Jest pewne miejsce, w mojej okolicy, które zadziwia mnie od
wielu lat i lubię tam zaglądać. Na skraju parku leśnego, położonego przy ul.
Szczekocińskiej, ze skarpy, wypływa niewielkie źródełko. Chowa się przed
oczami ciekawskich w gęstych zaroślach. Woda płynie z niego podczas mroźnej zimy, ale także w
czasie upałów. Dokąd – nie wiem, bo znika pod jedną z ulic nowego osiedla. Dawniej płynęła po prostu drogą. Myślę, że w jakiś sposób zasila stawy położone niedaleko, a potem wpływa do Dłubni, niewielkiego zielonogórskiego potoku. Opisując moje spacery do lasu, już kiedyś wspominałam na tym blogu o źródełku. Pisałam,
że wybija ono z ziemi u podnóża górki, z której w dzieciństwie zjeżdżałam na sankach. Niedawno, w
upalny dzień, zrobiłam sobie krótki spacer. Chciałam sprawdzić jak się miewa źródełko w
to bardzo suche lato. Woda wypływała z niego tak jak w chłodne dni i samo
patrzenie na nią było bardzo orzeźwiające. Warto było pomimo upału wyjść na chwile, aby to poczuć.
Myślę, że każdy z nas ma takie swoje źródełko, do którego powraca i z którego
może zaczerpnąć, gdy szuka orzeźwienia i siły. Warto o tym pamiętać nie tylko w upalne dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz