W „Lasku Przedszkolnym” przywitały mnie sójki, darły się
jakby ktoś im pióra wyrywał. Do koncertu dołączyły mniejsze ptaszki, ze swoim
delikatnym śpiewem, więc już po pięciu minutach spaceru zachwycałam się, ach
jak dobrze, że wreszcie wybrałam się do lasu.
Poszurałam butami w liściach i wędrowałam dalej. Myślę, że do następnych
opowieści powinnam dołączyć mapkę z
zaznaczonymi miejscami, o których piszę żebyście nie pogubili się w tym moim
lesie i leśnych opowieściach. To duże
wyzwanie, ale spróbuję.
Pogoda była dziś doskonała i bez obawy, że zmarznę, mogłam wypróbować nową czapkę i spodnie.
Okazały się doskonałe.
Na skraju lasu, który od jakiegoś czasu uważam za swój, jest
miejskie kąpielisko nazywane Zalewem
albo Ochlą. Obok niego po drugiej stronie ulicy jest Dziką Ochla i właśnie tam
dzisiaj wybrałam się. Po drodze, no może nie tak całkiem po drodze, bo
szłam dookoła, odwiedziłam ulubione
miejsca. Myślałam, że las o tej porze roku jest smutny, ale nie był. Drzewa
pogubiły wszystkie liście i pięknie
pozowały do zdjęć, prezentując gałęzie, które w pozostałych częściach roku są
schowane. Na taką sesję czekał od kilu miesięcy dąb rosnący przy dawnej
trasie Kolei Szprotawskiej. Zatrzymałam się przy nim chwilę i wędrowałam
dalej. Gdzieniegdzie pozostał kolorowy
dywanik, znalazłam też trochę wiewiórkowego koloru. To młode buki, ze swoimi
rudymi liśćmi urozmaicały otoczenie. Cóż
jeszcze ładnego może być w jesiennym lesie? Przydrożne chwasty! Uschnięte
części roślin mają niesamowite kształty, przyglądałam się im już wcześniej,
teraz doczekały się swoich portretów. Kiedyś układałam z nich bukiety i razem z
suchymi kwiatami, trawami tworzyły piękne kompozycje. Obok chwastów rosły
maliny, poczęstowałam się małym deserem i szłam dalej, do "Źródełka". Woda, która z niego wypływa łączy się z
Pustelnikiem i płynie do miejskiego kąpieliska i do Dzikiej Ochli tworząc po
drodze Staw przy Wrzosowym Młynie. Dziś ominęłam ten staw i szłam dalej,
żeby spotkać się z koleżanką Morsicą.
Dziką Ochlę upatrzyły sobie zielonogórskie morsy i co tydzień zażywają
tu zdrowotnych kąpieli. Patrząc, jak
kąpią się w zimnej wodzie, musiałam napić się gorącej herbaty, bo zrobiło się
brrr… Wracałam tą samą drogą ale szybko,
jednak nie na tyle, żeby umknęło mi co
jeszcze jest ładnego w jesiennym lesie, ale to następnym razem.
Dzika Ochla |
Maliny w grudniu?? Trzeba mieć dobre układy z Braćmi Miesiącami..Gratuluję!
OdpowiedzUsuń:) to prawda mam z nimi dobre układy
OdpowiedzUsuńFajne zdjęcia,ładny opis lasu.A Sójki się darły,bo nie na darmo nazywane są "strażnikiem lasu".
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Tego nie wiedziałam o sójkach.
Usuń