czwartek, 20 października 2022

Ławeczka koło Ogrodu Botanicznego w Zielonej Górze - chwila po pracy


Usiadłam na ławeczce niedaleko mojego ulubionego drzewa – dębu kolumnowego. Takich dębów jest zaledwie kilka w Zielonej Górze. Ciepłe popołudnie. Za plecami mam gwar miasta, a przede mną  Ogród Botaniczny i droga do lasu. Brakuje takich chwil w środku tygodnia, trochę tak, jakby odpoczynek wśród zieleni był zarezerwowany tylko na weekendy. Praca, dom, praca, zakupy koniecznie w najbliższej okolicy. Przypomniał mi się „Dzień świra” - film Marka Koterskiego. Oglądałam go chyba z 20 lat temu i pamiętam, że wtedy zastanowiło mnie, jak ludzie kurczowo trzymają się swoich nawyków, przyzwyczajeń i schematów nie zawsze przydatnych. Po latach widzę, że robię dokładnie to samo. Mam nie tylko dzień, ale cały „tydzień świra”, pełen podobnych do siebie dni. Faktem jest, że niezmienność, stałość mają też dobre strony i o tym może kiedyś napiszę. Ale jak we wszystkim, przesada nie jest wskazana. Przyznam też, że trochę lubię moje uporządkowane życie. Siedzę na ławeczce, cieszę się, że dzisiaj mam właśnie taki inny środek tygodnia. Przyglądam się światu i moim schematom, zastanawiam, które tak naprawdę mi służą, a które przeszkadzają. Ławeczki są doskonałym miejscem na takie refleksje  i stawianie pytań.
Czekam na koleżankę, za chwilę gdzieś pójdziemy, może do lasu, a może też na kawę. I już wiem, że tydzień pełen schematów, wzbogacają ludzie, znajomi, przyjaciele, ale czasem też zupełnie przypadkowo spotkane osoby. Wszyscy oni są jak powiew świeżego wiatru. 






sobota, 1 października 2022

Park Miejski w Görlitz


W poprzednim artykule opisałam ciekawy rekreacyjny teren nad Zalewem Czerwona Woda w Zgorzelcu. Teraz dla równowagi przedstawię Park Miejski w Görlitz, po drugiej stronie Nysy Łużyckiej. Bogactwo fasad pięknych budynków niemieckiej części miasta może przyprawić o zawrót głowy. Więc nawet od najpiękniejszego miasta trzeba gdzieś odpocząć. Po to właśnie są parki. Spacerowałyśmy z Olą, bez jakiegoś szczególnego planu, wzdłuż Nysy Łużyckiej i najpierw zauważyłyśmy monumentalną budowlę Hali Miejskiej w Görlitz – akurat była w remoncie. Obok niej stała piękna kamienna ławeczka. Posiedziałam na niej chwilę, tak z sentymentu dla ławeczek. Niedaleko było jedno z wejść wejść do parku, który zapraszał piękną zielenią. W wielu miejscach rosły rododendrony i trochę z żalem pomyślałam: szkoda, że to nie wiosna. Ale kawałek dalej były inne cuda, które szybko zrekompensowały brak kwitnących rododendronów. Zaintrygowały mnie drzewa, a może krzewy tworzące ciekawe, zielone kopuły. Tak można wypielęgnować klon palmowy - niewysokie drzewko z koroną w kształcie parasola. W jednym z zakamarków parku stał obelisk, a koło niego kule armatnie. Przeczytałam, że był to Kulisty pomnik upamiętniający ofiary wojen przeciw Napoleonowi z 1813 roku. Zwiedzanie parku było jak wspaniała uczta. Z dala od hałasu miasta mogłyśmy cieszyć oczy pięknem przyrody. Zostawiając sporo do zwiedzania na kolejną wizytę w rozdzielonym przez rzekę mieście. Na deser był ogród różany położony na niewielkich tarasach. Tam każda z rabat pachniała innym gatunkiem róż. Zapach ten pozostanie na długo w mojej pamięci.