Za bramą przywitał mnie piękny platan rosnący przed pałacem, inny bardzo ciekawy
był za budynkiem. W zabytkowej rezydencji od wielu lat mieści się szkoła. Przez większość
miesięcy w roku wypełnia ją gwar uczniów. Może nie jest to najszczęśliwsze wykorzystanie
pałacowych wnętrz, bo pomieszczenia zostały przerobione, dostosowane do tej
nowej funkcji, ale dobrze, że pałac żyje. Czas odmierzany jest dźwiękiem szkolnego
dzwonka. W weekendy i w wakacje pałac zapada w krótką drzemkę i pewnie śni o minionych latach. O pięknych meblach, posadzkach i wszystkim, co go kiedyś
zdobiło. O życiu, może wystawnym i dostojnym. Zastąpiła
je praktyczna codzienność i setki bucików biegnących po schodach, po wiedzę. Przyjechałam
do Trzebiechowa na chwilkę, w niedzielne popołudnie, nie mogłam więc wejść do
środka. Przyglądałam się zdobieniom ściany frontowej. Nad wejściem był balkon z piękną balustradą. Zrobiłam kilka zdjęć i poszłam oglądać park za
pałacem. Jak każdy park przy rezydencji był zapewne starannie zaprojektowany. Do naszych czasów pozostał tylko zarys tego planu. Zauważyłam bardzo zachęcającą alejką, ale miałam za mało czasu, aby
sprawdzić, dokąd ona prowadzi i jakie niespodzianki przygotowała dla mnie.
Zatrzymałam się przy niezwykłym platanie. Cały powyginany, rósł jakoś dziwnie, a na
dodatek w swojej korze schował przyczepioną przed laty tabliczkę. Bardzo lubię takie drzewa.
Informację na temat pałacu można znaleźć na stronie Lubuskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków