki i fragment labiryntu czyli polichromii na stropie Sali Paradnej |
Smoki |
Dwa Łabędzie nie dały się namówić Smokom na wieczorne harce |
Spały słodko nie zwracając uwagi na to, co działo się dookoła |
Kormorany, a pomiędzy nimi tajemnicza twarz mężczyzny, która nie zawsze ukazuje się |
Strop pokryty piękną polichromią |
Ornamenty okuciowe jak labirynty |
Smoki zahaczały ogonami liście akantu |
Przesuwały konsole ... |
Obracały piękne rozety |
Dołączyły do nich przedziwne Lwy z nóg od zabytkowych stołów |
Wejście do piwnic |
Piwniczne okienko |
Jedno z pięknych krzeseł w Sali Paradnej |
Bystre oko Smoka patrzy uważnie z fryzu |