piątek, 3 listopada 2017

Karsibór


Wioska, nie-wioska, bo Karsibór od wielu lat jest częścią Świnoujścia. Senny leniwy, ale pozory mylą. Karsibór to też wyspa utworzona z południowej części wyspy Uznam. Powstała  po wykopaniu Kanału Piastowskiego. Widziałam ten kanał. I widziałam też jak wieczorną porą, ponad wierzchołkami drzew, przesuwała się nadbudówka ogromnego statku uzbrojona w jakieś anteny i maszty. Wszystko pięknie świeciło i błyskało ostrzegawczo. Miejsce to stało się rajem dla miłośników ptaków. Jest tu rezerwat Karsiborska Kępa i wszędzie panoszą się różne skrzydlate okazy. Na pomoście przywitała nas czapla i całe stadko mew. Ekipa ta towarzyszyła nam do końca naszego pobytu. Czapla zwykle stała dostojnie, a reszta towarzystwa nawoływała się krzykliwie i kłóciła o lepsze miejsca na pomoście lub na słupku. Siedzenie na słupku było chyba jakimś wyróżnieniem. Do tego hałaśliwego towarzystwa od czasu do czasu podpływał łabędź albo cała łabędzia rodzinka. Szybko okazało się, że Karsibór był idealny, do tego, aby snuć się leniwie w jesienne popołudnie i odkrywać uroki dawnej rybackiej osady. Główna droga prowadziła od, tajemniczo brzmiącej, bazy U- botów aż do kościoła. Przyjechałyśmy z Olą do Karsiboru w jesienne popołudnie i zdawało nam się, że czas tu zwolnił tempo, albo znalazłyśmy się w innym świecie. Tuż za pensjonatem rozpoczynała się aleja pięknych pomnikowych dębów. Ucieszył mnie ich widok. Szybko też odnalazłam inną atrakcję – wzgórze „Piekarzyna” z drzewami jedynymi w swoim rodzaju. Drzewom warto poświęcić więcej uwagi – przygotuję dla nich osobne wpisy
Tymczasem zapraszam na krótką wędrówkę. Skręciłyśmy z Olą w lewo do rezerwatu ptaków. Nie była to dobra pora na zapuszczanie się w zarośla i pewnie z wieżyczki widokowej też niewiele byśmy zobaczyły, wiec tylko tam zerknęłyśmy na niekończące się szuwary.  Droga w prawo była bardziej kusząca, prowadziła do ewangelickiego cmentarza. Wybrałyśmy ją ciesząc się sielanką wioski nie-wioski. Nagle z sadu wybiegły … czarne świnie?  Nie nie, to nie były te słodkie czarne świnki wietnamskie, ale dziki - z ostrymi kłami, jak z wiersza Brzechwy.  Cytuję dla przypomnienia: „Dzik jest dziki, dzik jest zły, dzik ma bardzo ostre kły, kto spotyka w lesie dzika, ten na drzewo szybko zmyka”. Nie uciekłyśmy na drzewo stałyśmy naprzeciw dzika na drodze i – jak w westernie mierzyłyśmy się z nim wzrokiem. Kto ustąpi? Na szczęście zwierz ustąpił i zwiał gdzieś na pole, a za nim cała jego rodzinka. Cmentarz był bardzo stary i jak każde miejsce wiecznego spoczynku – bardzo przejmujący. Oglądałam i fotografowałam detale metalowych ogrodzeń, które przetrwały na wielu grobach. Wróciłyśmy na główną ulice i spacerowałyśmy rozglądając się uważnie tak dotarłyśmy do kościoła. Obok niego stała łódź. Przyglądałyśmy się jej bardzo dokładnie. Wokół kościoła było sporo pięknych drzew, wśród nich piękne wiązy, bardzo lubię te drzewa. Niewielki Karsibór ma wiele atrakcji. Oprócz tych wspomnianych przeze mnie oraz innych wymienionych w przewodnikach znalazłam jeszcze jedną - płoty. Wędrowałyśmy główną ulicą, a ja podziwiałam ich różnorodność. Nie myślałam, że płoty mogą być takie ciekawe.








































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz