Jesień to piękna pora na podróżowanie. Wybrałyśmy się więc razem z Olą
na kilka dni do Świnoujścia. Opisałam
już na blogu Karsibór, w którym mieszkałyśmy, niezwykłe drzewa na wzgórzu "Piekarzyna" i piękna aleję dębów. Teraz wreszcie nadrabiam
zaległości i przygotowałam coś o samym Świnoujściu. Zeszłyśmy z Olą z promu i
pierwsze kroki skierowałyśmy do parku. Kryły się w nim ciekawe obiekty fortyfikacyjne,
ale dla mnie najważniejsze były drzewa! Wspaniałe i dostojne rosły
wszędzie. Snułyśmy się alejkami w stronę fortów i morza. Trudny ze mnie
towarzysz wędrówek, bo jak coś wypatrzę ciekawego to utknę przy tym i
fotografuję zawzięcie. Przystawałam więc co chwilę oglądając różne piękności: buki
i kilka wiązów. Oba gatunki należą do moich ulubionych. Z trudem odrywałam się od nich i wędrowałam
dalej, jednak nie doszłam zbyt daleko, ponieważ zauważyłam jeden niezwykły okaz.
Miał powykręcane gałęzie, a koronę zupełnie inną niż u innych buków. Nie była strzelista
i nie wznosiła się do nieba, na pewnej wysokości rozgałęziała się na boki, przez
co całe drzewo było dużo niższe. Zeszłam ze ścieżki i niespodziewanie znalazłam
się w kręgu podobnych, przedziwnych drzew. Rosły tam brzozy, buki i jawory. Patrzyłam
i miałam wrażenie, że wszystkie tańczą, a może machają gałęziami tak jak ludzie
gestykulujący podczas emocjonującej rozmowy. Ciekawe o czym debatowały? Może rozmawiały z wiatrem albo przekomarzały się z
ptakami, które przysiadały na konarach. Gdy przyglądam się drzewom, wydaje mi się,
że coś mówią i żałuję, że nie rozumiem ich języka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz