piątek, 13 lutego 2015

Odwiedziny u „Koleżanek” w Studzieńcu 28.09.2014



  

    Wyjechałam trochę wcześniej niż planowałam – niesamowite – bo w niedzielę „wcześniej”  prawie nie istnieje dla mnie. Świat nie zdążył jeszcze ogrzać się w pięknym słońcu, więc czułam lekki chód i zmarzły mi ręce. Zatrzymałam się na chwilę w Zatoniu, przy pałacu, wypiłam klika łyków ciepłej herbaty i było lepiej. Psioczyłam na siebie, że nie wzięłam cieplejszych rękawiczek, przecież zawsze wożę ze sobą „walizkę” różnych, mniej lub bardziej potrzebnych, rzeczy.  Byłam bardzo przejęta, bo wybrałam się do moich "Koleżanek” w Studzieńcu, dawno tam nie byłam. Po drodze mijałam Książ Śląski, niepozorną wioskę, ale z pałacem! … i murkiem, a raczej murem dawnego cmentarza. Miejsce to intrygowało mnie od dawna, więc nie mogłam sobie odmówić małej sesji fotograficznej. Murek z kamienia i rudy darniowej – uroczy, a pałac? Chyba już dawno zapomniał, że był pałacem. Jechałam wiec dalej, by zobaczyć kolejny zabytek w Studzieńcu i „Koleżanki”. Pałac, albo też dwór, był pięknie położony w parku, nad stawem. Niestety, jak większość starych budowli  w okolicy, stał się smutną ruiną.  Gdyby ktoś go uratował, odnowił, byłoby  to małe cacko. 
 „Koleżanki” dostojnie patrzyły na mnie, uwiecznione na kamiennych epitafiach z XVI w.,  wmurowanych w ścianę kościoła św. Wawrzyńca w Studzieńcu.  Za każdym razem, gdy tu przyjeżdżam, przyglądam się im uważnie. Nie pamiętam kiedy zaczęłam te zacne postacie z minionych wieków nazywać swoimi koleżankami.  Szukałam informacji kim były i okazuje się, że nie wiadomo, są herby rodów, jakieś napisy, ale trudno cokolwiek  ustalić.  Podczas tego wyjazdu miałam miłą niespodziankę. Koło kościoła spotkałam dwie panie, jedna z  nich, pani Janeczka,  przepięknym zabytkowym kluczem otworzyła mi piękne zabytkowe drzwi i mogłam zajrzeć do środka. Wnętrze kościoła oczarowało mnie, pobiegałam chwilę z aparatem, ale wiem, że muszę tu jeszcze raz przyjechać, żeby wszystko dokładniej zobaczyć i sfotografować.  

  Droga powrotna pełna była postojów. W Barcikowicach musiałam skręcić, aby zrobić zdjęcie starej stodole, a w Zatoniu wjechałam w boczną drogą by zobaczyć, jak się miewa smutny dom, ano smutno. Szkoda, że nikt go nie remontuje.  Kawałek dalej wypatrzyłam jeszcze jedną stodołę o budowie szachulcowej.  Dłuższy przystanek zrobiłam przy pałacu, na mojej ulubionej ławeczce. Słońce pięknie oświetlało stare mury, a ja posilałam się szarlotką. Wyjeżdżając śmiałam się, że moje ostatnie wycieczki powinnam zatytułować „podróże z szarlotką”, bo ciągle się nią objadam. Z trudem zmobilizowałam się, żeby wracać domu i było to mało skuteczne. Tuż przed Zieloną Górą skręciłam w las, żeby zobaczyć wodospad, kaskadę, nie wiem jak to nazwać. Zbudowano ją na małym strumieniu,  płynącym przez las, jest to chyba Dłubinia, ale muszę to jeszcze dokładnie sprawdzić. Ucieszył mnie ten  widok, przypomniał  wszystkie piękne, górskie potoki, które widziałam w wakacje… 

Pałac w Książu Śląskim
Brama cmentarza w Książu Śląskim
Mur cmentarza - Książ Śląski
Pałac w Studzieńcu
Staw przy Pałacu w Studzieńcu
Pałac w Studzieńcu
Pałac w Studzieńcu
Pałac w Studzieńcu
Pałac w Studzieńcu
Pałac w Studzieńcu
Kościół św. Wawrzyńca w Studzieńcu
Kościół św. Wawrzyńca w Studzieńcu
Kościół św. Wawrzyńca w Studzieńcu
Zabytkowy klucz do Kościoła św. Wawrzyńca w Studzieńcu
Dzwonnica Kościoła św. Wawrzyńca w Studzieńcu
Moje "Koleżanki"







Stodoła w Barcikowicach
"Smutny dom" w Zatoniu
Drzwi do "Smutnego domu"
Stara stodoła w Zatoniu
Kaskada na Dłubini
Dłubinia
Dłubinia
Dłubinia


2 komentarze:

  1. Właściwie, wpadłam w sieci Twojego bloga Marysiu. Dzisiaj nie mogłam zasnąć i tak sobie wskoczyłam - na chwilkę, pomyślałam... a tu zdjęcie klucza. Zadumałam się nad nim. Ki czort. Klucz do... może do... No nie, muszę to sprawdzić. Klucz okazał się być zabytkowy i prowadził do zabytkowego kościółka. Zdjęcia pooglądałam, ale klucz dalej przyciągał moją uwagę. Wracałam do niego chyba z 5 razy. Za każdym razem było w nim coś bardziej interesującego. Wreszcie za szóstym razem olśniło mnie. Przecież podobnym otwierałam tyle razy kościół Św. Marcina w Świdnicy, gdy szłyśmy w sobotę sprzątać kościół przed niedzielną mszą.
    Przyjrzałam się także "kamiennym koleżankom" Powiem tak: Zazdrość to brzydka cecha, ale ja zazdroszczę im ich kreacji i biżuterii.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pięknie taki mały kluczyk, a tak wiele różnych myśli :) Bardzo ucieszyłam się że mogłam go wziąć do ręki a potem sfotografować. Pozdrawiam

      Usuń