Uwielbiam
wracać w te same miejsca, a szczególnie tam gdzie dawno nie byłam. Pięknym zakątkiem, w który nie zaglądałam
przez wiele lat są Rudawy Janowickie. Latem nie udało mi się uczciwie
pospacerować ich szlakami, ale odwiedziłam ciekawe miejscowości leżące u stóp
tych niezwykłych gór. Jeną z tych miejscowości były Karpniki, niewielka wioska z
przepięknym Zamkiem, leżąca u podnóży Gór Sokolich. Wiele lat temu byłam tam i
przechodziłam kolo Zamku, wtedy nie mogłam wejść do środka. Stał smutny,
opuszczony i popadał w ruinę. Przeczytałam na stronie rezydencji, że Zamek w Karpnikach często zmieniał właścicieli. I wreszcie w 2009 roku trafił w ręce
kogoś, kto zadbał o zabytek. Teraz jest otwarty nie tylko dla gości hotelowych,
można wejść i zakosztować potraw serwowanych w restauracji, albo po prostu na
kawę i coś słodkiego. Piękne stare cacko odbudowane jest z szacunkiem dla
historii, ale wykorzystano tu nowoczesną technologię. Nie wszyscy wiedzą, że
ogrzewane jest ciepłem geotermalnym, bo podobnie jak w niedalekich Cieplicach, tutaj pod ziemią są źródła wód termalnych. Cieszy mnie każda odbudowana rezydencja i od
razu kradnie moje serce, przyciąga jak magnes. W piękny letni dzień nie wystarczyła
mi wizyta w Bukowcu. Poszłam do Karpnik do Zamku. Miło było posiedzieć na
pałacowym dziedzińcu i popijać pyszną kawę. Kolejne miejsce, które cieszy oczy
detalami zdobiącymi stare mury. Warto poczytać jego historię, która poprzez ród
Hohenzollernów wiąże się z historią Pałacu w Zaborze, o którym niedawno pisałam,
przy okazji wizyty jednego z przedstawicieli tej, słynnej w całej Europie, rodziny. Jaki ten świat mały i jak historia zakreśla niewidzialne kręgi, łączy
miejsca i ludzi. W jednej z sal, tuż pod sufitem, zamieszkał niezwykły gość z dalekiej
przeszłości. Renesansowy lew wymalowany na ścianie. Przypominał smoki z Zamku w Broniszowie, o których pisałam na tym blogu. Tego lwa dostrzegłam go, gdy już wychodziłam z rezydencji. Wydawało mi się,
że mrugnął do mnie okiem, nie wiem czy psotnie, czy zalotnie. Gdy wrócę
przyjrzę mu się uważniej. Trudno było rozstać się z takim miejscem. Spacer
dookoła budowli na chwilę oddalał ten nieprzyjemny moment. Zamek był piękne wkomponowany w
otoczenie i te góry niedaleko… i odkrycie, że w restauracji mają lwa...
Odkrywam ją w czasie wędrówek i wycieczek rowerowych, ale też próbuję odnaleźć w sobie. Nadszedł czas, aby dzielić się tą przestrzenią z innymi ludźmi.
sobota, 18 stycznia 2020
niedziela, 5 stycznia 2020
Zapach ołówków
Otworzyłam
pudełko i poczułam zapach nowiutkich ołówków. Było to niezwykłe doświadczenie,
które natychmiast przeniosło mnie w czasie, do początków mojego rysowania. Miałam
wtedy podobny zestaw, skrzętnie zbieranych ołówków, różnej twardości. Pamiętam,
że ich zapach wypełniał pokój za każdym razem, gdy otwierałam magiczne szare
pudełko po czeskich kredkach. Zachowałam je do dziś.
Ołówki
To powrót do początków, do tego, co odkryłam w sobie wiele lat temu i drzemało trochę uśpione budząc się na chwilę, co jakiś czas. Ołówki to delikatna kreska, dokładność i spokój, to moje drzewa.
To powrót do początków, do tego, co odkryłam w sobie wiele lat temu i drzemało trochę uśpione budząc się na chwilę, co jakiś czas. Ołówki to delikatna kreska, dokładność i spokój, to moje drzewa.
Akwarela
Ćwiczę
ją od jakiegoś czasu mniej lub bardziej zawzięcie. Podoba mi się jej
delikatność, ulotność. Jest jak mgiełka, powiew wiatru, domyślna i czasem
niedopowiedziana. Mam jeszcze mało wprawy i czasem, gdy biorę pędzel do ręki to
na papierze dzieje coś zupełnie dla mnie nieprzewidzianego. Akwarela to przeciwieństwo mojego
poukładania. Jeszcze tak nie umiem.
Farby
olejne
Wprowadzą
nowe zapachy do mojego malowania. Pozostawią konkretny ślad na płótnie. One są
bardziej przewidywalne i poukładane. Wyraziste.
Pastele
suche
To cała
gama barw i mnóstwo możliwość mieszania ich ze sobą. Ciekawa jestem, co z tego
wyniknie. Barwy są takie spontaniczne, a ja nie.
Mam
dużo marzeń i planów na ten zaczynający się rok.
Subskrybuj:
Posty (Atom)