Przy drodze, którą szłam do Budnik (Tabaczna Ścieżka), czekała na mnie mała niespodzianka. Za jednym z zakrętów stały dwie ławeczki! Pierwsza odrobinę podniszczona, druga w lepszym stanie. Roztaczał się z nich przepiękny widok. Przystanęłam przy pierwszej i patrzyłam na zabudowania wiosek i szczyty Rudaw Janowickich leżące w
oddali. Tym razem nie rozsiadłam się na żadnej z tych ławeczek. Było na to za zimno, ale stojąc tam mogłam spojrzeć na świat z wysoka. To piękna perspektywa, wprowadzająca dystans do mojego małego świata. Już miałam odejść z tego miejsca, gdy nad moją głową przeleciały dwa kruki głośno nawołując
się. Bardzo lubię te ptaszyska, więc poczekałam chwilkę, aby posłuchać ich głosu. Za nimi leciała kolejna para, a później jeszcze jedna i tak chyba z dziesięć ptaków przeleciało w stronę szczytów Karkonoszy. Niesamowite! Ale to nie był koniec podniebnego spektaklu. Spojrzałam w dal i dostrzegłam inne kruki, krążące nad
polami. Jeden, z tych, które wcześniej przeleciały, zawrócił do nich. Wyglądało na to, że zawołał je swoim krakaniem, bo po chwili
wszystkie czarne ptaszyska z okolicy przefrunęły nade mną. Gdzie
poleciały? Co je zwabiło w góry? Nawoływały się tak, jakby szykowały się na jakieś zebranie?
Wyciągnęłam mapę, którą zawsze mam ze sobą i wszystko stało się jasne. Za moimi
plecami była Krucza Kopa, to pewnie tam podążały, ale dlaczego? Może kiedyś dowiem się. Ta krótka chwila, kiedy patrzyłam w dal i przyglądałam się ptakom zmierzającym na jakieś przedziwne spotkanie, długo pozostanie w mojej pamięci. Gdy ruszyłam w stronę Budnik, może pół kilometra od ławeczek, widziałam
drogę skręcającą w kierunku Kruczej Kopy. Kusiło mnie aby tam iść, ale
postanowiłam poczekać na kolejną wizytę w tych stronach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz