sobota, 17 grudnia 2022

Mozaika w Iłowej - niedoceniona i zapomniana perełka

Zaciekawiona opisami pięknego parku odwiedziłam Iłowę. Podziwiałam, mieszczące się w parku architektoniczne cudeńka i już miałam wyjeżdżać z miasta, gdy na elewacji jednego ze sklepów, zauważyłam ciekawą mozaikę. Tak jak budynek, pochodziła z czasów PRL. Ostatnio coraz uważniej przyglądam się pamiątkom z XX wieku. Niektóre z nich to prawdziwe perełki. Dwa lata temu  pisałam na tym blogu o mozaice stworzonej przez H. Krakowiaka, na budynku Uniwersytetu Zielonogórskiego, przedstawiającej J.Gagarina. Mozaika z Iłowej wykonana była zupełnie inaczej. Nie powstała w fragmentów płytek tak jak ta zielonogórska. Tworzyły ją z przestrzenne kafle, starannie formowane a aby przedstawić wszystko zgodnie z projektem. Ich twórca zadał sobie wiele trudu, aby w ten ciekawy sposób pokazać całe sceny z odległej przeszłości. Są tam rycerze, jeden z nich walczy ze smokiem. Może był to właściciel niedalekiek Wieży Rycerskiej w Dzietrzychowicech? Obok stała para ubrana w dawne stroje. Był też zamek, a może jakieś miasteczko. Zachwyciło mnie mozaikowe drzewo, słońce no i sam smok – bestia niezwykła. Próbowałam sobie wyobrazić historie, które przedstawiono za pomocą tych pięknych kafli.
Ale co to za niezwykłe dzieło, wykonane na zwyczajnym sklepie w małym miasteczku? Na szczęście szybko znalazłam odpowiedź na to pytanie. Niedaleko Iłowej w Mirostowicach Dolnych były kiedyś zakłady ceramiczne, w których przed wojną produkowano cegłę klinkierową,  a później ceramikę użytkową. To właśnie tam, jednym z projektantów był prawdopodobny twórca mozaiki Adam Sadulski. Nazwisko to nie jest powszechnie znane, ale na pewno wielu z Was kojarzy brązowe serwisy do kawy, dzbanki i wazony z czasów PRL-u – to były projekty Sadulskiego. Dobrze poszukałam i w swoim domu znalazłam kilka wyrobów ceramicznych, prawdopodobnie z Mirostowic prezentuję je na dwóch ostatanich fotografiach. 
Zmieniają się mody i kanony piękna. Czasem to, co odchodzi uznajemy za mało wartościowe. Może warto spojrzeć na to inaczej i starać się zachować takie niezwykłe pamiątki przeszłości. Myślę, że dobrze jest też  pamietać o tym, że proste przedmioty, które nas otaczają, zrobione w ogromnych  fabrykach, w setkach egzemplarzy, są dziełem konkternych osób.
Mozaika z Iłowej, nie jest w dobrej kondycji, na szczęście została wpisana do rejstru zabytków i może to uchroni ją przed zniszczeniem. 

















sobota, 10 grudnia 2022

Park Książęcy w Zatoniu posypany białym puchem

 

Każdy pretekst jest dobry, aby przyjechać do Zatonia. Tym razem zachęciła mnie wystawa Karkonoskich Aniołów Staroskrzydłych, wykonanych ze starych desek przez Panią Beatę Makutynowicz. Poza tym od dawna marzyłam o tym, aby pojechać do Zatonia, gdy spanie śnieg. Wszystko pięknie skomponowało się: do otulonego białym puchem Zatonie, przyleciały na chwilę Anioły z Karpacza. Niezwykłe, każdy z nich coś opowiada i każdy ma na pewno jakąś historię jak deska, z której został zrobiony. Przyglądałam im się uważnie, wyobrażając sobie jak artystka je tworzy: wybiera stare deski, zastanawia się, jaki Anioł z nich powstanie. Potem docina, układa, mocuje. Skrzydła już są, a jeszcze włosy, jasne ze sznurka albo rude z miedzianego drutu. Wyszłam z przytulnej oranżerii na krótki spacer po parku. Patrzyłam jak śnieg przyozdobił drzewa, podkreślił cieniutką smużką gałęzie, rozjaśnił. Minęło lato, odeszła jesień i zniknęły z parku radosne kolory. Wszędzie dookoła dominuje szarość, biel i czerń. Takie proste. Może warto popróbować czarno-białej fotografii. Pomyślałam o mojej „Zorce”, która leży nieużywana. Jednak chłód nie jest łaskawy dla staruszki, dlatego muszę poczekać na cieplejsze dni i znaleźć kogoś, kto wywołuje analogowe zdjęcia. Trochę wyszłam z wprawy, zapomniałam jak ustawia się przesłonę i czas naświetlania. Wszystko będę musiała sobie powtórzyć. Może to takie wyzwanie na przyszły rok?
Cieszę się, że dosłownie kilka kilometrów od mojego domu jest Zatonie - niezwykłe miejsce, które za każdym razem, gdy je odwiedzam, wygląda inaczej. Pięknie malują to miejsce pory roku. Byłam tu wiosną, latem i jesienią. Brakowało mi wycieczki zimowej. Kalendarzowa zima jeszcze nie rozpoczęła się, ale pogoda była dla mnie łaskawa i obsypała park białym puchem.