Mam wyrzuty sumienia, że poświęciłam im za mało czasu. Nie przyjrzałam
się im zbyt uważnie. Nie zapatrzyłam się w pięknie splątane gałęzie. Nie
wsłuchałam się jak rosną młode liście. Tak tylko rzuciłam okiem i złapałam ich
zarys obiektywem Nikosia. Oj nieładnie. Pocieszam się tym, że będę miała doskonały
pretekst, aby wrócić do Parku Branitz i skupić się przede wszystkim na pięknych
drzewach. Od lat stoją niezmiennie w pięknym parku, chociaż świat dookoła nich
zmienia się i chyba mocno przyspieszył tempo.
Rosną zgodnie z naturalnym rytmem czterech pór roku. Każdy rok odkłada
się kolejną warstwą w ich pniu. Przy wejściu do parku oglądałam ekspozycję
pokazującą przekroje pnia różnych gatunków drzew. Nie zdawałam sobie sprawy, że
są one tak charakterystyczne. Każdy
człowiek ma inny odcisk palca, każde drzewo inny układ słojów.
Odkrywam ją w czasie wędrówek i wycieczek rowerowych, ale też próbuję odnaleźć w sobie. Nadszedł czas, aby dzielić się tą przestrzenią z innymi ludźmi.
środa, 21 czerwca 2017
środa, 7 czerwca 2017
Park Branitz w Cottbus - bogactwo detali
Wsłuchiwałam się w szum deszczu za oknem i oglądam zdjęcia sprzed kilku tygodni. „Wróciłam”
do majowego Parku Branitz w Cottbus i przyglądam się drobiazgom uchwyconym obiektywem. Umykają one czasem, ale „Nikoś” jest niezawodny w łapaniu ulotnych wrażeń. Śmieję
się, że aparat fotograficzny zwalnia tempo moich spacerów. Zmusza aby na chwilę przystanąć,
zmienić obiektyw i przyjrzeć się dokładniej temu, co jest dookoła.
W Parku
Branitz znalazłam wiele pięknych detali, doskonale wkomponowanych w otoczenie. Zapatrzyłam
się na zdobienia pałacu. Obeszłam go dookoła ciesząc oczy drobiazgami. Z sąsiednich budynków spoglądały na mnie dwie dzielne kobiety: jedna trzymała miecz i tarczę, a druga odciętą głowę. Czyżby to były Atena i Judyta? Niestety nie znalazłam żadnego opisu tych figur. W samym parku było wiele ciekawych elementów. Mijałam monumentalne piramidy, ale też niewielkie klomby z kwiatami, otoczone niebieską opaską przypominającą muszle lub liście palm. Był tam też kamienny stół. Siedząc przy nim można było trochę zdziwić się: Ooo! Widzę słonia! A po chwili zwątpienia, że coś dzieje się z umysłem, spokojnie przypomnieć sobie, no tak przecież tuż obok jest zoo. Gdybym jeszcze raz spacerował parkowymi alejkami, pewnie znalazłabym jeszcze dużo pięknych drobiazgów wartych tego, aby zatrzymać się przy nich na chwilę. Pewnie nie raz wrócę w to zachwycające miejsce położone całkiem niedaleko od Zielonej Góry.
Subskrybuj:
Posty (Atom)