Staram
się niespiesznie i z uważnością wędrować po mojej najbliższej okolicy. Czasem wystarczy
krótki spacer, aby na chwilę znaleźć się w innym świecie, w miejscu gdzie
przeszłość Zielonej Góry spotyka się z teraźniejszością. Niedaleko mojego domu przebiegała
kiedyś trasa Kolei Zielonogórsko – Szprotawskiej. Pamiętam z dzieciństwa, że po
tych torach jeździły pociągi towarowe do zakładów położonych w obrębie miasta: browaru, Fabryki Mebli „Zefam”, „Polskiej Wełny” i o ile się nie mylę,
do tartaku na Jędrzychowie. Wszystkie samochody zatrzymywały się, bo przez
ulicę przetaczał się pociąg. Nie słychać już gwizdu parowozów czy lokomotyw,
nie ma też dwóch wiaduktów, które zapamiętałam z dzieciństwa, ale już zawsze Zieloną
Strzałę - zielonogórską trasę rowerową utworzoną tam gdzie kiedyś
jeździły pociągi, będę nazywała torami kolei szprotawskiej. Nad ulicą Sikorskiego w miejscu jednego ze starych wiaduktów postawiono nowy, lubię tam przystawać i patrzeć z góry na jadące samochody, kamienice. W oddali widać też Wieżę Braniborską. Charakterystyczny budynek obserwatorium astronomicznego, położony na najwyższym wzniesieniu w mieście. Bardzo często, dawna trasa kolejowa, jest moją drogą z pracy do domu,
albo na zakupy. I co ciekawe drogą niezwykłą! Od jakiegoś czasu upodobały ją sobie kruki! Kruki w
mieście? Tak, w niewielkim parku, przy budynkach zielonogórskiego radia, kilka
lat temu zadomowiła się krucza rodzinka. Widzę jak latają wysoko nad moją głową, albo kraczą pięknym barytonem
gdzieś w koronach drzew. Któregoś dnia jeden z nich przysiadł na gałęzi w dziobie trzymał coś do jedzenia. Wścibska sroka przyglądała się uważnie i miała nadzieję, że jakiś kąsek spadnie i będzie mogła go porwać. Nie udało mi się zrobić zdjęcia temu duetowi, ale
zobaczyłam, jaki duży jest kruk, w porównaniu ze sroką. Kruki zawsze kojarzą mi
się z wędrówkami w dalekie leśne zakamarki, ich nawoływanie towarzyszyło
mi podczas wycieczek rowerowych.
Jest jeszcze jeden ważny powód, dla którego
lubię niespiesznie wędrować dawną trasą kolejową. Rośnie przy niej sporo pięknych drzew. O Lipie – pomniku przyrody już kiedyś pisałam na blogu. Pora przedstawić koleje
okazy, niekoniecznie pomnikowe, ale bardzo piękne. Mam nadzieję, że niedługo ponownie wybiorę się
z aparatem fotograficznym i nowe drzewa zagoszczą w Mojej przestrzeni. Na pewno będą wśród nich: Zakręcony
kasztan jadalny, Platanowa młodzież, Wierzba z oczkiem i mój ulubieniec, ostatnie
odkrycie – Splątane drzewo. Nadchodząca wiosna podpowie mi jaki jest gatunek Splątanego
drzewa i okaże się, czy ktoś zamieszka w gniazdku misternie uwitym na jednej z
gałęzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz