Wieka Izerska Łąka |
Mała Izerska Łąka z wioską Jizerką |
Czasem
śmieszy mnie to, że Góry Izerskie kojarzą mi się przede wszystkim z łąkami.
Pierwszą jest Wielka Izerska Łąka z jednym ocalałym budynkiem -
Chatką Górzystów, a drugą Mała Izerska Łąka z wioską Jizerką -
urokliwymi domeczkami rozsianymi po pagórkach. Gdy planuję przyjazd w te strony
myślę przede wszystkim o ogromnych przestrzeniach porośniętych trawą. Ta
niezwykła kraina była celem jednej z moich wycieczek rowerowych. Bałam się
trochę tej trasy, bo wydawała mi się najbardziej górska z zaplanowanych, a na
dodatek z długim stromym zjazdem w Czechach. Góry zawsze były i są dla mnie
łaskawe, czuję się w nich bezpiecznie. Jednak kilka lat temu dały mi
ostrzeżenie. Paskudnie wywróciłam się z rowerem na prostej drodze i miałam
poważną wątpliwość, czy moje kolano jest w jednym kawałku. Na szczęście było, a
zimna woda Izery uśmierzyła ból i mogłam wrócić do Szklarskiej Poręby. To
zdarzenie pozostało w mojej pamięci i sprawiło, że czułam jeszcze większy
respekt przed górami i dlatego na moją wycieczkę wybrałam się w
niedzielę, kiedy na szlakach jest wielu rowerzystów.
Kilka
lat wcześniej wdrapałam się z rowerem na Stóg Izerski objadając się po drodze
malinami. Tym razem byłam wygodniejsza i wjechałam gondolą. Dostałam do swojej
dyspozycji cały wagonik, a obsługa pomogła wprowadzić i wyprowadzić rower.
Dziwnie się czułam, bo przyzwyczaiłam się do tego, że wszędzie sama muszę
szarpać się z rowerem. Z góry roztaczał się piękny widok. W dole był
Świeradów – małe domki rozsypane jak klocki na zielonym dywanie, za nimi Góra
Tarczowa, a jeszcze dalej ogromna przestrzeń, w którą można się zapatrzeć
...
Niepotrzebnie
zjechałam do rowerowego szlaku, może lepiej był wybrać trasę przez Łącznik i
Drogę telefoniczną do Drwali. Nadłożyłam trochę kilomerów, ale z wielką radością
powitałam jedno z piękniejszych miejsc w Górach Izerskich - Halę Izerską -
Wielką Izerską Łąkę. Czułam się tak jakbym przyjechała w odwiedziny do
znajomych. Przyglądałam się wszystkim cudom tego zakątka. Brzozy karłowate
podmarzły trochę tej zimy. Małe ptaszki kryły się w trawach i wesoło ćwierkały
na powitanie. Patrzyłam na piękną przestrzeń otoczoną górami i lasami. Tym
razem nie zabawiłam tu zbyt długo chciałam przecież przejechać na czeską stronę
i zobaczyć nieznane mi zakątki. Odwiedziłam Chatkę Górzystów. Miło było usiąść
na chwilę wypić herbatę i porozmawiać z kimś, kto dosiadł się do stolika. Ruszyłam
w kierunku osady Orle. Zatrzymałam się nad Izerą, niedaleko Kobylej Łąki.
Zawsze tu przystaję i patrzę na rzekę. Miała przepiękną barwę,
a świat odbijał się w jej wodach. Wystające ponad wodę kamienie
podkreślały urok rzeki. Płynęła spokojnie, jakby od niechcenia. Rozstałam
się na chwilę z moją ulubienicą. Skręciłam na drogę prowadzącą do
granicznego mostku. Pilnował go św. Nepomucen. Tu Izera jakby się chowała
pomiędzy rozsypanymi kamieniami i tworzyła z nimi piękne, niepowtarzalne,
naturalne kompozycje. Dalej musiałam wdrapać się na wzniesienie z rowerem
pokonując co chwilkę progi wodne. Tak dotarłam do Jizerki. Wioska zachwyciła
mnie już wcześniej. Z wielką radością wróciłam tu i patrzyłam na Bukovec -
tajemniczą górę królującą nad okolicą i domki rozsiane po łące. Wśród nich była Pešákovna -mała
chatka, moje ulubione miejsce zakupu kofoli. Wypiłam ten pyszny napój i
wyruszyłam w nieznane. Nigdy wcześniej nie byłam w tej części gór. Miejsca,
które po drodze zobaczyłam zrobiły na mnie niesamowite wrażenie. Pierwszy raz
widziałam Rašeliniště Jizerky – torfowisko Jizerki, które dosłownie
zauroczyło mnie potokami i rosnącymi w nich kępkami roślin. Wyglądały jak bujne,
zielone czupryny wystające z wody. Spoglądając na Smrka, pojawiającego się co
chwilę pomiędzy drzewami, dojechałam do Smědavy. Zaszokowała mnie ilością rowerów
stojących przed chatą.
