Uwielbiam wracać w znane mi miejsca, bo one i tak za każdym razem są inne. Zmienia
je pora roku, światło, a czasem moje nastawienie. Czasem
myślę, że niektóre atrakcje specjalnie chowają się, po to abym z wielkim
zachwytem mogła je odkryć podczas kolejnej wycieczki. Bardzo cieszę się, że
mogłam wrócić na jedną z piękniejszych dróg w okolicy Zielonej Góry drogę z Zaboru do Droszkowa. Rok temu wędrowałam nią w odwrotnym kierunku. Rozpoczęłam spacer w Zaborze obok dawnego cmentarza i po chwili znalazłam się w
pięknym, jesiennym Dębowym Wąwozie. Z wysokich skarp spoglądały na mnie ogromne
dęby. Jedne prostowały dumnie swoje pnie, inne pochylały się i gałęziami wskazywały
drogę w stronę słońca. To właśnie słońce było reżyserem spektaklu, na który
patrzyłam. Chowało się za kolejnym zakrętem, a potem wyłaniało zza drzew i krzewów kusząc paletą różnych odcieni od złota po kolor miedzi. Zapraszało do wędrówki. Za wąwozem czekała na mnie
niezwykła przestrzeń pagórków i pół. W ubiegłym roku było deszczowo i mgła
zakrywała prawie wszystko. Teraz cała okolica pięknie prezentowała się w rudych barwach, oświetlana promieniami zachodzącego słońca. Dookoła była cisza, niezwykła cisza. Taka, która
mieszka z dala od miasta i jego ruchliwych ulic. Minęłam Białe Drzewa, jedno z nich była niesamowite, potężne. Obiecałam, że napiszę o nich na
blogu. Przechodząc czułam, że patrzą na mnie z lekkim wyrzutem. „No dobrze, następny wpis będzie o Białych Drzewach” – na wszelki wypadek nie powiedziałam
tego głośno. W pewnym momencie słońce schowało się za pagórek, aby po chwili
pokazać się w małym okienku między drzewami. Świeciło przez nie coraz mocniej
jakby chciało zaprosić do dalszej wędrówki. Fotografowałam to niezwykłe
przedstawienie i obiecałam sobie, że wrócę na tę drogę kolejnej jesieni.
Światło jest pięknym "narzędziem" podczas fotografowania. A przyroda i krajobraz wdzięcznymi modelami. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMiałam dużo szczęścia, bo dzień był akurat taki słoneczny.Pozdrawiam
Usuń