czwartek, 24 maja 2018

Zamek w Siedlisku - potęga i cisza





Przed laty, w potężnym zamczysku wybudowanym nad Odrą …
Tak mogłaby rozpocząć się jakaś legenda albo niesamowita opowieść. Mam nadzieję, że moja będzie równie ciekawa. Będzie to w zasadzie początek moich wrażeń z wizyty w tym pięknym miejscu. Wiele lat marzyłam o tym, aby ponownie przyjechać do Zamku w Siedlisku. Byłam tam w 2012 roku, ale miałam tylko chwilę na zwiedzanie i poznałam tylko fragment tej ogromnej budowli. Moje marzenie spełniło się w majowy weekend i mogłam bez jakichkolwiek ograniczeń oglądać ten niezwykły zabytek. Znalazłam tam wszystko co najpiękniejsze. Pierwsze kroki skierowałam do dawnej kaplicy, to ją podziwiałam sześć lat temu. Ucieszyłam się, że rozpoczęły się w niej prace konserwatorskie i mam nadzieję, że za jakiś czas miejsce to odzyska piękny wygląd. Spacerowałam po wielkim dziedzińcu i przyglądałam się detalom, które ocalały. Nie spodziewałam się, że Zamek w Siedlisku był kiedyś tak potężny. Dookoła wznosiły się fragmenty ścian: południowego, zachodniego i północnego skrzydła. Chmury straszyły deszczem i zaglądały na dziedziniec przez otwory okienne. Kiedy pogoda jest łaskawsza zagląda tu słońce. Pozostawałam dłuższą chwilę w cieniu zniszczonych murów i doszukiwałam się piękna w ruinie, którą zastałam. Dla mnie wszystko tu było piękne. Warto jednak oswoić się z myślą, że potężny zamek nigdy nie zostanie odbudowany w całości, możliwa będzie renowacja tylko jego części. Jakby na poparcie tych moich przemyśleń, przykuwał oczy przepiękny, odrestaurowany portal, przyklejony do zniszczonej ściany. Nieco dalej fragmenty kolumn sali balowej podpierały zachmurzone niebo zamiast sufitu. Wszystko to przetrwa jeszcze wiele lat i teraz pisze się nowa historia tego miejsca. Co roku na  Święto Bzów  zjeżdżają tu setki ludzi i zamek na chwilę ożywa, później zapada niezwykła cisza, w której słychać szept starych murów. 
























piątek, 18 maja 2018

To co pozostało… Smutny Mostek na Dłubni


Właściwie to już nie mostek, ale tylko jego fragment. Zauważyłam go wczesną wiosną gdy jechałam z Zatonia do ronda Doroty Talleyrand. Prowadziła do niego aleja drzew. Niesamowite dla mnie jest to, że ponad 10 lat jeżdżę tą trasą, a mostek zobaczyłam dopiero niedawno! Na zdjęciach widać, że kiedyś zdobiły go jakieś detale, może kule. Wydaje się być bezużytecznym kawałkiem betonu, a znajomy oglądając moje zdjęcia stwierdził, że mostek jest „brzydki jak cholera”. Nie dostrzegam w nim brzydoty, ale jego wygląd wywołuje u mnie smutek, więc od razu nazwałam go Smutnym Mostkiem. Stał, a raczej prawie się przewracał, zapomniany przez wszystkich na skraju lasu. Mosty powinny mieć swoje nazwy – przynajmniej w Mojej przestrzeni. I powinny coś łączyć, a nie rozsypywać się! Smutny Mostek kilka dni mocno intrygował mnie i nie dawał spokoju. Szukałam informacji na jego temat, bo wiedziałam, że był stary. Zapytałam Jarosława Skorulskiego prezesa Stowarzyszenia Nasze Zatonie. Dowiedziałam się że: „Mostek nad strumieniem Dłubnia był jednym z elementów zatońskiego zwierzyńca, który założono w XIX wieku. Projekt budynków psiarni i świątyni dumania, które miały tu stanąć niestety nie doczekał się realizacji. Zostało zachowanych kilka reliktów po zwierzyńcu: meandryczny strumień z wysepkami, kilka mostków z granitowych ciosów, lekkie wzniesienie terenu gdzie prawdopodobnie miała stanąć świątynia dumania wsparta na kolumnach, głaz z przygotowanym miejscem na tablicę i ów mostek, który ozdobiony był kamionkowymi elementami. Niestety mimo wniosku do konserwatora i badań Narodowego Instytutu Dziedzictwa nie udało nam się (Stowarzyszeniu Nasze Zatonie) wpisać tego terenu do rejestru zabytków”.
Już zaintrygowały mnie te mostki z granitowych ciosów, głaz i na dodatek wysepki. Muszę kiedyś poszukać tych elementów projektowanego przed laty zwierzyńca.
Ale czy uda się zachować to, co pozostało z zabytkowego mostku na Dłubni? Teren ten należy do Nadleśnictwa Przytok. Może ktoś z Czytelników tego bloga ma jakiś pomysł?










niedziela, 13 maja 2018

Spotkanie autorskie w Zielonej Górze 17.05.2018



17 maja 2018 o godz. 17.00
w salce przy kościele Niepokalanego Poczęcia NMP ul. Chynowska 1

odbędzie się spotkanie z
            Marią Dolczewską
autorką książki:
„Izery. Moja rowerowa przestrzeń
 
Serdecznie zapraszamy na opowieści o Magicznych Górach Izerskich, Nostalgicznym Pogórzu Izerskim i Niezapomnianej Ziemi Frydlanckiej w Czechach




czwartek, 10 maja 2018

Drzewa w spódniczkach - rewitalizacja w Zatoniu




Wybrałam się dziś do Zatonia, nacieszyć oczy kwitnącym czosnkiem niedźwiedzim. W parku rozpoczęły się prace rewitalizacyjne. Oglądałam moje ulubione drzewa. Grab „Staruszek” i kilka innych zostały ubrane w spódniczki z desek. Dziwnie prezentowały się w tej budowlanej stylizacji. Park wyglądał  jakby przeszedł tam jakiś kataklizm. Park to organizm, który żyje i pewnie też czuje każdą swoją gałązką i liściem. Ciekawa jestem jak odnajdą się moje ulubione drzewa w nowej przestrzeni. Może będzie tak jak to u mnie czasem bywa, że dopiero z ogromnego bezładu i zamętu powstaje coś pięknego. Szkoda, że w Zatoniu nie ma tablicy ilustrującej założenia projektu rewitalizacji. Wszystkim miłośnikom tego miejsca byłoby lżej na duszy. 
Rozsiadłam się na  jednej z moich ulubionych ławeczek koło fontanny i zamyśliłam się. Zatonie cały czas jest dla mnie niezwykłym miejscem. Łączy ze sobą wiele wymiarów Mojej przestrzeni. Są tutaj ruiny pałacu, które pomimo zniszczenia mają w sobie coś pięknego. Mogę do woli przechadzać się w towarzystwie pięknych drzew. Mam też tutaj swoje stylowe ławeczki pełne zadumy. Przyglądałam się otoczeniu i zauważyłam, że odsłonił się widok na drzewo, które przez wiele lat było schowane w gąszczu innych. Buk Parasolka zyskał sporą przestrzeń. Będzie mógł śmiało wypuszczać długie zwisające gałęzie i sięgać nimi aż do ziemi. Zaniepokoiła mnie jednak wielka szrama na jego pniu, długa i głęboka. Podziwiam drzewa, które pomimo  jakiegoś zniszczenia, złamania uparcie rosną jakby chciały pokazać, że można. Mam nadzieję, że ten Buk Parasolka zostanie uratowany.

Szukałam w internecie informacji o projekcie rewitalizacji Zatonia i znalazłam artykuł:
Teraz Nikoś ma mniej pracy częściej zastępuje go nowy Android-Kosmita. Robi lepsze zdjęcia od swojego poprzednika, ale widzę, że nie lubi jak mu słonko za mocno przyświeca i prześwietla fotki. Jednak muszę go trochę chwalić, żeby nie kaprysił.