Gdy planowałyśmy przyjazd do Henrykowa nie miałyśmy z Olą pojęcia, co zobaczymy. Ucieszył nas widok zadbanego terenu i odnowionych budynków. Piękna budowla wabiła i chciałoby się zajrzeć za bramę, poczuć
atmosferę tego miejsca. Brama jednak była zamknięta i nie można było wejść do środka. Może innym
razem będziemy miały więcej szczęścia. Patrzyłam
na piękny pałac i otaczające go zabudowania, alejki, ławeczki, wszystko było dobrze utrzymane. Zastanawiałam się jak wyglądają pałacowe wnętrza, jaką
mają atmosferę, jakie barwy tam dominują. Może kiedyś będę mogła rozgościć się tam na
chwilę, obejrzeć różne zakamarki i detale zdobiące
pomieszczenia. Na razie Pałac w Henrykowie pozostanie wielką zagadką.
Odkrywam ją w czasie wędrówek i wycieczek rowerowych, ale też próbuję odnaleźć w sobie. Nadszedł czas, aby dzielić się tą przestrzenią z innymi ludźmi.
poniedziałek, 28 marca 2016
Szklarska Poręba - Willa Olimp Retro we mgle
Nie
umiem powiedzieć ile razy byłam w Szklarskiej Porębie i pewnie jeszcze nie raz
odwiedzę to miasto. Za każdym razem ono jest inne, a może to ja odbieram je
inaczej. Niedawno mieszkałyśmy z Olą w Marysinie. Nazwa tej części miasta od razu
sugeruje, że to miejsce akurat dla mnie. Koleżanka zarezerwowała nam nocleg w pięknej
Willi Olimp Retro. Wcześniej wiele razy przechodziłam obok i podziwiałam zza płotu ten zabytkowy budynek. Intrygowały mnie płaskorzeźby zwierząt na frontowej ścianie i witraże. Bardzo ucieszyłam się, że teraz prawie mogłam dotknąć tego wszystkiego. Zanurzyć się w atmosferze starego domu z ciekawą historią. Kiedyś dom był własnością Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Podobno tutaj w 1947 roku spotkali się szefowie partii komunistycznych 9 państw i obradowali na temat sytuacji politycznej w powojennym świecie. Teraz panowała tu cisza i spokój i pewnie niewielu gości wie, że mury te kryją w sobie ciekawą przeszłość. Piękny drewniany wystrój holu nadawał wnętrzu niepowtarzalny charakter. Na korytarzu
kusił kominek, ale najważniejsze były witraże. Nigdy wcześniej nie mieszkałam w
domu z witrażami. Oświetlone wnętrze eksponowało ich piękno. Nie zdążyłam zajrzeć we wszystkie zakamarki tego miejsca. Warto będzie tu wrócić i poszukać ciekawych detali, poczuć ducha starego, zabytkowego domu. Ostatnie zimowe dni spędzone w Szklarskiej Porębie powitały Olę i mnie mgłą. Wszędzie leżał śnieg. Taka
sceneria doskonale pasowała do starego budynku, w którym rozgościłyśmy się. Za
willą był piękny teren z tajemniczymi skałkami, mijałyśmy je po drodze na
śniadanie. Dosłownie dwa kroki od budynku można było poczuć się jak na górskim
szlaku i nawet zagubić się w tej wszechobecnej mgle. Snuła
się ona między drzewami i budynkami, zgiełk miasta ginął gdzieś za pagórkiem.
Lubię mgłę, zawsze mam wrażenie, że otula ona nie tylko świat dookoła, ale też
nasze myśli.
Informacje na temat noclegu w Willi
Poradnik zawiera ciekawe informacje na temat budynku i jego historii.
sobota, 26 marca 2016
środa, 23 marca 2016
Pałac Wiechlice - oliwkowa zieleń
Kolejny
z „kolorowych” pałaców znalazłyśmy z Olą koło Szprotawy. Zanim weszłyśmy do
środka pobiegłam zobaczyć wielkie monstra, ogromne rowery trójkołowe
ustawione na dziedzińcu i zaraz chciałam na nie wsiadać. Powstrzymała mnie
jednak obawa, że mogłabym nie zejść i co zostałabym? Może wybrałabym się takim
rowerem do domu?
