Coraz
mniejsze te moje okazy! Więc wpis o nim też pewnie będzie niedługi. W moim ulubionym lesie, na potoku Pustelniku, jest niewielki staw. Kiedyś dowiedziałam się, że niedaleko był młyn. Korzystając ze wskazówek Jacka, znajomego
blogera (Rowerem na Rympał), odnalazłam ruiny młyna. I oczywiście przygotowałam o nich wpis. Często
wracam nad staw, który nazywany jest Stawem przy Wrzosowym Młynie i też, razem z drugim nieco mniejszym, był wdzięcznym bohaterem innej opowieści na blogu. W maju przyszłam
tam ponownie i pokazywałam koleżance miejsce, gdzie widziałam
zimorodka. Ptaszka niestety nie było, ale moją uwagę zwróciło drzewko. Było niewielkie i rosło
tak, że przypominało szlaban na przejeździe kolejowym. Tak mi się to
skojarzyło. Niedawno w jesienne popołudnie wybrałam się do lasu, aby odszukać
ten szlaban.
Pędzę przez las tak
szybko jak mogę. Piękne jesienne akcenty, rozweselające szarość i listopadowe nastroje kuszą, aby przystanąć i robić zdjęcia. Nie dałam się skusić, ale bardzo żałuję, że tak późno się wybrałam. Nawet grzyby, było kilka
podgrzybków, nie były w stanie zwolnić mojego „zawrotnego tempa”. Do dzisiaj
nie mogę w to uwierzyć, ale w lesie, po którym chodzę od kilkudziesięciu lat, szłam nieznaną drogą. Taka niespodzianka! A jeszcze
ciekawsze było dla mnie to, że spotkałam tam moją znajomą. Iza, pozdrawiam Cię bardzo serdecznie, już wiesz po co tak spieszyłam się w ostatnią niedzielę. Prawdę mówiąc, tylko kawałek trasy szłam
drogą, resztę pokonałam na skróty, przez piękne pagórki. Na szczęście niewysokie.
GPS, który mam w głowie, działa doskonale, więc skróty doprowadziły mnie dokładnie do stawu. Drzewko
było na swoim miejscu. Część liści już opadła. Pozostałe w jesiennych
barwach prezentowały się doskonale. Nie docierają tu odgłosy miasta. Ptaki też nie śpiewały zbyt głośno i tym razem nie słyszałam kruków. Cisza jest chyba siostrą Wyobraźni. Patrzyłam na to małe niepozorne drzewo i właśnie wtedy pomyślałam, że jest jakąś
bramką czy szlabanem? Do czego? Może, gdy przekroczę bramkę przeniosę się do czasów, gdy Pustelnik napędzał koła Wrzosowego Młyna, który stał niedaleko? Wędrówka Wyobraźni w dawne czasy, tak bardzo wciągnęła mnie, że zapomniałam zabrać liść i przyjrzeć się uważniej korze drzewka, aby rozpoznać jego gatunek. Może to czeremcha?
Jak często kiedy znajdujemy się w lesie zaczyna działać nasza wyobraźnia.
OdpowiedzUsuńA drzewko faktycznie jest zjawiskowe, jak fajnie młode gałązki rosną do góry.
Jaki odprężający bywa spacer po lesie. Pozdrawiam.
Mam to szczęście, że mieszkam niedaleko lasu. Każdy spacer to odkrywanie czegoś nowego, chociaż chodzę od lat w te same miejsca. Niesamowie! Dziękuję i również pozdrawiam :)
Usuń