Teraz
wszystko dosłownie oszalało zielenią i jest to dobry moment, żeby wybrać się do jednego
z wielu niedużych miasteczek na zachodzie Polski i podziwiać jego uroki.
Odwiedziłam Myślibórz w lutym i miałam okazję pospacerować chwilę nad jeziorem. Dzień był pochmurny, a świat dookoła szarobury, jak to zwykle bywa podczas bezśnieżnej zimy. Na spacerze odkryłam kilka pięknych drzew co wcale mnie nie zdziwiło i maleńką wyspę. Od razu mnie zaintrygowała. Po niewielkim pomoście weszłam na nią i pomyślałam, że jest tam coś tajemniczego.
Stanęłam pośrodku wyspy, otaczały mnie drzewa. Głośno szumiały na wietrze.
Pewnie od lat powtarzają jakąś historię. Jaką? Przeczytałam niedawno, że
odkryto tam ślady grodziska z X wieku. A więc tysiąc lat temu wyspa była domem dla
ludzi. Może to o nich opowiadał wiatr w koronach drzew? Myślę, że jeszcze tu wrócę i czegoś ciekawego, dowiem się w Muzeum Pojezierza Myśliborskiego, mieszczącym się w dawnej Kaplicy św. Ducha. Sam budynek muzeum ma interesującą historię... Widziałam też kilka innych, intrygujących zabytków... Pewnie odnajdę wiatrak, który chciałyśmy z koleżanką koniecznie zobaczyć... Trochę tak jak puzzle układają się informacje o niewielkim miasteczku, do którego przyjechałam na niezwykłe, kobiece rekolekcje prowadzone w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Czym jeszcze zaskoczy mnie Myślibórz, gdy przyjadę tu ponownie?