niedziela, 30 czerwca 2024

Opactwo Benedyktynów w Tyńcu - dobre miejsce i czas



Brukowana droga wznosi się coraz wyżej i prowadzi do bramy. To chyba ona zagrała jedną z ról w serialu „Czarne Chmury”. Pamiętam ten fragment i  kiedy wchodzę wydaje mi się, że słyszę rżenie koni i stukot kopyt. Przechodzę pod jedną z najstarszych części nazywaną „Opatówką”, tutaj będę mieszkała. Wychodzę na oświetlony południowym słońcem dziedziniec. Po lewej stronie wznoszą się dwie wieże kościoła św. Piotra i Pawła. Kiedyś były strzeliste, zwieńczone ozdobnymi hełmami. Naprzeciw budynku bramnego jest niedawno odbudowana część opactwa - „Wielka Ruina”. Z dziedzińca rozciąga się piękny widok na Wisłę, inną o każdej porze dnia. Niezwykłe miejsce, przypominające warownię i gdyby zagłębić się w historię opactwa to okazuje się, że kiedyś nią było. Po dziedzińcu  przechadza się kot Mirosław, ale niech nikogo nie zwiedzie jego niewinna minka, potrafi mocno ugryźć.
Przez kilka dni miałam okazję  poczuć atmosferę tego niesamowitego miejsca, dowiedzieć się więcej o benedyktyńskiej duchowości i historii opactwa. Zobaczyć jak to co stare spotyka się z nowym, tradycja przeplata z nowoczesnością. Cisza, słowa modlitw, niezwykłość spotkań, dobrych rozmów łączą się z gwarem odwiedzających opactwo turystów, śpiewem przysiadających na murach kosów i krzykiem przelatujących nad dziedzińcem jeżyków. Wszystko w jednym miejscu, które warto poznać.






































 


                                       
        
                                                           

2 komentarze:

  1. Ciekawe miejsce Pokazałaś, imponujące skały i cały kompleks opactwa. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń