piątek, 21 września 2018

Zachwycająca Wschowa



W piękne letnie popołudnie przyjechałyśmy z koleżanką do Wschowy, miasta o niezwykłej historii - miasta królewskiego. Wschowa wcześniej zachwyciła koleżankę, a potem mnie. Udało nam się zobaczyć sporo pięknych zabytkowych miejsc, ale znalazłyśmy też czas, aby snuć się zwyczajnymi uliczkami, podziwiać detale, różne zakamarki i oglądać wystawy sklepowe. Bardzo intrygująca była kamieniczka z figurką Murzyna stojąca przy  ul.Niepodległości. Przygotowując wpis staram się odnaleźć informacje na temat ciekawych miejsc. Z umieszczonego w internecie artykułu dowiedziałam się, że figurka jest kopią XVIII wiecznego Murzyna z pióropuszem, ozdabiał fasadę apteki Pod Murzynem. Oryginał „odpoczywa” w zbiorach Muzeum Ziemi Wschowskiej. Kopia wróciła na dawne miejsce. W innym wpisie o Wschowie przeczytałam, że oglądany przez nas  zamek  był w XIX wieku  więzieniem. Przechodziłyśmy koło  pięknego portalu na jednym z budynków przy ul.Rzeźnickiej. Podeszłam bliżej, nie myliłam się, był bardzo stary, nad drzwiami umieszczono datę 1677. Uwielbiam takie niezwykłe, ale zarazem niepozorne miejsca. To nie koniec niespodzianek. Mijałyśmy po drodze, nieczynny kościół ewangelicki, okazał się wielką osobliwością. Jego wieża była kiedyś Bramą Polską, a budynek świątyni utworzono z dwóch sąsiadujących ze sobą kamienic.  Odwiedziłyśmy jeszcze dwa ważne miejsca królewskiego miasta: Lapidarium Rzeźby Nagrobnej utworzone w miejscu dawnego cmentarza ewangelickiego oraz Zespół klasztorny oo.Franciszkanów. O tych niezwykłych zabytkach przygotuję osobne wpisy. Zastanawiałam się, jaki motyw wybrać na obrazek tytułowy tego wpisu. Zdecydowałam, że będzie nim detal, rokokowy gazon wykonany z piaskowca z Lwiego Mostku postawionego w miejscu dawnej fosy. Kilka chwil we Wschowie wystarczyło abym poczuła magię tego królewskiego miasta, a jednocześnie niedosyt, że byłam tam tak krótko. 
Więcej informacji  o Wschowie można przeczytać na stronach:  
http://wschowa.pl/page/atrakcje-turystyczne




























czwartek, 13 września 2018

Prawie jak nad morzem - wydmy śródlądowe w Bojadłach



Słyszałam tych wydmach kilka lat temu i bardzo mnie zaintrygowały. Latem podczas wizyty w pałacu w Bojadałch miałam okazję zobaczyć je na własne oczy. Od 2002 roku są użytkiem ekologicznym o nazwie „Cypel” i podlegają ochronie. Wydmy kojarzą mi się z wakacjami nad Bałtykiem, ale też z pustynią. Niesamowite, że mogłam podziwiać je w niedużej wiosce położonej kilkaset kilometrów od morza, tuż obok zabudowań. Gdyby nie tablica postawiona przy drodze, mogłabym je po prostu przegapić. Były niewielkie, więc jeżeli przyszła mi na myśl pustynia to taka zminiaturyzowana. Zrobiłam kilka kroków w lewo od drogi i znalazłam się w innym świecie. Patrzyłam na mały pagórek złocący się ziarnami piasku, porośnięty skarłowaciałymi sosnami i bardzo skąpą roślinnością. Ponad wydmami po niebieskim niebie płynęły puszyste obłoki. Widok niezwykły. Warto zobaczyć tę ciekawostkę przyrodniczą położoną niedaleko od Zielonej Góry. Myślę, że niewiele osób wie o niej.















czwartek, 6 września 2018

Silna Brzoza z Jizerki i inne przydrożne piękności


Przydrożne drzewa są niepozorne i czasem wręcz niezauważalne. Najczęściej przyglądamy się okazom pomnikowym i różnym parkowym pięknościom. Te zwyczajne, rosnące przy drogach, po prostu mijamy gnając gdzieś przed siebie.
W czasie urlopu chodziłam po Górach Izerskich, Karkonoszach i jak zwykle oglądałam drzewa, tym razem podziwiałam te skromniejsze, a czasem to co z nich pozostało.
Zafascynowana książką Petera Wohllebena "Sekretne życie drzew" przypatrywałam się im nieco uważniej. Przewrócone drzewo, pozostawione tam gdzie upadło powoli zmieniało się w próchno. Inne, skaleczone przez jakąś maszynę „płakało” kroplami żywicy. Znalazłam też buk, który przytulał się do świerka. Już wiem, że to wcale nie z sympatii. Buk nie jest wcale taki milusi. Jego korzenie wrastają w każdą szczelinę między korzeniami świerka, wysysają wodę i składniki odżywcze, a  pień  szybko wyrasta ponad inne drzewa i zabiera im życiodajne słoneczne światło. Za kilkadziesiąt lat okaże się, kto przetrwa buk czy świerk. Natura rządzi się swoimi prawami, nawet w miejscach mocno przekształconych przez człowieka.
Te wszystkie przydrożne okazy towarzyszyły mi w wędrówce, ale stały jakby w bezruchu, wrośnięte korzeniami w ziemię. Im mocniej, tym dla nich lepiej. Patrzyłam, jak tańczą na wietrze i pomyślałam jak silne muszą być ich korzenie, żeby utrzymać całą koronę podczas większej wichury. Pozorny bezruch, wrastanie w glebę i wyrastanie ku górze to ich cale życie. 
Zastanawiałam się, które z drzew rosnących przy górskich szlakach, najbardziej oczarowało mnie i wzruszyło. Była to brzoza rosnąca niedaleko Chaty Pešákovny w Jizerce. Miała piękną, wyjątkowo białą korę. Brzozy rzadko przykuwają moją uwagę, no właśnie są takie niepozorne i zwyczajne. Gdy patrzyłam na tę z Jizerki wydawała mi się krucha i delikatna. A przecież drzewo, które wyrosło w górach musi być silne i wytrzymałe na zmienne warunki pogody. Silna Brzoza jest pierwszym drzewem, które będzie miało swój akwarelowy portret. Mam nadzieję, że inni moi ulubieńcy też doczekają się swoich podobizn.