Nie spodziewałam się, że niedługi niedzielny
spacer może być aż tak zachwycający. Zabrałam kije i wybrałam się do lasu, zdecydowałam się na dłuższą trasę. Szybko dotarłam
do potoku Pustelnik, oj zrobił się chudziutki w te gorące dni. Niedaleko słychać było
dziwne skrzeczenie jakby wołanie. Zdziwiłam się. Wołanie było coraz bliżej, a
po chwili zmieniło się w znajome krakanie. To kruk. Siedział na drzewie nad źródłami
Pustelnika i wydawał z siebie przedziwne dźwięki. Dlaczego właśnie tam
przysiadł i co ogłaszał całej okolicy? Może powinnam sprawdzić czy pod jego
drzewem nie leżał jakiś zaczarowany kamień? Wędrowało mi się wspaniale Kije Samobije gnały
do przodu. Postanowiłam utrudnić drogę i poszłam trochę dookoła, a na dodatek pod górkę aby odwiedzić Samotnego Buka. Stał
dumnie pośród innych drzew. Już miałam odchodzić z tego miejsca i sięgnęłam po kije
i oniemiałam. Tuż przy mojej nodze był złamany młodziutki dąb. Bardzo dzielnie walczył o
swoje życie wypuszczając wszędzie pędy. Pięły się ku górze, z przewróconego pnia, jakby chciały stać się w przyszłości osobnymi drzewkami. Wzruszyło mnie to drzewo niepozorne maleństwo o wielkiej sile życia. Mam więc w lesie kolejnego znajomego, którego będę mogła odwiedzać podczas spacerów z kijami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz