Mapa umieszczona na tablicy informacyjnej pod wiatą w Budnikach |
Kilka tygodni temu pisałam na blogu o mojej wakacyjnej wycieczce do Budnik: o Ponurej Kaskadzie i o ławeczce nad osadą. Pamiętam, że ta ławeczka działała bardzo rozleniwiająco i trudno było z niej wstać, oderwać oczy od pięknego widoku. Ale w końcu przyszła pora ruszyć się. Wędrowałam szlakiem Miłośników Budnik dookoła nieistniejącej osady. Byłam bardzo ciekawa co jeszcze
zobaczę po drodze. Weszłam na zielony szlak ... i mocno zdziwiłam się. Byłam tu w 2005 roku i nie pamiętam żeby było tak stromo! Na szczęście teraz
schodziłam, więc powolutku i ostrożnie stawiałam kroki. Zawzięcie fotografowałam
drzewa i ślady dawnych zabudowań. Czytałam tablice informacyjne. Niesamowite, kiedyś była tu szkoła,
schroniska z gospodami. Dotarłam do wiaty postawionej w pobliżu potoku Malina w centrum Budnik. Rozsiadłam
się wygodnie i coś mnie zaniepokoiło. Kobieta, która
siedziała na ławeczce bliżej potoku położyła się i zasnęła. Pan z plecakiem też
przysnął na innej ławeczce. Czy to właśnie tak działa magia gór? Wszystkich zmorzył jakiś dziwny sen. Tylko mały chłopiec biegał w strumieniu i
budował tamy na wodzie. Czytałam legendę o Wołogórze, duchu opiekującym się tym terenem. Był pomocny ludziom, ale może też i dowcipny. Przy okazji zapytam miłośników okolic
Karpacza i Kowar, czy ten dziwny sen to sprawka Wologóra. Nie posiedziałam zbyt długo pod wiatą. Przeszłam szybciutko przez Malinę i już trochę spokojniejsza ruszyłam zielonym szlakiem do Karpacza.
Więcej informacji o tym niezwykłym miejscu na stronie Budnik
Dawno tu nie zaglądałam. Dzisiaj rano, jeszcze przed wschodem słońca, nieśmiało wyglądającego zza budynku sąsiadki, oglądam mapę dawnej osady BUDNIK. Nasi przodkowie przywołują nas w starodawne progi, byśmy nie zapomnieli skąd jesteśmy. A jesteśmy, jak Twoje drzewa na zdjęciach. Zakorzenieni w matce Ziemi. Przytuleni do siebie. Spijające łapczywie liśćmi poranną rosę i zieleniąc się, tym razem z radości, cicho szumimy swoją historię na turystycznych szlakach. Byliśmy tam: Kowary wspominam najmilej. Bogusia
OdpowiedzUsuńOj szumi tam ta historia, ślady dawnych domów przykuwają oczy. Doskonałym pomysłem są tablice pokazujące wygląd nieistniejących budynków, opisujące do kogo należały. Pozdrawiam
UsuńOkolice są ciekawe i tajemnicze. Szkoda, że przestała istnieć ta osada.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie miejsca. Dobrze że chociaż pamieć o Budnikach ocalała.
UsuńŚwietnie napisany wpis. Czekam na wiele więcej
OdpowiedzUsuńNiestety w ostatanim czasie mniej jeżdżę w góry. Mam jeszcze kilka zaległych wpisów z okolic Szklarskiej Poręby, czekają na swój czas. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.
Usuń