niedziela, 24 października 2021

Wrocław po drodze - domy z czasów PRL-u.


Przez kilka lat odwiedzałam regularnie Wrocław i jadąc przez miasto autobusami, wpatrywałam się uważnie w to, co mijałam po drodze. Tak się jakoś złożyło, że trasa linii 145 i 146 prowadziła koło niezwykłych obiektów. Jak się pewnie domyślacie, czytając tytuł wpisu i patrząc na tytułowe zdjęcie, nie były to piękne kamienice, wille czy parki. Moją uwagę przykuły domy zbudowane w czasach PRL-u, teraz zaniedbane i niepozorne. Ale gdy poczytałam o nich, okazało się, że nie są to zwykłe bloki dostawione w starszej części miasta. Jeden z nich stojący przy ulicy Kołłątaja nazywany mezonetowcem (od francuskiego słowa maisonette - mieszkanie dwupoziomowe) był pierwszym w Polsce budynkiem z mieszkaniami dwukondygnacyjnymi. Charakteryzuje się również tym, że nie ma wewnątrz korytarzy, a do mieszkań wchodzi się z galerii wybudowanych wzdłuż całego bloku. Mezonetowiec powstał w latach 1958-1960 i zaprojektował go zespół architektów: Jadwiga Grabowska-Hawrylak, Edmund Frąckiewicz, Maria i Igor Tawryczewscy. Z tej ekipy Jadwiga Grabowska-Hawrylak zasługuje na szczególną uwagę, wspomnę jeszcze o niej przy okazji innych projektów architektury Wrocławia, które podziwiałam z okien autobusów linii 145 i 146. Przez wiele lat ten unikatowy i pierwszy w Polsce dom był bardzo zaniedbany. Cieszą mnie pojawiające się w mediach informacje o planach remontowych. Cieawych szczegółów dotyczących budowy tego domu odsyłam do artykułu Filpa Springera.
Drugim interesującym budynkiem, który mijałam po drodze, był modernistyczny trzonolinowiec stojący na rogu ulic Tadeusza Kościuszki i Dworcowej. Zawiłości techniczne i niezwykłość tego projektu doskonale opisano na stronie bryła.pl. Co mnie szczególnie zaintrygowało to fakt, że dom ten był eksperymentem architektonicznym na skalę światową. Zbudowano go w latach 1961-1967 według projektu Andrzeja Skorupy i Jacka Burzyńskiego. Znajdujące się w nim mieszkania, miały ogrzewanie podłogowe i były bardziej przeszklone w porównaniu z innymi w typowym budownictwie tamtych czasów. Przeczytałam również, we wspomnianym artykule, że sama budowa dostarczała przechodniom wiele niezwykłych wrażeń, bo budynek powstawał odwrotnie niż zwykle buduję się domy, naprawdę warto o tym poczytać! Trzonolinowiec został przebudowany w 1974 roku i do dzisiaj mieszkają w nim lokatorzy.
Dobrze czasem uważniej przyjrzeć się temu co mijamy po drodze. We Wrocławiu znalazłam jeszcze kilka ciekawostek, o których na pewno napiszę. 


























sobota, 16 października 2021

Różana ławeczka w Parku Książęcym w Zatoniu


Podczas kilku wizyt w zrewitalizowanym Parku Książęcym w Zatoniu szukałam swojego miejsca i swojej ławeczki. Chodziłam po odnowionych alejkach, zaglądałam w różne zakątki i znalazłam!
W altance postawionej na kopcu, wzorowanej na tej, która powstała za czasów Doroty de Taleyrand, ustawiono dwie ławeczki. I to właśnie jedna z nich przykuła moją uwagę. Był z niej widok na łąkę Joanny (nazwaną na cześć siostry Doroty) i na pałac. Przyjechałam do Zatonia w piękny słoneczny dzień, ale już z termosikiem zapowiadającym jesienne chłody. Rozsiadłam się w altance na wybranej wcześniej ławeczce i wpatrywałam w oś widokową odzyskaną w czasie rewitalizacji. Bohaterkami pierwszego planu tej osi były piękne brzozy. Jeszcze niedawno termin oś widokowa był dla mnie jakimś dziwnym fachowym określeniem. Ale przy okazji poszukiwań pięknych drzew czytałam dużo o parkach, a szczególnie o parkach zakładanych przy pałacach i innych rezydencjach. Jest to bardzo pasjonujący temat i chętnie podzielę się nim przy okazji kolejnego wpisu o Zatoniu. Po łące, na którą patrzyłam z altanki, spacerowali ludzi. Wyglądali jak małe kolorowe punkciki na tle zieleni. Do altanki też zaglądało kilka osób. Zauważyłam, że wchodzący z delikatną niepewnością szukali u mnie potwierdzenia, czy mogą wejść do wnętrza. Witałam wszystkich uśmiechem, potwierdzając fakt, że każdy może odwiedzić to piękne miejsce, które w pewnym sensie uznałam za swoje i zaanektowałam. W Zatoniu od lat czuję się jak u siebie.  
Moja ławeczka w altance jest bardzo pogodna i jasna. Róże jeszcze skromne, niedawno posadzone, ale już nadają temu miejscu niezwykłej delikatności. Czas tu płynie jakoś inaczej, mocno zahaczając o przeszłość.















niedziela, 10 października 2021

Zakamarki Zielonej Góry - ul. Jedności


Któregoś dnia wybrałam się na spacer po Zielonej Górze. Zakamarki naszych miast są niezwykłe, naprawdę warto poświęcić chwilę, aby się im przyjrzeć. Przeszłam tylko część ulicy Jedności i byłam bardzo zaskoczona, nie wiedziałam, że jest tutaj tyle ciekawych bram. Gdyby nie świadomość, że wchodzę na czyjeś podwórko, na prywatny teren, zajrzałabym w każdą z nich i sfotografowała więcej detali. Oj kusiły mnie te podwórka. Ulica powoli pięknieje, jednak niektóre miejsca pozostały trochę zaniedbane. Może właśnie dlatego mają swój urok? Widać tam upływający czas, nie zawsze łaskawy dla domów. Na jednym z budynków odsłonił się stary, przedwojenny napis, pamiątka po dawnych właścicielach. Z dawnych czasów pozostała też kostka brukowa. Odkrywanie takich skarbów to naprawdę wielka radość. Pamiętam tę ulicę z dzieciństwa, wtedy jeździły nią autobusy i jeździły tak jak chciały. Wiele razy zmarzłam na kość, czekając na przystanku. Ta krótka przechadzka dostarczyła mi bardzo dużo wrażeń. W piękny słoneczny dzień wędrowałam po swoim mieści jak turysta. Zdecydowanie za rzadko to robię.