Termin wyjazdu do Pragi okazał się doskonały. Wybrałyśmy się z Olą na początku września, u
progu jesieni. Niespodziewanie wróciło lato i zrobiło się pięknie. Cieszył nas
blask słońca i długie ciepłe wieczory. Plan zwiedzania był bardzo prosty: coś
starego, czyli to co już widziałyśmy i jakoś szczególnie zapadło w naszej
pamięci, uzupełnione o coś nowego, czyli miejsca, w których jeszcze nie
byłyśmy.
Dobry
plan to podstawa, ale żeby zacząć realizować go, najpierw musiałyśmy wjechać do
ogromnego miasta i dotrzeć do hotelu. Jak dojechać do hotelu, gdy nawigacja nie
działała, a wieża na Żiżkowie, która powinna być po lewej stronie uparcie
pokazywała się po prawej? Na dodatek samochód co chwilę wjeżdżał do jakiegoś
tunelu i przemierzałyśmy nim kilka kilometrów pod miastem. Okazało się, że w takiej
sytuacji najlepszy był wydrukowany na kartce papieru plan linii tramwajowych i
metra. Pierwszy tramwaj, który pojawił się, gdy wyjechałyśmy wreszcie z kolejnego
tunelu, zadziałał jak sygnał GPS i pozwolił na dokładne określenie gdzie
jesteśmy. Potem podążałyśmy niespiesznie za tym tramwajem, dokładnie do naszego hotelu.
Niezawodna papierowa nawigacja przez kilka dni ułatwiała nam poruszanie się po
mieście. Gwarantowała, że na pewno nie zgubimy się. Zresztą jak można zgubić
się w ogromnym mieście, w którym gdziekolwiek poszłybyśmy, zawsze wychodziłyśmy
na ulicę Rybną i tak przez kilka dni z rzędu. Uważnie przyglądałyśmy się tej uliczce
Starego Miasta, czy było tam coś szczególnego? Nie, ona po prostu nas przyciągała.
Wędrowałyśmy
po różnych dzielnicach i zaglądałyśmy w przeróżne zakamarki. Musiałam dosłownie
powstrzymywać się przed robieniem zdjęć. Bałam się, że pół dnia
fotografowałabym jedną ulicę: budynki, jakieś detale. Każdy dom wydawał się
piękniejszy od poprzedniego. Dokumentowanie wszystkiego, co zachwyciło mnie
było po prostu niemożliwe. Kiedy zwiedziłabym inne miejsca?
Podobnie
jak pięć lat temu, skusił nas rejs po Wełtawie miasto oglądane z rzeki prezentowało się bardzo pięknie.
Tak jak się tego spodziewałam pozostał niedosyt i marzenie, żeby wrócić za jakiś czas do Pragi i podziwiać kolejne piękne ulice. Tymczasem zapraszam na mały rekonesans po słonecznej Pradze. Kilka miejsc szczególnie mnie oczarowało przygotowałam o nich osobne wpisy.
Wieczorny spacer w okolicy Mostu Karola
Malá Strana
Okolice Teatru Narodowego
Hradczany
Rejs po Wełtawie i Čechův most
Josefov
Stare Miasto - ulica Rybna
Przepiękne zdjęcia. Tyle szczególików ( frontony, figurki, drzwi, sklepienia, stare samochody, balustrady, uliczki, kamienice, Most Karola, Hradczany). Też tam byłam. Ja widziałam Pragę w deszczu. Po długiej podróży autobusem. Byłam zmęczona i nie wyspana. Wszystko źle zinterpretowałam. Praga jest cudna, ale do zwiedzania Jej trzeba mieć nastrój taki, jak Ty. A i aparat w ręce. Ja właściwie mogłabym tylko pisać, co widzę i co czuję oglądając Twoje zdjęcia. Powiem tak. Zwiedzanie Pragi za pomocą Twojego aparatu jest niebanalne. Z ogromu chaosu wyłapałaś najpiękniejsze elementy architektury miasta. Dziękuje Ci Mario za przywrócenie na chwilę mojej pasji z przed 30 lat.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i zapraszam na ciąg dalszy wędrówek po Pradze - już niedługo będą kolejne wpisy. Miałyśmy z Olą dużo szczęścia do pięknej pogody. Moje zdjęcia ostatnio coraz bardziej zastanawiają mnie. Niedawno szukałam "normalnych widoczków" i trudno było coś takiego znaleźć w całej masie fotografii. No tak mam.
Usuń