piątek, 17 kwietnia 2020

Mumlawski Wodospad - moja kopia naturalnego piękna


Mumlawa jest niedużą karkonoską rzeką. Płynie po czeskiej stronie gór i ma zaledwie 12 kilometrów. W swoim dolnym biegu oddziela Karkonosze od Gór Izerskich. Zwracam uwagę na takie informacje. I chociaż jest to umowne, ciekawa jestem gdzie kończą się lub zaczynają moje ulubione górskie pasma. Uwielbiam wpatrywać się w rzeki. Często mam wrażenie, że wraz z nurtem płyną jakieś emocje i różne nastroje. Rzeki bywają spokojne albo wzburzone, tak jak my. Widziałam Mumlawę chyba o każdej porze roku i w różnym nastroju. Zupełnie zauroczył mnie wodospad znajdujący się niedaleko Harrachova. Podziwiałam go wielokrotnie i przyglądałam się znajdującym się koło niego kociołkom wirowym (eworsyjnym). Jest ich kilka, a ten poniżej, utworzony przez spadający wodospad, jest ogromny i bardzo głęboki. Wyżłobiła go woda spływająca z gór przez setki lat. Na trasie narciarskiej obok rzeki ćwiczyłam jednej zimy biegówkowe kroczki. W gościnnej Mumlavskiej Boudzie, schronisku stojącym tuż przy wodospadzie, objadałam się kołaczkiem i popijałam kofolę. To taki obowiązkowy program czeskich wędrówek. 
Dokąd płynie Mumlawa - piękna karkonoska rzeka? Jest prawym dopływem Izery. Kiedyś, podczas rowerowej wycieczki, dotarłam do miejsca gdzie łączy się z Izerą. I dalej, razem jak dwie przyjaciółki, podążają od setek lat w tym samym kierunku - do Morza Północnego. Czy zgodnie? Tego nie wie nikt, bo nie wiadomo o czym szumią rzeki.






















Miejsce gdzie Mumlava wpływa do Izery

Na Myte - hotel przy miejscu gdzie Mumlava łączy się z Izerą


Ścieżka nazywana Planyrką biegnąca wzdłuż Izery 
Widok z Planyrki -  Izera płynąca razem z Mumlavą  

poniedziałek, 13 kwietnia 2020

Świnoujście - nadmorska przestrzeń


Jesienny spacer brzegiem morza - przepiękne chwile zatrzymane w kadrze. Przyglądałam się wtedy ptakom kąpiącym się w morzu. Nie zwracały uwagi na ciekawskie oczy. Widok pluskających się mew nie dziwił mnie, ale wrona?! Zrobiłam jej całą sesję fotograficzną.  Do ptasiego towarzystwa dołączył długonogi ptaszek – szlamik i sympatyczna gąska, która unikała spotkania z obiektywem. Nieco dalej fale wyrzuciły meduzę, pamiętam że w dzieciństwie zbierałam to dziwne stwory do małego wiaderka i wypuszczałam tam gdzie fale były mniejsze. Próbowałam sobie przypomnieć kiedy ostatnio chodziłam po plaży, oj dawno temu, bo ja uparcie od wielu lat, gdy planuję urlop, wybieram górskie okolice.
Morze to ogromna przestrzeń, w którą można patrzeć godzinami, wsłuchując się w szum fal i zachwycać się. Często w tej niezwykłej przestrzeni, gdzieś w oddali, na linii horyzontu, pojawia się statek. Potem przybliża się powoli i dostojnie pozując do zdjęć. Piękne to nasze morze! Przeglądam teraz te fotografie i przyznam, że nie myślałam, że statki tak wspaniale prezentują się. Są jakby naturalną częścią nadmorskiej przestrzeni, podobnie jak latarnia morska - piękna, murowana z cegły, czy Stawa Młyny - stary znak nawigacyjny w kształcie wiatraka, bardzo charakterystyczny. Często pokazywany na zdjęciach ze Świnoujścia. Miasto położone jest na wyspach. Pomiędzy dwoma największymi kursują promy - Bieliki. Płynęłam nim kilkakrotnie i sprytnym okiem „Nikosia” oglądałam detale. Powędrowałam też na terminal promowy. Zacumowane ogromne promy kusiły rejsami do Skandynawii. Przypomniała mi się moja podróż na Bornholm i do Danii w latach 90 ubiegłego wieku. Zdjęcia robiłam wtedy analogowym aparatem, starą Zorką. Mogłabym spróbować odtworzyć je w wersji cyfrowej i opisać te moje wojaże. Myślę, że  powstałaby ciekawa opowieść.