Wcześniejszy
wpis o obliczach Śnieżki rozpoczął cały cykl opowieści o okolicach Karpacza. Po
wielu latach zwiedzania Gór Izerskich i Karkonoszy, położonych blisko Szklarskiej Poręby, przyszła pora na małą zmianę. Wybrałam się na drugą stronę mapy. Kto miał w rękach "Karkonosze" w skali 1:25 000 wie, że po jednej stronie są góry położone koło Szklarskiej a po drugiej te bliżej Karpacza. Tak więc odkrywam teraz inne zakamarki w "Krainie Po drugiej stronie mapy" i idzie mi to bardzo dobrze. Karpacz pamiętam z kilku
urlopów sprzed wielu lat. Dużo zmieniło się w mieście, ale góry pozostały takie
same. Piękne, dostojne, monumentalne i groźne. Są dosłownie na wyciągniecie
ręki. Szukam w tych górach swoich ścieżek. Łagodnych, spacerowych, snujących
się leniwie, ale też takich, które będą dla mnie wyzwaniem. Wszystko ma swój
czas i czas zdobywania wysokich szczytów mam już za sobą. Wiec moje górskie
wyzwania będą skromniejsze, ale na pewno bogate w piękne wrażenia. Bo właśnie
to jest najważniejsze. Moją przyjaźń z okolicami Karpacza rozpoczęłam od dwóch
wycieczek w malownicze jesienne Karkonosze. Jeszcze w domu, przed wyjazdem, przeglądałam mapki i znalazłam cel pierwszego spaceru – Sowią Dolinę.
Przeczytałam, że dawniej było to miejsce wydobycia złota i kamieni
szlachetnych, czyli coś akurat dla mnie. Do dzisiaj na zboczach szczytów otaczających dolinę zachowały się
pozostałości sztolni. Dowiedziałam się też o ciekawostce przyrodniczej: Sowia
Dolina jest jedynym w miejscem w polskich górach, gdzie rośnie różanecznik
alpejski. Ale na takie atrakcje trzeba poczekać jeszcze kilka miesięcy.
Zaintrygowana informacjami o skarbach wyruszyłam na wycieczkę. Kilkanaście
kroków w górę od pensjonatu "MONALI" kończył się asfalt i przede mną było
rozwidlenie leśnych dróg. Jedną z nich była dróżka oznaczona kolorem żółtym, ale trochę inaczej niż szlaki turystyczne. Prowadziła do zielonego szlaku turystycznego - Tabacznej Ścieżki. Muszę
poszukać skąd wzięła się ta intrygująca nazwa. Jak to często u mnie bywa
wędrówki stają się okazją do poszerzania wiedzy o górach. Gdy dotarłam do Tabacznej Ścieżki, skręciłam w prawo. Cały czas
towarzyszyły mi dźwięki miasta, nie przeszkadzały, pozwalały oswoić się z tym,
że za chwilę oddalę się, jak ja to mówię, od cywilizacji i wejdę w pełne dawnych
historii miejsca. Na drogę, którą chyba nigdy nie szłam. Zielony
szlak zaprowadził mnie do Szerokiego Mostu na Płomnicy i skrzyżowania z czarnym szlakiem turystycznym. Tam rozpoczynała się moja
wędrówka w Sowią Dolinę. Dzień był mglisty wiec wszystko dookoła wyglądało
niesamowicie. Przyglądałam się strumieniowi. Tego roku był lichutki, widać, że
susza dokuczyła także górskim potokom.
Szłam powoli
w górę, dźwięki miasta pozostały gdzieś poza mną, a w wędrówce cały czas towarzyszyła
mi Płomnica. Droga nie była stroma, ale czułam, że jestem coraz wyżej. Po
około 20 minutach zauważyłam ciekawe skałki, były rozrzucone na zboczach góry Buławy
i po drugiej stronie potoku. Kryły się przed ciekawym okiem w jesiennej mgle. Nieco
dalej było miejsce odpoczynku. Tutaj moja droga łączyła się z żółtym szlakiem –
skrótem do zielonego (Tabacznej Ścieżki). Zastanawiałam się czy wracać, czy
iść jeszcze kawałek dalej. Zobaczyłam kolejny mostek i to mnie zachęciło do wędrówki. Uwielbiam mostki, obok nich są łagodne zejścia do potoków i można
z bliska patrzeć na płynącą wodę i zanurzone w niej kamienie. No właśnie
kamienie, przyglądałam im się od początku Sowiej Doliny, były błyszczące i
pasiaste, zupełnie inne niż te, które widziałam w strumieniach w okolicach Szklarskiej Poręby. Przeczytałam, że fragment gór, otaczający dolinę, zbudowany jest z gnejsów (to te
pasiaste) i łupków łyszczykowych (błyszczące). Karkonosze to przede wszystkim granit. Tak więc moje przekonanie, że Sowia Dolina jest miejscem wyjątkowym, potwierdziło się. Piękne wędrowało mi się w ten jesienny dzień. Brakowało
tylko słońca, jego ciepłych promieni, ale też światła niezbędnego do robienia dobrych zdjęć. Nie zniechęcało mnie to. Znalazłam kolejny most i jeszcze jedno miejsce odpoczynku z bardzo ciekawą
ławeczką. Podgryzały ją maleńkie huby. Tak dotarłam do granicy Karkonoskiego
Parku Narodowego. Z pensjonatu do tego miejsca było około 2,5 kilometra. Postanowiłam wracać. Pozostałą, najwyższa część Sowiej
Doliny, zostawiłam na kolejną wycieczkę, ale w piękny słoneczny dzień, aby po wejściu
na Sowią Przełęcz, podziwiać wspaniałe widoki.
Wracałam tą samą drogą
chociaż kusiło mnie, aby skręcić we wspomniany wcześniej skrót do Tabacznej
Ścieżki. Odpuściłam, bo chciałam dokładniej przyjrzeć się malowniczej drodze którą szłam przed chwilą. Taki powrót przynosi wiele niespodzianek. Wszystko widać z innej perspektywy i można odkryć coś, czego nie zauważyło się wcześniej. Oczywiście odkryłam …
przechodziłam przez mostek koło Buławy i zobaczyłam wśród kamieni serduszko, kamienne serduszko.
Informacje o Sowiej Dolinie zaczerpnęłam ze strony Polska Niezwykła.pl i strony Karkonoskiego Parku Narodowego
kamień z serca spadł i w potoku drży, na gorące słońce czeka, na lato kolorowe..
OdpowiedzUsuńTo jest pierwsza odpowiedź na pytanie: skąd on się tam wziął? Dziękuję :)
UsuńUwielbiam Karkonosze .. i wciąż je odkrywam na nowo .. Tobie też tego życzę i czekam na wspólne opowieści przy stole
OdpowiedzUsuńDziękuję, to na pewno będą ciekawe opowieści. Może w międzyczasie dorzucę coś karkonoskiego do mojej galerii obrazków i pooglądasz sobie "na żywo". Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńJak patrzy się na Twoje zdjęcia, to aż chce się tam jechać. Kocham Karpacz ;)
OdpowiedzUsuńTo koniecznie trzeba jechać :) Na dokładkę przygotuję jeszcze kilka wpisów z letnich spacerów. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńKarpacz jest bardzo urokliwym miejscem na wędrówki. Ale nie tylko, polecam też spędzić sylwester w Karpaczu . Gwarantuję, że będzie to niezapomniana noc i będą niezapomniane widoki :)
OdpowiedzUsuńPrzepieknie to wygląda, muszę się tam wybrać!
OdpowiedzUsuńŻyczę pięknych wrażeń. Zimą niektóre szlaki mogą być zamknięte, ale latem i jesienią w okolicy jest co oglądać.
Usuń