niedziela, 29 listopada 2020

Uśmiech Gagarina - mozaika na ścianie Auli Uniwersytetu Zielonogórskiego


Nowoczesna architektura i wystrój zakradają się wszędzie zakrywając powoli coś, co było przestrzenią charakterystyczną dla  drugiej połowy XX wieku. Już jakiś czas temu zaczęłam wyszukiwać pozostałości tamtej architektury. Niektóre są jeszcze zbyt młode, żeby uznać je za zabytek, albo mało znaczące, o niskiej wartości. Ale czy na pewno? W Zielonej Górze jest kilka takich pamiątek. Jedna z nich znajduje się na zachodniej ścianie Auli Uniwersytetu Zielonogórskiego przy ul. Podgórnej. Jest to mozaika, która powstała na początku lat siedemdziesiątych XX wieku, gdy Aula należała do Wyższej Szkoły Inżynierskiej im. Jurija Gagarina. Wielobarwne dzieło, wykonane z ogromnej ilości płytek, przedstawia układ heliocentryczny i portret Gagarina. Zaprojektował je w 1969 roku Witold Cichacz, a wykonał Henryk Krakowiak – artysta, którego miałam zaszczyt poznać i gościć na moim spotkaniu autorskim w Świdnicy k. Zielonej Góry. Przyjrzałam się tej mozaice podczas jednego ze spacerów. Gdy podeszłam bliżej, aby zrobić dokładniejsze zdjęcia zauważyłam, że Gagarin uśmiecha się. Wcale mnie to nie zdziwiło. Gdy łażę po różnych zakamarkach i robię zdjęcia do wpisów, często mam wrażenie, że wszystko uśmiecha się do mnie. Drzewa, ruiny, kamienie, góry i pagórki – więc dlaczego nie miałby uśmiechać się Gagarin z mozaiki.
Pamiątka z XX wieku jest bardzo zniszczona i rozpoczęły się dyskusje czy zachować ją, czy może zmienić elewację budynku. Szkoda byłoby gdyby zniknęła. 











piątek, 13 listopada 2020

Drzewo a raczej Drzewko Barierka


Coraz mniejsze te moje okazy! Więc wpis o nim też pewnie będzie niedługi. W  moim ulubionym lesie, na potoku Pustelniku, jest niewielki staw. Kiedyś dowiedziałam się, że niedaleko był młyn. Korzystając ze wskazówek Jacka, znajomego blogera (Rowerem na Rympał), odnalazłam ruiny młyna. I oczywiście przygotowałam o nich wpis. Często wracam nad staw, który nazywany jest Stawem przy Wrzosowym Młynie i też, razem z drugim nieco mniejszym, był wdzięcznym bohaterem innej opowieści na blogu. W maju przyszłam tam ponownie i pokazywałam koleżance miejsce, gdzie widziałam zimorodka. Ptaszka niestety nie było, ale moją uwagę zwróciło drzewko. Było niewielkie i rosło tak, że przypominało szlaban na przejeździe kolejowym. Tak mi się to skojarzyło. Niedawno w jesienne popołudnie wybrałam się do lasu, aby odszukać ten szlaban. 
Pędzę przez las tak szybko jak mogę. Piękne jesienne akcenty, rozweselające szarość i listopadowe nastroje kuszą, aby przystanąć i robić zdjęcia. Nie dałam się skusić, ale bardzo żałuję, że tak późno się wybrałam. Nawet grzyby, było kilka podgrzybków, nie były w stanie zwolnić mojego „zawrotnego tempa”. Do dzisiaj nie mogę w to uwierzyć, ale w lesie, po którym chodzę od kilkudziesięciu lat, szłam  nieznaną drogą. Taka niespodzianka! A jeszcze ciekawsze było dla mnie to, że spotkałam tam moją znajomą. Iza, pozdrawiam Cię bardzo serdecznie, już wiesz po co tak spieszyłam się w ostatnią niedzielę. Prawdę mówiąc, tylko kawałek trasy szłam drogą, resztę pokonałam na skróty, przez piękne pagórki. Na szczęście niewysokie. GPS, który mam w głowie, działa doskonale, więc skróty doprowadziły mnie  dokładnie do stawu. Drzewko było na swoim miejscu. Część liści już opadła. Pozostałe w jesiennych barwach prezentowały się doskonale. Nie docierają tu odgłosy miasta. Ptaki też nie śpiewały zbyt głośno i tym razem nie słyszałam kruków. Cisza jest chyba siostrą Wyobraźni. Patrzyłam na to małe niepozorne drzewo i właśnie wtedy pomyślałam, że jest jakąś bramką czy szlabanem? Do czego? Może, gdy przekroczę bramkę przeniosę się do czasów, gdy Pustelnik napędzał koła Wrzosowego Młyna, który stał niedaleko? Wędrówka Wyobraźni  w dawne czasy, tak bardzo wciągnęła mnie, że zapomniałam zabrać liść i przyjrzeć się uważniej korze drzewka, aby rozpoznać jego gatunek. Może to czeremcha?



















niedziela, 1 listopada 2020

Park Książęcy w Zatoniu - mały rekonesans

Park w Zatoniu odwiedzałam wiele razy. Miałam tam swoją ulubioną ławeczkę przed pałacem. Odpoczywałam na niej podczas rowerowych wycieczek, zjadałam szarlotkę, którą zapakowałam „na drogę” i piłam herbatkę z goździkami jesienną porą. Na skrawkach papieru zapisywałam myśli, tak powstawały kolejne wpisy o Stylowych ławeczkach. Dwa lata temu rozpoczęła się rewitalizacja parku. Zaglądałam tam kilka razy, żeby zobaczyć co się dzieje. Spodobały mi się „Drzewa w spódniczkach” – piękne okazy otulone deskami, aby nie uszkodziła ich jakaś maszyna. Podczas innej wycieczki podziwiałam umocnioną ruinę pałacu. Niedawno ponownie odwiedziłam Zatonie. 
Po parku kręcą się jeszcze pracownicy, robią ostatnie szlify kawiarenki i inne wykończenia. Staruszek, mój ulubiony grab, już bez spódniczki wita przychodzących gości. Biegnę zobaczyć Parasolkę. To buk, który swoje gałęzie rozpościera nad głową jak parasol w czasie deszczu. Kiedyś był ukryty w gąszczu innych drzew. Teraz ma wokół siebie większą przestrzeń, ale chyba duża dawka słońca trochę go oszołomiła. Dostojne platany przypominają mi to, co niedawno pomyślałam spacerując po parku w Żaganiu. Księżna Dorota de Talleyrand-Périgord  chyba bardzo lubiła te drzewa. Sporo ich w jej parkach i te, które dotrwały do naszych czasów są przepięknymi okazami. Nieco dalej ucieszyła mnie altanka, która wróciła na swoje dawne miejsce nad grotą. Za chwile rozrosną się nowo posadzone róże i krzewy, otoczą pagórek kolorowym dywanem. Park przestał być dzikim lasem, to co piękne nie kryje się już w gęstwinie krzaków. Uporządkowanie trochę mnie zmyliło i zaczęłam zastanawiać się gdzie są moi Trzej Rycerze – trzy wiązy mocno poszarpane przez czas. Skrywały się w zaroślach gdzieś za łąką z Dębem Talleyranda. Następnym razem spróbuję je odnaleźć.  Teraz jest czas, aby pozaglądać w inne zakamarki i podziwiać stawy i mostki. Elementy krajobrazu, które powróciły do parku, przywracając jego dawny charakter. Jeszcze nie wszystko jest wykończone więc warto będzie wrócić za jakiś czas i przyjrzeć się im dokładniej. I ławeczkom, jest ich bardzo dużo w parku, na pewno zagoszczą na moim blogu. Przy jednym ze stawów natrafiam na niezwykły okaz, choć z wyglądu trochę niepozorny. Buk pospolity odmiany strzępolistnej. To pierwsze takie drzewo, które znalazłam w mojej okolicy. Podobne widziałam piętnaście lat temu w parku w Szczawnie Zdroju. Trzymam kciuki za Parasolkę i tego Strzępka - dwa buki, które teraz zyskały przestrzeń do wzrostu.