sobota, 6 stycznia 2024

Czeskie wakacje. Ołomuniec tylko na chwilę



Trochę żałuje ze w Ołomuńcu byłam tylko przejazdem. Niestety Czeskie wakacje, na które wybrałyśmy się z Olą miały ograniczenia czasowe. Wizytę w Ołomuńcu rozpoczęłyśmy od dobrej kawy na Dolnym Rynku. Przeglądałyśmy przewodnik, gdzieś tutaj stał Dom Hauenschildów, który w 1767 roku odwiedziła rodzina Mozarta, a mały kompozytor kończył tam jedną z symfonii. W piękny słoneczny dzień kamienice przy rynku prezentowały się wspaniale. Prawie naprzeciw kawiarnianego ogródka była ta, w której zatrzymał się Wolfgang Amadeusz, niesamowita historia. Siedziałam i patrzyłam, mały Mozart tam, naprzeciwko, ponad 200 lat temu. Budynki te same, ale wokół zupełnie inne życie. Rozmawiałam chwilę z kelnerką: o mieście, o podróży, która właśnie rozpoczęła się. Myślę, że obie byłyśmy zadowolone z tej rozmowy. Czasem wystarczy uśmiechnąć się do kogoś i znika anonimowość, a napotkany człowiek dzieli się częścią swojego doświadczenia i wnosi coś pozytywnego. Po dobrej kawie przyszedł czas na zwiedzanie. Najpierw poszłyśmy od kościoła św. Michała. Przepiękny, bogato zdobiony robił niesamowite wrażenie. Za jakimś turystą zajrzałyśmy do bocznego korytarza. Niepozorne drzwi prowadziły do podziemi. Było tam źródełko i niewielkie jeziorko. Doskonałe miejsce do kontemplacji. Spokój i prostota kontrastowały z barokowym wystrojem całej świątyni. W uliczce za kościołem mijałyśmy budynek Villi primavesi, przykład secesji wiedeńskiej. Szkoda, że nie można było wejść do środka. Po drodze na Górny Rynek przechodziłyśmy obok kaplicy św. Jana Sarkandera. Tu też wypływa małe źródełko, a samo miejsce ma ciekawą historię. Zaciekawił nas ratusz z socrealistycznym zegarem i stojący nieco dalej kościół św. Maurycego. Przyszła pora na obiad i wybór restauracji nie był łatwy. Na pewno większość z Was zna ten maraton - zaglądanie do różnych lokali z myślą: „nie tu, może kawałek dalej będzie coś fajniejszego”. Mocno wygłodniałe rozsiadłyśmy się z Olą w jednej z napotkanych restauracji, która wydała się najfajniejsza. Rozglądałam się czekając na kelnerkę i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że to jest ten dom - „dom Mozarta!” Przyznam, że cokolwiek bym tam zamówiła, nawet najgorsze danie smakowałoby wybornie – bo to był ten dom! Na szczęście nie musiałam karmić się wyobraźnią i atmosferą, z wielkim smakiem zjadłam moje ulubione czeskie danie hovězí guláš s knedlíky. Przy okazji dowiedziałam się, że Dom Hauenschildów gościł nie tylko sławnego kompozytora. Nocowali tu tureccy posłowie, a na początku 1742 roku Król Pruski Fryderyk II. Zachęcam wszystkich do zwiedzania Ołomuńca, poczytania o tym pięknym mieście i jego zabytkach. Udało mi się zobaczyć niewielką część tego co miasto oferuje turystom i mam nadzieję, że kiedyś tam wrócę. Miłośnikom czeskich potraw Ołomuniec kojarzy się z serem, z ołomunieckimi twarożkami o intensywnym zapachu i charakterystycznym smaku. Ja w Ołomuńcu delektowałam się … kawą – była delikatna, aksamitna, podawana z bitą śmietaną. Vídeňská káva czyli kawa po wiedeńsku.




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz