sobota, 24 lutego 2024

„Moja przestrzeń” – książka nie tylko o drzewach i ławeczkach

 


„Moja przestrzeń” to książka, która „pisała się” przez wiele lat wędrówek i wyjazdów. Wybrałam do niej teksty opowiadające o spotkaniach z przepięknymi drzewami. Każde z nich ma w sobie to coś, co sprawia, że zatrzymuję się, oglądam uważnie i robię mnóstwo zdjęć. Potem, gdy jest to możliwe odwiedzam to drzewo, jak starego znajomego i sprawdzam jak się miewa. Czy wiatr nie uszkodził gałęzi, jak rośnie i rozkwita kolejnej wiosny. W mojej nowej książce znalazły się też napotkane po drodze ławeczki. Intrygujące i gościnne, doskonałe na chwilę odpoczynku, refleksji i rozmowy ze sobą. Zapraszam w miejsca znane z bloga: do Świnoujścia, w okolice Zielonej Góry, do nieistniejącej wioski w Karkonoszach i w wiele innych. Czytelnicy mojej pierwszej książki odnajdą tu też znajome wątki.  
„Moja przestrzeń” jest subiektywnym spojrzeniem na otaczający mnie świat, zapisem przemyśleń inspirowanych pięknem przyrody i niezwykłością miejsc, które odwiedzałam. Dzielę się nimi z każdym, kto weźmie książkę do ręki i zachęcam do poszukiwań własnej przestrzeni.
Trudno było mi wybrać drzewa i ławki spośród wielu opisanych na blogu. Zaczęłam więc od moich ulubionych oraz tych najstarszych w sporej kolekcji, która powstała przez prawie dziesięć lat prowadzenia bloga.
Wydanie książki tym razem powierzyłam jeleniogórskiemu Wydawnictwu AdRem. Bardzo dziękuję za wspaniałą współpracę; Pani Reginie Chrześcijańskiej za życzliwość, a Pani Natalii Jaskólskiej, za wyczarowanie z moich zdjęć pięknej okładki i magicznych ilustracji do tekstu.
Jestem wdzięczna mojej rodzinie, przyjaciołom i znajomym za nieustanne wsparcie w tworzeniu. Dziękuję, że jesteście. 

Zapraszam do lektury. Książka została wydana w niewielkim nakładzie i jest dostępna tylko u mnie. Zainteresowanych zakupem proszę o kontakt mailowy: maria.dolczewska@wp.pl











piątek, 16 lutego 2024

Lednickie piękności


Spacerując po Lednicach przyglądałam się drzewom - to taka moja nieuleczalna choroba. Na początku, jakby na powitanie ukazał się wysmukły dąb kolumnowy. Rósł przy jednej z ulic. Bardzo lubię tę odmianę. Czesi chyba też, bo w miastach naszych sąsiadów widuję te dęby częściej niż u nas. W parku, otaczającym piękny lednicki pałac, znalazłam drzewa sędziwe, czyli stare okazy, niektóre z nich uznano za pomniki przyrody. Spotkałam wiele drzew weterańskich, tak nazywa się drzewa z widocznymi śladami uszkodzeń, po różnych zawieruchach. Mijałam świadków, tak opisuje się martwe pnie lub inne pozostałości po rosnącym okazie. Podoba mi się ta personalizacja drzew stosowana w dendrologii. Myślę, że w ten sposób zwraca się uwagę na fakt, że oprócz pomników przyrody, jest bardzo dużo innych drzew, cennych dla środowiska i krajobrazu. Na swoim blogu sama często personalizuję drzewa, rozmawiam nimi, idę lub jadę na spotkanie jakby byli znajomymi. No, może kiedyś przemówią do mnie, ale nie wiem, jakby to się dla mnie skończyło ;) 
Żałowałam, że nie znalazłam w Lednicach żadnego przewodnika dendrologicznego. W parku rosło sporo okazów, których gatunku nie potrafiłam określić. 
Najbardziej zaintrygowało mnie rozłożyste drzewo z koroną tworzącą duży baldachim. Jego pokręcone gałęzie wiły się jak węże. Dziwne Drzewo - tak je nazwałam, ale nie mam pojęcia jaki to gatunek. Mijałam przepiękne okazy lip, platanów i dębów, a wśród nich był Przewrócony Dąb. Przedstawiłam go we wpisie o lednickiej ławeczce. Przy stawie rosły Bocianie Drzewa. Niektóre z nich to byli już świadkowie. Nie sposób opisać wszystkich piękności, które mijałam po drodze. Bardzo ucieszył mnie widok młodzieży – należał do niej buk odmiany strzępolistnej. Są to rzadkie drzewa i należą do ścisłej czołówki w rankingu najbardziej ulubionych przeze mnie. 























poniedziałek, 5 lutego 2024

Ławeczka w Lednicach – warsztaty rozwojowe w spokojnym zaciszu



Każdy park ma swoje zakamarki. Urocze miejsca gdzie turyści rzadziej zaglądają. Podobnie było w Lednicach. Przy pałacu gromadziły się tłumy, rozchodziły się alejkami do atrakcji opisanych w przewodnikach. Ruszyłyśmy więc z Olą w najdalszy zakątek parku. Gdzieś po drodze stała niepozorna ławeczka pod jaworem. Wyglądała na starą i taką zamyśloną.  Za nią teren opadał, a ścieżka, którą szłyśmy prowadziła niewielkim wąwozem…

W ubiegłym roku brałam udział w kilku warsztatach rozwojowych. Był to dla mnie fantastycznie spędzony czas, dobre treści, wspaniali ludzie. Kilka dni temu chciałam zapisać się na kolejne warsztaty, ale pomyślałam NIE!
Może po prostu potrzebuję ławeczki takiej, na której usiądę i posłucham swoich myśli. Pogadam ze sobą o tym, co akceptuję, a co nie, co mnie buduje i sprawia, że idę dalej, a co blokuje. Przygotowywałam właśnie wpis o Lenicach i znalazłam zdjęcie tej skromnej ławki stojącej gdzieś na obrzeżach parku. Kontrastowała z przepychem pałacu, a jej otoczenie z dobrze zaprojektowanymi klombami. Pomyślałam, że byłaby doskonałą ławeczką na moje warsztaty rozwojowe. Tuż obok niej widziałam dąb, który przewrócił się, ale dalej rósł!  Wzloty i upadki odkrywanie mocnych stron, akceptowanie niepowodzeń, determinacja i siła żeby rosnąć pomimo upadku. Wszystko było w tym zacisznym zakątku w parku w Lednicach, w obrazach stworzonych przez przyrodę. Cisza spokój i możliwość usłyszenia własnych myśli. Nie jestem przeciwna warsztatom rozwojowym, ale czasem dobrze popatrzeć na to, co nas otacza i posłuchać siebie. 








sobota, 3 lutego 2024

Czeskie wakacje. Lednice - morawskie wino i ołówek




Czeskich wakacji ciąg dalszy.
Z Ołomuńca jechałyśmy z Olą na południe, omijając Brno. Po kilku godzinach byłyśmy w miejscu zapierającym dech w piersiach, w Lednicach. Położone na Morawach miasteczko to  prawdziwy raj dla miłośników zamków i parków bogatych w różne formy architektury ogrodowej. Lednic nie sposób opisać. Spędziłyśmy tam dwa dni snując się godzinami po pałacowym parku. Otaczające mnie piękno robiło tak ogromne wrażenie, że często zapominałam robić zdjęciach. Przyglądałam się uważnie ławeczkom i drzewom. Opiszę je w kolejnych wpisach na blogu. 
Jedną z atrakcji lednickiego parku był rejs statkiem, popłynęłyśmy nim do minaretu, którego jasna, strzelista wieża górowała nad okolicą. Od przewodnika dowiedziałam się, że tą niezwykłą budowlę zaprojektował austriacki architekt Józef Hardtmuth. Jego postać zaintrygowała mnie. W 1790 roku założył we Wiedniu fabrykę ołówków, przeniósł ją później do Czeskich Budziejowc. Ołówki i kredki firmy KOH I NOOR znam od dzieciństwa, ale nie przypuszczałam że pochodzą z zakładu o tak długiej historii. Do dzisiaj przetrwały zabytki projektowane przez Hardtmutha. Przetrwała też skala twardości ołówków zapoczątkowana w jego fabryce. Sama często korzystałam z niej, gdy wiele lat temu zaczynałam swoją przygodę z rysowaniem. Ołówkami KOH I NOOR narysowałam swoje pierwsze drzewa. Nie przypuszczałam, że podczas wakacyjnego zwiedzania zrobię sobie małą wycieczkę w czasy mojej młodości, a zabytkowy minaret będzie kojarzył mi się z ołówkiem.
Myślę, że w Lednicach każdy znajdzie coś dla siebie: niezwykły park, przepiękne wnętrza pałacu, akwedukt, minaret oraz inne budowle. Wszystkie atrakcje łączą alejki zaprojektowane tak, aby co chwilę zmieniał się krajobraz otaczający zwiedzającego. Watro pamiętać, że to, co pokazuję na swoich zdjęciach jest tylko fragmentem Lednicko-valtickiego areálu czyli Zespołu pałacowo parkowego Lednice-Valtice, dawnej siedziby rodu Lichtensteinów. Okolica bogata jest w zabytki, ale Morawy to też winnice. Po całym dniu zwiedzania dobrze było przysiąść w zacisznym ogródku i delektować się lampką dobrego wina.