czwartek, 31 grudnia 2020

Ławeczki na Nowy Rok - Ławeczki Nadziei

Lubniewice fot. Justyna Grzybek

Od przesympatycznych Czytelników mojego bloga Justyny i Andrzeja dostałam zdjęcia kilku ławeczek. Bardzo dziękuję, za ten miły prezent. Ławki są z Lubniewic, Łagowa i z Beskidu Śląskiego, z widokiem na jeziora, Zamek Joannitów i góry. Chętnie posiedziałabym chwilkę na każdej i popatrzyła na piękną przestrzeń, która je otacza. Myślę, że byłoby to doskonałe miejsce na powitanie 2021 roku! Warto więc, chociaż w wyobraźni, przenieść się na nad jezioro, w okolice łagowskiego zamku albo w góry, a może macie inne ulubione miejsca. 
Święta Bożego Narodzenia były dla mnie czasem Wiary. Nowy Rok jest czasem Nadziei. Więc bardzo chętnie rozsiadłabym się na jakiejś noworocznej ławeczce i z nadzieją popatrzyła na to, co przyniesie 2021 rok. Może wreszcie tak bardzo wyczekiwane, mocno zalegle, spotkania autorskie i rozmowy z ludźmi, z którymi mogę dzielić się swoimi pasjami? Kolejne nieodkryte, tajemnicze źródła wypływających spod zwyczajnych świerków? Może podczas swoich wędrówek znajdę nowe ławeczki, piękne krajobrazy i niezwykłe drzewa? Może znowu wsiądę na swoją Czerwoną Piękność i wyruszę odkrywać nieznane miejsca, aby potem opisać je na swoim blogu? Może zrobię kolejne kilkaset zdjęć i namaluję jeszcze kilka ładnych obrazków? Wszystko to czeka na mnie w przestrzeni Nowego Roku, dlatego witam go z ogromną Nadzieją i tej Nadziei życzę Wam wszystkim!

Beskid Śląski fot. Andrzej Wysołuch

Beskid Śląski fot. Andrzej Wysołuch

Beskid Śląski fot. Andrzej Wysołuch

Lubniewice fot. Justyna Grzybek
Lubniewice fot. Justyna Grzybek

Łagów fot. Justyna Grzybek

Łagów fot. Justyna Grzybek

Łagów fot. Justyna Grzybek


czwartek, 17 grudnia 2020

Most Grunwaldzki we Wrocławiu

 

W tym roku skończył 110 lat i ma się całkiem dobrze. Przez kilka lat podziwiałam go z okien autobusu i tramwaju. W końcu doczekał się sesji fotograficznej i swojej opowieści na blogu. Most Grunwaldzki (przed wojną Kaiserbrücke) powstawał w latach 1908 -1910 i ma niespotykaną budowę. Zawieszony nie jest linach, jak inne wiszące mosty, lecz na pasmach blachy i właśnie to stanowi unikatowe rozwiązanie techniczne, niespotykane nigdzie na świecie. Wykonanie tego niezwykłego mostu, zaprojektowanego przez Richarda Plüddemanna, powierzono zielonogórskim zakładom Beuchelt u. Co.
Przyglądałam się detalom metalowej konstrukcji. Takie „żelastwo” nieustannie wywołuje mój zachwyt i podziw. Zastanawiam się jak budowla powstawała w głowie projektanta, te wszystkie szkice i wyliczenia, czy będzie trzymać się przez lata. Oglądałam nity, pasy blachy, a także podtrzymujące całą konstrukcję granitowe pylony. Wszystko ciężkie, monumentalne, chociaż i tak według mnie piękne. Dla porównania warto zerknąć na stare fotografie i zobaczyć pierwotną, przedwojenną konstrukcję. Zdobiły ją cztery wieże nakryte hełmami. Podczas powojennej odbudowy nie przywrócono tego oryginalnego wyglądu.
Tym razem na piechotę, a nie autobusem czy tramwajem, wędrowałam mostem na drugą stronę Odry, w kierunku Placu Grunwaldzkiego. Cieszyłam sie z ładnej pogody i łapałam z zachwytem różne ujęcia szczagółów budowli i jej otoczenia. Pod jednym z pylonów zgrabnie schował się SkyTower, najwyższy budynek Wrocławia. Pod drugim, jak w okienku, widać wieżowce „Manhattanu”. One, chociaż młodsze od mostu, też są ciekawostką architektoniczną i czekają na swój wpis na blogu. Zapraszam na wirtualny spacer.





































czwartek, 10 grudnia 2020

Głazy narzutowe przy u. Podgornej w Zielonej Górze

Lubię kamienie i często przywożę je z różnych wycieczek. Całkiem niedawno przypomniałam sobie, że w Zielonej Górze jest kilka ciekawych okazów, „trochę” większych niż te moje. Bardzo piękne znajdują się na skwerze koło budynków Uniwersytetu Zielonogórskiego przy ul. Podgórnej. Nie leżą na swoim naturalnym miejscu, przed laty zostały zgromadzone przez pracowników Wyższej Szkoły Inżynierskiej (obecnie Uniwersytet Zielonogórski). Uznano je za pomnik przyrody, chociaż gdzieś przeczytałam, że tylko jeden z nich jest pomnikiem. Jednak nie wiadomo który, taka mała zagadka! Gdy przygotowywałam zdjęcia do wpisu o mozaice z Gagarinem „odwiedziłam” też kamienie, a raczej głazy narzutowe. Stały na ceglanych postumentach, niektóre spadły z nich, albo od razu zostały umieszczone na ziemi. Chodziłam między nimi i przyglądałam się żałując, że nie znam się na geologii i nie potrafię ich rozpoznać. Przyglądam się często drzewom i patrząc korę, liście, kształt korony próbuję nazwać ich gatunek. Chciałabym kiedyś mieć taką wiedzę, która pomogłaby mi określić rodzaje kamieni. Fascynujący jest też wiek kamieni. Niewyobrażalne jest dla mnie to, że powstały kilkaset milionów lat temu i tak sobie są od tego czasu. Oderwane od skały przez lodowiec, albo inne siły natury przykulały się do mojego miasta. Wszystko wokół się zmienia, a one pozostaną niezmienne, przez kolejne lata. No może trochę nadszarpnięte przez warunki atmosferyczne, ale minie sporo czasu zanim powstaną na nich zauważalne ślady. Nie bez przyczyny skała czy kamień, kojarzy mi się z czyms solidnym, trwałym, niezniszczalnym. Nie lubię zmian, czasem wolę w czymś tkwić. I chociaż jest trochę niewygodnie, trudno mi zdecydować się na zmianę. Kiedy zależy to ode mnie, odkłądam ją najdłużej jak się da. W wielu sytuacjach jest tak, że nie mam wpływu na to co się dzieje i chociaż chciałabym zatrzymać czas i bieg zdarzeń, nie da się. Przemijanie dotyczy nas wszystkich. Przyłapuję się na tym, że często odbieram je jako stratę. Niedawno moja koleżanka pięknie mówiła o przemijaniu. Miała w sobie dużo zgody na to, co zmienia się w jej życiu, chociaż nie było to łatwe. Dla niej zmiana to nowa perspektywa, nowe wyzwanie. Takie to refleksje towarzyszyły mi podczas jesiennej wędrówki wśród zielonogórskich kamieni. Dobrze czasem pospacerować jak turysta po swoim własnym mieście.