Wsłuchiwałam się w szum deszczu za oknem i oglądam zdjęcia sprzed kilku tygodni. „Wróciłam”
do majowego Parku Branitz w Cottbus i przyglądam się drobiazgom uchwyconym obiektywem. Umykają one czasem, ale „Nikoś” jest niezawodny w łapaniu ulotnych wrażeń. Śmieję
się, że aparat fotograficzny zwalnia tempo moich spacerów. Zmusza aby na chwilę przystanąć,
zmienić obiektyw i przyjrzeć się dokładniej temu, co jest dookoła.
W Parku
Branitz znalazłam wiele pięknych detali, doskonale wkomponowanych w otoczenie. Zapatrzyłam
się na zdobienia pałacu. Obeszłam go dookoła ciesząc oczy drobiazgami. Z sąsiednich budynków spoglądały na mnie dwie dzielne kobiety: jedna trzymała miecz i tarczę, a druga odciętą głowę. Czyżby to były Atena i Judyta? Niestety nie znalazłam żadnego opisu tych figur. W samym parku było wiele ciekawych elementów. Mijałam monumentalne piramidy, ale też niewielkie klomby z kwiatami, otoczone niebieską opaską przypominającą muszle lub liście palm. Był tam też kamienny stół. Siedząc przy nim można było trochę zdziwić się: Ooo! Widzę słonia! A po chwili zwątpienia, że coś dzieje się z umysłem, spokojnie przypomnieć sobie, no tak przecież tuż obok jest zoo. Gdybym jeszcze raz spacerował parkowymi alejkami, pewnie znalazłabym jeszcze dużo pięknych drobiazgów wartych tego, aby zatrzymać się przy nich na chwilę. Pewnie nie raz wrócę w to zachwycające miejsce położone całkiem niedaleko od Zielonej Góry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz