Przede
mną piękny widok na Odrę i wille zbudowane na jej drugim brzegu. Po prawej
stronie jest przepiękny Most Zwierzyniecki, o którym już pisałam na blogu. Rozsiadłam się na wygodnej ławeczce pełnej
refleksji i wdzięczności. Za mną, dosłownie i w przenośni (jak to się mówi gdzieś
z tyłu głowy) – „Dom w chmurach” bohater jednego z wcześniejszych wpisów, czyli
Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu. Przez prawie sześć lat
odwiedzałam go regularnie poddając się skomplikowanej i trochę niebezpiecznej
procedurze odczulania na jad osy. Zakończyłam ją pomyślnie i teraz już
spokojniej parzę na to małe stworzonko, które kilka lat temu pokrzyżowało wiele
moich planów. Każdy przyjazd do Wrocławia był dla mnie bardzo stresujący, ale
stał się okazją do spotkania z ludźmi, którzy podobnie jak ja źle reagowali na
ukąszenia. Dzieliliśmy się swoimi obawami, ale też radością i nadzieją. Rozmowy
i ludzkie historie wypełniały mury szpitala. Wdzięczna jestem za ten czas, za
perspektywę spokojniejszego wędrowania, którą dali mi wrocławscy lekarze. A gdyby
nie cel mojej podróży, stare neogotyckie budynki stałyby się moim ulubionym
miejscem na mapie Wrocławia. Są przepiękne, niektóre z nich przeszył już
gruntowny remont, inne właśnie otoczono rusztowaniami. Myślę że wrócę tu z moim
Nikosiem, bo pewnie za chwilę zatęsknię za wyjazdami do Wrocławia, mostami, smakiem
kawy na dworcu i platanami, których rośnie tu bardzo dużo.
Odkrywam ją w czasie wędrówek i wycieczek rowerowych, ale też próbuję odnaleźć w sobie. Nadszedł czas, aby dzielić się tą przestrzenią z innymi ludźmi.
niedziela, 26 września 2021
Wrocławska ławeczka
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz