niedziela, 20 listopada 2022

Granitowa ławeczka w Szklarskiej Porębie - niezmienność

 

W Szklarskiej Porębie, pojawiły się bardzo ciekawe ławeczki, wykonane przez artystę rzeźbiarza Macieja Wokana z fragmentów skał. Pierwsza, którą odnalazłam stała pod pięknym bukiem przy ul.Oficerskiej. Odpoczywałam na niej podczas spaceru i oczywiście zainspirowała mnie do ławeczkowych przemyśleń.
Często jest tak, że podczas urlopu snują się po mojej głowie myśli i plany dotyczące spraw, które zostawiłam, w domu. I czasem wydaje mi się, że mogę coś „naprawiać”, zmieniać wokół siebie, tylko odpocznę, nabiorę siły, wrócę i do dzieła… Gdy tak rozpędzam się w tym naprawianiu świata, jak kubeł zimnej wody wylewa się na mnie niezmienność. Niezmienność podobna do przysłowiowego muru, którego głową nie przebije się. Twarda jak skała na granitowej ławeczce, na której na chwilę usiadłam. Bo w życiu każdego z nas jest cała lista spraw, na które nie mamy wpływu. Chociaż byśmy nie wiem jak się starali, to i tak nic się nie zmieni. Trzeba to przyjąć, zaakceptować i skupić się na czymś innym niż „naprawianie”. Takie refleksje przywołała granitowa ławeczka, twarda i taka trochę toporna, wyciosana z karkonoskiego bloku skalnego. A jednak można na niej usiąść, odpocząć i skupić się na pięknym otoczeniu.
Więcej informacji o granitowych ławeczkach można znaleźć w artykule:   
https://podszrenica.info/artykul/powstaja-skalne-lawki/1033533







niedziela, 13 listopada 2022

Zielonogórskie pałace - Pałac w Starym Kisielinie


Okazało się, że w Zielonej Górze, powiększonej w 2015 roku, jest pałac, w którym nigdy nie byłam. Kilka razy przejeżdżałam obok niego i oglądałam go przez płot. Kiedyś mieściło się tam Archiwum Państwowe, a ja niestety nie miałam żadnych archiwalnych spraw. Teraz utworzono w pałacu filię Zielonogórskiego Ośrodka Kultury i piękna rezydencja, co jakiś czas, zaprasza na wernisaże i spotkania. Przez kilka lat istnienia filii trudno było mi się wybrać do Starego Kisielina, który był kiedyś podzielonogórską wioską. Doskonałym pretekstem odwiedzn pałacu okazał się wernisaż wystwy akwareli Agnieszki Kujawy-Brtosik i kolekcji dzwonków, przywiezionych z całego świata przez Mariana Łysakowskiego. Szczególnie akwarele pani Agnieszki zachęciły mnie do małej wycieczki przez miasto. Przyjechałam chwilkę przed rozpoczęciem imprezy i miałam czas, aby pospacerować po niewielkim, ale zadbanym parku. Wypatrzyłam tam piękne drzewa, ogromne i rozłożyste jak wielkie zielone parasole. Na pewno wrócę tu, aby przyjrzeć się im dokładniej. W wielu miejscach, przy alejkach, stały ławeczki. Niezwykłe – bo wykonane podczas pleneru rzeźbiarskiego. Każda z nich  jest dziełem sztuki. Wiele ławeczkowych opowieści czeka tu na mnie. Po krótkim spacerze stanęłam przed drzwiami odnowionego pałacu. Na schodach siedział kot, z tych sprytnych, co swoje wiedzą. Zapewne zna wszystkie zakamarki i tajemnice. W korytarzu zauważyłam  witryny z dzwonkami z różnych zakątków świata. Moją uwagę przykuły kryształowe i szklane, doskonale prezentowały się na jednej z półeczek. W Sali Kominkowej wisiały akwarele Agnieszki Kujawy-Bartosik. Piękne drzewa za oknem i równie piękne - namalowane przez zielonogórską artystkę. Wszystko się zgadzało i tworzyło niezwykłą całość. Wernisaż to dobra okazja, aby posłuchać o tym, jak artysa widzi świat, poznać szczegóły tworzenia. Pani Agnieszka opowiadała o pracy techniką akwareli, jak zaprzyjaźniła się z nią przed wielu laty. 

Wszystkich ciekawych historii pałacu i zapowiedzi nadchodzących imprez odsyłam na stronę ZOK- filiaStary Kisielin.
























czwartek, 3 listopada 2022

Bolesławiec - odłożony na później

Zatęskniłam za zwiedzaniem, odkrywaniem zakamarków i bocznych uliczek. Do urlopowego wyjazdu jeszcze daleko. Czy jest na to antidotum, jakiś plan B?  Tak - szwendanie po swoim mieście, zaglądanie jak ciekawy turysta w różne zakamarki. Ale są też zdjęcia, odłożone na później, w folderach mojego laptopa, które można przeglądać i w wyobraźni wracać w różne piękne miejsca. Właśnie uświadomiłam sobie, że nigdy nie pisałam o tym moim elektronicznym przyjacielu, a przecież bez niego nie byłoby nic: wpisów na blogu, książki. Wspominałam czasem o Nikosiu - dzielnym aparacie fotograficznym, o Nokii – telefonie, towarzyszu moich rowerowych wycieczek, o jego następcy – Kosmicie czyli smartfonie. Staruszek – niezawodny dwunastoletni laptop HP nigdy nie był przedstawiony moim Czytelnikom. Z racji  swojego wieku, pasuje do modnego trendu-  slow. Zbiera myśli powoli, przeżuwa coś, zastanawia się co najpierw zrobić, a ja czekam. Ale nie zawiesza się, nie gubi tekstu i nie chowa zdjęć. Miałam kupić nowy "szybszy", tylko po co? Przecież nigdzie nie spieszę się. Zerknęłam przed chwilą do jednego z folderów, aby obejrzeć zdjęcia zostawione na później.
Jakiś czas temu pisałam na blogu  o pięknym moście w Bolesławcu, ale nie pokazałam samego miasta. Zawsze było po drodze. Gdy jeździłam autobusem albo samochodem do Jeleniej Góry, widziałam przez okna wieże ratusza, kościoła, budynki z piaskowca poszarzałe od kurzu miasta. I wreszcie któregoś dnia miałam okazję, aby to wszystko zobaczyć. Wędrowałam niespiesznie po mieście, które wciągało mnie w swoje uliczki i zakamarki, pokazując to co najpiękniejsze. Miało być bez planu, ale ja chyba nie umiem nie układać w swojej głowie trasy i jakiegoś zarysu wędrówki. Szybko wiec sprawdzałam w internecie gdzie są mury obronne, zabytkowy budynek szkoły pijarów, do której chodzła moja koleżanka ze studiów i inne atrakcje. W wielu miejscach została wyeksponowana ceramika kojarzona właśnie z tym miastem. Donice, ogromne dzbanki i filiżanki, których charakterystyczne wzornictwo stało się rozpoznawalne nawet poza granicami Polski, zdobią skwery, rynek. Portale drzwi wejściowych i przepiękne detale przykuwają oczy i warto wędować powoli, a czasem przystanąć na chwilę, aby się im dokładniej przyjrzeć. Polecam takie modne slow, które promuje mój laptop. Zobaczcie sami jaki uroczy jest Bolesławiec.