W Gryfowie byłam dwa
razy. Z mojej pierwszej wizyty, wiele lat temu, zapamiętałam tylko bloki przy
rynku, czyli nic ciekawego. To samo miejsce w maju zeszłego roku wyglądało
zupełnie inaczej. Już sam wjazd do miasta ulicą Rzeczną od strony Proszówki był
zaskakujący. Budynki ułożone piętrowo nad rzeką, górująca nad nimi wieża
ratusza, wszystko to robiło ogromne wrażenie. Nie było innego wyjścia, Ola
musiała zatrzymać samochód i chwilkę poczekać aż pobiegam z moim aparatem i
nacieszę oczy pięknym widokiem. Małe miasteczko, które zapamiętałam jako
nieciekawe, teraz okazało się zupełnie inne. Czasem patrzymy nie widząc. Czasem myli nas
pierwsze wrażenie. Na
szczęście „przejrzałam na oczy” i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki
Gryfów zmienił się, wypiękniał. Bloki nie zniknęły, ale obok nich dostrzegłam
stare kamienice z niesamowitymi detalami. Na portalach drzwi były daty 1698, 1739. Patrzyłam więc na dzieła mistrzów z odległych czasów. Oczarowały mnie metalowe
bramy, uwielbiam takie żelastwo. Zaglądałam w boczne uliczki. Byłam tylko chwilę w tym niewielkim miasteczku. Zrobiłam mnóstwo zdjęć,
a i tak mam poczucie, że czeka tam na mnie jeszcze wiele ciekawych miejsc.
Odkrywam ją w czasie wędrówek i wycieczek rowerowych, ale też próbuję odnaleźć w sobie. Nadszedł czas, aby dzielić się tą przestrzenią z innymi ludźmi.
sobota, 21 stycznia 2017
niedziela, 15 stycznia 2017
Szkatułka Królowej Śniegu
Któregoś
dnia znalazłam w ogrodzie przedziwną szkatułkę…
Mógłby
to być początek jakiejś pięknej bajki, bo szkatułka z całą pewnością należała
do jednej z bohaterek baśni H.Ch. Andersena - Królowej Śniegu. Co wcześniej
było w tym lodowym pudełku? Może lepiej nie wiedzieć. Gdy je znalazłam było
puste, a wszędzie dokoła widziałam ślady mroźnego oddechu Królowej.
Tymczasem
zima rozgościła się na dobre. Obsypała białym puchem wszystko, co się dało.
Zmroziła pęcherzyki powietrza, a na deser podała „szyszki w lukrze” i liście w "białej polewie". Mnie
obdarowała delikatnym piórkiem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)