Ten
wpis jest niezwykły, z kilku powodów. Pewnego popołudnia dostałam wiadomość od
Bartka: „Mam dla Ciebie zdjęcia z genialnego Nikiszowca, z Katowic, jak masz ochotę
wykorzystać je to śmiało”. Bardzo ucieszyła mnie ta propozycja. Po pierwsze
okazało się, że ludzie nie tylko zaglądają do „Mojej przestrzeni”, ale
zaczynają dokładać do niej coś od siebie, swoje spojrzenie, komentarze. Było to
dla mnie niesamowite. Po drugie ciekawa byłam jak wygląda Nikiszowiec.„Sztandarowy
przykład udanej rewitalizacji. Zapuszczona niebezpieczna dzielnica stała się
ośrodkiem turystycznym, który zapiera dech”. Tak napisał o nim Bartek.
Słyszałam już wcześniej o Nikiszowcu. Wiem, że oprócz muzyków w osobie Bartka, lidera zespołu
LiN, pokochali go malarze naiwni między innymi Sylwia Gromacka-Staśko, która
gościła już kiedyś w „Mojej przestrzeni”. Bartek odwiedził Nikiszowiec, przy
okazji OFF Festivalu w Katowicach, jednego z dziesięciu najciekawszych i najlepszych
festiwali w Europie.
Kiedy
pierwszy raz, pobieżnie przeglądałam zdjęcia, w mojej wyobraźni wszystko zaczęło
się łączyć: przestrzeń miasta, muzyka i malarstwo naiwne. Później, gdy dokładniej oglądałam fotografie i patrzyłam na dzielnicę
oczami Bartka, przewodnika mojej wirtualnej wędrówki, zaczęłam dostrzegać
detale i smaczki tej niezwykłej dzielnicy. Zaglądałam w różne zakamarki, jakbym
sama tam była i prowadziła dyskusje o tym, co widzę.
„Znalazłam”
makietę przedstawiającą zabudowę Nikiszowca. Mój przewodnik podpowiedział mi,
że „Osiedle jest miedzy fabryką, kościołem i szkołą”. Podziwiałam „familoki”-
domy charakterystyczne dla górniczej dzielnicy. Robiły niesamowite wrażenie: „Ta cegła i pomalowane w większości na czerwono framugi okien tworzą fajną
całość” – napisał mi Bartek.
Budynki
na pierwszy rzut oka wydawały się proste, ale gdy się im lepiej przyjrzałam
dostrzegłam wiele zdobień. Były tam piękne wykusze, ozdobne gzymsy, owalne
otwory, cegły ułożone w ciekawe wzory. Łuki nad oknami, bramy i podcienia
nadawały domom lekkości. Dom z różami oraz kolorowe, ukwiecone loggie na wielu budynkach były jakby wisienką na tym
niezwykłym torcie – uczcie dla oka.
Początkowo
przeszkadzały mi, wszechobecne samochody, później uświadomiły mi, podobnie jak
przechodnie, przypadkowo złapani w kadr, że dzielnica tętni życiem.
Pomiędzy
tymi pięknymi domami było sporo przestrzeni, na zdjęciach widziałam, że
powstały tam oazy zieleni. Bartek
stwierdził, że: „urocze i bardzo uspokajające są te ogródki”.
Przy
kościele stali mężczyźni w strojach górniczych. Byli z orkiestry albo jakiegoś
zespołu. Szykowali się, aby zagrać dla młodej pary i gości. Na kolejnym zdjęciu
zobaczyłam tabliczki zamocowane na murze kościoła. Życie toczy się dalej, ale
ważna jest pamięć o tych, co odeszli. „Tak, tam jest ściana pamięci z
nazwiskami górników, którzy zginęli w czasie pracy - podpowiedział mi Bartek -
opowiadała nam o tym pani ze sklepu z pamiątkami. Są w nim świetne koszulki z
różnymi śląskimi dowcipami. Pięknym dizajnem i zabawnymi przeróbkami logo np.
Star Wars po Śląsku czy Batman po Śląsku. Chciałabym to zobaczyć.
Zmęczona
wirtualną wędrówką ucieszyłam się na widok leżaków rozstawionych przed jednym z
budynków. Podążając za moim przewodnikiem zerknęłam do środka kawiarni „CafeByfyj”, ciekawe miejsce. Podobały mi się meble – pamiętam podobne były u babci.
Na pewno rozgościłabym się na jednym z leżaków ustawionych na zewnątrz.
Delektowałabym się widokiem pięknych domów z cegły i kosztowała danie z
kwiatkiem, cokolwiek to było. Bartek szybko
podesłał odpowiedź: „Danie z kwiatkiem to chłodnik ogórkowy z awokado, pyszny. A ja popijałem piwo imbirowe, mocno pikantne, ale orzeźwiające”. Piwo jak piwo,
Bartku, ale w jakim pięknym kieliszku je popijałeś! Przyznam szczerze, tego też
Ci zazdroszczę.
Dopełnieniem
tej wędrówki powinna być muzyka zespołu LiN, więc zapraszam. Nie jest ona łatwa, ale pięknie wkomponowała się w moje wyobrażenie Nikiszowca. Posłuchajcie, znajdziecie w niej pulsujące tętno miasta, ulice i zielone zakamarki pomiędzy domami czerwonej z cegły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz