Wędrowałam
ścieżkami i drogami opisanymi w mojej książce. Dziwnie się czułam, często wracam w te same miejsca. Teraz było inaczej, wchodziłam w Moją rowerową przestrzeń i dosłownie słyszałam w głowie własne słowa tez z małej zielonej książeczki. Jakbym odtwarzała coś z audiobooka. Taka zamyślona szłam Doliną Izery, pięknie
było podziwiać moją ulubienicę płynąca poniżej drogi i wsłuchiwać się w jej
szum. Tak jechałam tędy po burzy z gradem, którego kuleczki przetrwały w lesie do następnego dnia. Dotarłam do Bukovca. Nie mogłam znaleźć stonogi - przewróconego spróchniałego drzewa leżącego u podnóża tajemniczej góry, może całkiem się rozsypało. Potem to już było tylko kilka kroków do Jizerki. Skąpana w słońcu
wioska prezentowała się pięknie. Patrzyłam spod Bukovca na moje ulubione
domeczki rozrzucone po łące. Cieszyłam oczy tym widokiem. Podziwiałam
wszechobecne osty. Dobrze wrócić w ulubione miejsce i poczuć jak wspomnienia
mieszają się z nowymi wrażeniami. Jak zwykle spotkałam w osadzie dużo
rowerzystów i pieszych turystów.
Zmiany są nieuchronne, wszystko się zmienia, moja Jizerka też,
pojawiły się nowe budynki. Chciałam
wejść do hospudki "U pytláka Hennricha" w Chacie Jizerce, ale była
zamknięta. Nieczynne też było źródełko z kofolą Chata Pešákovna. Snułam się po
wiosce i zaglądałam w znane zakamarki. Znalazłam
ławeczkę, piękną, stała pomiędzy dwoma drzewami obok hotelu Panský dům. Ławeczka z widokiem na owce. Tak
jak kiedyś pasły się naprzeciwko. Teraz
do stada dołączyły kudłate krowy. Usiadłam na ławce, aby
tradycyjnie pozwolić sobie na chwilę refleksji.Tak nawet na urlopie warto zwolnić tempo i posiedzieć chwilę ze swoimi myślami. Żałowałam że nie mogłam tak jak kiedyś zjeść coś czeskiego i posiedzieć w sympatycznych, kameralnych salach Chaty Jizerki i Pešákovny. Może tylko w środku tygodnia
są zamknięte, a w weekendy tętnią życiem? Cieszyłam się, że opisałam obie Chaty
w mojej książce, że zatrzymałam chwile, które tam spędziłam. Wszystko
się zmienia, Jizerka też, ale dobrze, że pozostało tak wiele wspomnień.
Fajnie jest móc wrócić w miejsca, które się kocha. Czasami jest to kraina, czasami maleńka rzeczka, czasami ławeczka, czasami tylko cień grzejącego słońca z przeszłości. W tych cieniach kryją się najpiękniejsze wspomnienia, tym piękniejsze, że dotyczą także mojej pamięci. Ty masz skalę porównawczą w postaci książki i zdjęć. Ja mam swoją poezję i kilkadziesiąt zdjęć (w latach 80-tych - rarytas). Szukam w sobie wspomnień i widzę: młodą kobietkę, z długimi, kręconymi włosami, taszczącą ciężki, wypełniony słoikami (wtedy nie było w schroniskach nic do jedzenia), plecak na garbie. Jednak pomimo trudności byłam szczęśliwa, a najbardziej na Równi Pod Śnieżką i nie pytaj - dlaczego... Zdjęcia przepyszne!!!
OdpowiedzUsuńPisz te swoje wspomnienia, to tak jakbyś tam wracała. Dziękuję za miły komentarz.
Usuń