Na klombie przed budynkiem biegało ptactwo, o jakie śmieszne kuraki. Powstały one przez fantastyczne połączenie kamienia i metalu. Wnętrze Pałacu Wiechlice powitało nas oliwkową zielenią. Po wrażeniach z dziedzińca i szalonych pomysłach stonowany kolor ścian pałacu podziałał na mnie uspokajająco, ale tylko przez chwilę. Rozgościłyśmy się z Olą w pięknej stylowej sali restauracyjnej. Zanim podano zamówioną sałatkę zdążyłam zerknąć w różne zakamarki, prosząc Nikosia by zachował jeszcze odrobinę mocy w baterii. Pomieszczenie, w którym podawano nam posiłek nazywało się Salą Tarasową, obok była Sala Zielna, a po drugiej stronie holu Sala Lustrzana z kolekcją obrazów. Udało się zrobić kilka zdjęć. Mogłam spokojnie usiąść do stołu i rozkoszować się ucztą dla podniebienia. Zamówiłyśmy sałatkę ze smażonych plastrów polędwicy wołowej. Chociaż słowo sałatka brzmi zwyczajnie potrawa była niezwykła, pełna smakowych niespodzianek. Na pewno warto tu wrócić, posmakować innych pyszności i przyjrzeć się dokładniej pięknym wnętrzom. Tego dnia odwiedziłyśmy aż trzy pałace, każdy był inny, niepowtarzalny. Przed nami był jeszcze jeden w Henrykowie, o którym wiedziałyśmy najmniej.
Na klombie przed budynkiem biegało ptactwo, o jakie śmieszne kuraki. Powstały one przez fantastyczne połączenie kamienia i metalu. Wnętrze Pałacu Wiechlice powitało nas oliwkową zielenią. Po wrażeniach z dziedzińca i szalonych pomysłach stonowany kolor ścian pałacu podziałał na mnie uspokajająco, ale tylko przez chwilę. Rozgościłyśmy się z Olą w pięknej stylowej sali restauracyjnej. Zanim podano zamówioną sałatkę zdążyłam zerknąć w różne zakamarki, prosząc Nikosia by zachował jeszcze odrobinę mocy w baterii. Pomieszczenie, w którym podawano nam posiłek nazywało się Salą Tarasową, obok była Sala Zielna, a po drugiej stronie holu Sala Lustrzana z kolekcją obrazów. Udało się zrobić kilka zdjęć. Mogłam spokojnie usiąść do stołu i rozkoszować się ucztą dla podniebienia. Zamówiłyśmy sałatkę ze smażonych plastrów polędwicy wołowej. Chociaż słowo sałatka brzmi zwyczajnie potrawa była niezwykła, pełna smakowych niespodzianek. Na pewno warto tu wrócić, posmakować innych pyszności i przyjrzeć się dokładniej pięknym wnętrzom. Tego dnia odwiedziłyśmy aż trzy pałace, każdy był inny, niepowtarzalny. Przed nami był jeszcze jeden w Henrykowie, o którym wiedziałyśmy najmniej.
Informacje o pałacu są na stronie: Pałac Wiechlice
niedziela, 20 marca 2016
Pałac Brunów - barok i bordo
Po
bieli Pałacu Pakoszów Pałac Brunów urzekł mnie pięknym kolorem bordo. Zaczynam postrzegać
moją przestrzeń różnymi barwami, niesamowite. Szarobura zima sprawiła, że aż chce się
dotykać intensywnych kolorów, dlatego hol w Brunowie od razu mnie oczarował.
Zauroczył
piękną barwą ścian, a potem staranie dobranymi detalami. Miałam niewiele czasu
na podziwianie zabytkowych mebli i przedmiotów. Wracałyśmy z Olą z naszej kolejnej
pięknej wycieczki i pałac był tylko po drodze. Stał kilka kilometrów za Lwówkiem Śląskim. Warto jednak było zatrzymać się na
chwilę w tak uroczym miejscu. Cieszyło mnie też to, że do pałacu w Brunowie, podobnie jak do stojącego w Pakoszowie można było wejść dosłownie z ulicy, zwiedzić wnętrza, pochodzić
po pięknym terenie. W takie miejsca chętnie wraca się zwłaszcza, że …Oprócz
uczty dla ducha, znalazłyśmy tu też coś dla ciała, a dokładniej dla łasuchów. Skusiło
nas ciasto czekoladowo-buraczane z gałką lodów z makiem i odrobiną bitej
śmietany. Przed wyjazdem zrobiłyśmy mały rekonesans po najbliższym otoczeniu. Piękny park i zabudowania czekają na kolejną wizytę.
Strona pałacu: Pałac Brunów
Strona pałacu: Pałac Brunów
Subskrybuj:
Posty (Atom)