Odwiedziłam w tym roku Opactwo Benedyktynów w Tyńcu, cysterski zespół klasztorny w Lubiążu. Mieszkałam w dawnym klasztorze jezuickim w Hradcu Králové. Na mojej i Oli liście wspaniałych zabytków pozostała jeszcze jedno wspaniałe miejsce – Pocysterskie Opactwo w Krzeszowie, nazywane często perłą baroku. Od wielu lat chciałam je zobaczyć. Wreszcie udało się to zrealizować, ponieważ do Krzeszowa łatwo było wstąpić podczas drogi powrotnej z czeskiego Hradca. Wieże opactwa widoczne z daleka ułatwiły dojazd, bo nawigacja, jak to często bywa, miała jakiś dziwny plan podróży. Na wyjazdy zabieram papierową tradycyjną mapkę, albo otwieram jakąś internetowa wersję. W naszym wycieczkowym duecie z Olą moim zadaniem jest sprawdzanie tego, „co kombinuje” nawigacja. Bardzo żałuję, że nie zapisywałam przeróżnych zabawnych historii, kiedy aplikacja miała jakiś sekretny plan wpuszczenia nas w przysłowiowe maliny. Tym razem bez problemu dotarłyśmy do Krzeszowa. Wybrałyśmy jedną z kilku tras turystycznych, wersję z audiobookiem i rozpoczęłyśmy od Kościoła Brackiego pw. św. Józefa. Bardzo lubię podziwiać style architektury, uczyć się rozpoznawania ich najważniejszych cechy. Barok trudno opisać. Bogactwo detali może czasem przytłaczać. Dla zwykłego odbiorcy, jakim jestem, to przede wszystkim wrażenia. Spoglądam na zdobienia, na które można godzinami patrzeć i wyjść z poczuciem, że nie wszystko się dostrzegło. Najważniejszym odczuciem jest piękno. W każdej epoce właśnie dążenie do piękna było istotne dla budujących świątynie. Na przestrzeni dziejów różnie to piękno rozumiano i różnie je teraz odbieramy. Wszystko to co podziwiamy w opactwie w Krzeszowie powstało dzięki pracy wielu rzemieślników. Posługiwali się oni prostymi narzędziami, zupełnie bez porównania z dzisiejszą technologią. Wędrując z audiobookiem zwiedziłyśmy z Olą: Kościół Bracki pw. Św. Józefa, zobaczyłyśmy Bazylikę Mniejszą pw. Wniebowzięcia NMP. W ołtarzu tej świątyni umieszczono niewielką ikonę Matki Bożej Łaskawej pochodzącą z XIII wieku, najstarszą ikonę w Polsce i w Europie Środkowej. Nasza trasa turystyczna prowadziła do Mauzoleum Piastów Śląskich i na cmentarz. Weszłyśmy też do klasztornych podziemi. W pocysterskim opactwie największe wrażenie zrobiły na mnie freski zdobiące Kościół Bracki. Ich twórcą był Michael Willmann, nazywany śląskim Rembrandtem. Słyszałam o nim zwiedzając Lubiąż. Polichromie Willmanna przedstawiają postać św. Józefa i jego rolę w historii zbawienia. Na jednym z fresków pokazał Świętą Rodzinę spacerującą nad strumieniem, wśród drzew, w scenerii przypominającej krajobrazy Dolnego Śląska. Wszyscy ubrani są w stroje z czasów współczesnych malarzowi. To właśnie tam dostrzegłam Maryję w kapeluszu, o której dowiedziałam się wiele lat temu i bardzo chciałam ją zobaczyć. Na kilku innych obrazach Willmann „ukrył” samego siebie. Znawcy sztuki dopatrują się w tym przedstawienia przemiany postawy artysty. Od odrzucającego wiarę do słuchającego nauczania młodziutkiego Jezusa w świątyni. Z wielkim zainteresowaniem czytam teraz na stronie opactwa różne ciekawostki o dziele śląskiego Rembrandta. Podziwiam jego talent, ale też dowcip i odwagę w przedstawieniu siebie i biblijnych postaci.
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś wrócę do Krzeszowa i będę mogła opisać inne szczegóły wystroju barkowej perełki.