Ten niepozorny klon rośnie przy płocie jednego z domów w mojej okolicy w
Zielonej Górze i mijam go codziennie po drodze do pracy. Któregoś dnia
przyjrzałam mu się uważniej i z wrażenia zawołałam do samej siebie: „Niesamowite,
to drzewo rośnie w płocie!”. Ucieszyłam się, że takie cudo odkryłam w miejscu,
w których wydawałoby się, że nie ma nic ciekawego. Kolejne drzewo do sporej już
kolekcji. Miło będzie spoglądać na nie co rano, podziwiać pierwsze listki,
cieszyć oczy soczystą zielenią, a potem pięknymi jesiennymi kolorami. A przede
wszystkim patrzeć jak sobie radzi z tym płotem, który wdziera się w jego pień i
z siatką, która wrasta w korę. Lubię takie drzewa, pokazują jak przyroda
przystosowuje się do miejskich warunków, jak rośnie pomimo tego, że przeszkodą jest
na przykład płot. Nie mogę powstrzymać się od refleksji. Spotkania z drzewami
podobnie jak ławeczki tak jakoś automatycznie prowokują mnie do różnych przemyśleń.
Nie mogę więc powstrzymać się od refleksji: Jakie płoty przeszkadzają nam we
wzrastaniu? Jaka siatka wbija się w nas nie pozwalając rozwijać się? Patrząc na ten klon widzę, że można rozwijać się nawet wtedy, gdy coś nam przeszkadza. Drzewo z siatką nastraja bardzo optymistycznie. Dobrze łykać taką poranną dawkę optymizmu.