Zjechałam
szosą do Bílego Potoku i był to dla mnie ogromny wyczyn. Nie wiem z
jaką prędkością jechałam, była to chyba prędkość światła. Cały czas miałam
wielki dylemat: śmignąć szybko z góry - czując wiatr we włosach i obłęd w
oczach, czy też przystanąć by rzucić okiem na to co mijałam. Zatrzymałam się i
cieszyłam oczy. Przy szosie szumiała Smědá. Kilka dni później jej
wzburzone wody zniszczyły całą okolicę.
Dotarłam
do Bílego Potoku. Góry Izerskie w tym miejscu były zupełnie inne niż
u nas, wznosiły się stromymi skałami tuż za domami. Gdzieś po lewej stronie
była Bártlova bouda gdy ją odwiedziłam miałam wrażenie, że czas
zatrzymał się tam w latach 80-tych XX wieku. Patrzyłam z podziwem na
okazałe budynki oraz małe niepozorne zabudowania wciśnięte pomiędzy szczyty.
Poczułam wielką radość znowu byłam na Ziemi Frydlanckiej. Przejechałam przez Bílý
Potok. Chyba wrócę tu żeby lepiej przyjrzeć się pięknym domom
przysłupowym. Może jakoś dotrę do Chaty Hubertki i Anděla strážnego zawieszonego
na drzewie przy szlaku. Głowę miałam pełną pomysłów i planów. Zatrzymałam się
na chwilę w Hejnicach i zwiedziłam bazylikę. Niestety pora było wracać.
Najkrótsza droga prowadziła przez Lázně Libverda urocze uzdrowisko
otoczone vyhlídkami - pięknymi punktami widokowymi. Miałam trochę
czasu, więc pojechałam inaczej - przez Raspenavę. Minęłam Nové Město pod
Smrkem, na końcu którego jest cmentarz z zabytkowym Mauzoleum
Klingera, potem kilka pagórków i dotarłam do Czerniawy gdzie mieszkałam.
Pozostały
we mnie te piękne górskie krajobrazy, a w mojej wyobraźni powstała mapa. Oprócz
Dwóch łąk są na niej jeszcze inne ciekawe krainy…
Wszystko to znajdziecie w mojej książce: "Izery. Moja rowerowa przestrzeń"
Wszystko to znajdziecie w mojej książce: "Izery. Moja rowerowa przestrzeń"
Zainteresowanych książką proszę o kontakt mailowy: maria.dolczewska@wp.pl
albo poprzez stronę na facebooku: Maria Dolczewska - Izery. Moja rowerowa przestrzeń
Czytam, czytam po kilka razy i brakuje mi słów! Pięknie opisane, dopełnieniem są wyjątkowe zdjęcia. Czytam i przypominam sobie swoje wędrówki tymi samymi ścieżkami. (Biegnę po mapę, nie mogąc wyjść z podziwu ile kilometrów przejechałaś tego dnia - odliczę oczywiście ok.2,5 na wjazd gondolką ;-)). Pozdrawiam Sąsiadko!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję ze miłe słowa. Dobrze wiesz jak tam pięknie :) Pamiętam, że podczas tego urlopu moje wycieczki zaczęły się od awarii licznika więc nie wiem ile kilometrów zrobiłam. Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten artykuł. Okolice miłe mojemu sercu. Jeżdżę tu z prawdziwą radością. A opisy łąk i inne jak zwykle wspaniałe. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję. To są naprawdę zaczarowane miejsca :)
UsuńChyba trza się w te rejony ruszyć :).
OdpowiedzUsuń:) Koniecznie
Usuń