Odwiedziłam
dziś Park Piastowski i szukałam stylowej
ławeczki. Znalazłam kilka, a jedna wydała mi się najlepsza do cyklu historii o
ławkach. Stała niedaleko pięknego grabu i była oświetlona słońcem. Nieco pochylona, doskonale
nadawała się na relaks po pracy, albo oderwanie od domowej krzątaniny. Otaczała
ją soczysta wiosenna zieleń, a w koronach drzew koncertowały ptaki. Prawdziwa
popołudniowa sielanka.
Przyznam,
że zazdroszczę tym, którzy po pracy mogą chociaż chwilę przejść się po parku. Zostawiają
tam myśli zawodowe i bardzo profesjonalne. Ponarzekają w duchu na wszystko co trzeba.
Może zwolnią kroku, albo usiądą na jednej z ławeczek, by cieszyć oczy piękną
zielenią. Wrócą do domu z mniejszym bagażem, jakby trochę lżejsi. Znam to
uczucie.
Mieszkałam
kiedyś w Wolsztynie i wielokrotnie wracałam do domu przez park. Leżał on nad
Jeziorem Wolsztyńskim. Jego wielką atrakcją, oprócz pięknych drzew, był dobrze
utrzymany pałac. Lubiłam do niego zaglądać. Widziałam jak zmieniał się ze
szpetnego „Domu Turysty” w dostojną rezydencję z hotelem i restauracją. Zauważyłam teraz pewną prawidłowość: im bardziej stresowała mnie praca, tym częściej
wędrowałam parkowymi alejkami i gościłam w pałacu. Potrzebowałam innej
przestrzeni. Czułam, jakbym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przeniosła
się do innego miejsca. Takiego, które kojarzy się z wakacjami i urlopem. Były
to piękne chwile, strefa buforowa oddzielająca dwa światy, prywatny i zawodowy. Może bardziej komora dekompresyjna niwelująca skutki zbyt wysokiego ciśnienia
w pracy.
Poszukiwanie
stylowej ławeczki w Parku Piastowskim przywołało wspomnienia sprzed kilku lat.
Dobrze, bo widzę je teraz z innej perspektywy. „Boksowałam się” trochę z tą
moją przeszłością i zamknęłam ją w ciasnej szufladzie. Teraz wymyka się ona i wraz z nowymi doświadczeniami układa w
ciekawą kombinację obrazów myśli, odczuć i prac – moją przestrzeń.
Ławeczka w parku czeka na ciekawą stylizację. Mam nadzieję, że Basia coś zaproponuje.
Park Piastowski w różnych porach roku
Park w Wolsztynie w latach 1996-2002
Taka chwila wytchnienia między pracą a domem, na rozgrzanej słońcem ławeczce jest bezcenna. Zielona ławeczka kojarzy mi się ze stylem skandynawskim, który powstał z potrzeby rozświetlenia i ocieplenia surowego, zimnego klimatu. Przestronna, funkcjonalna przestrzeń, pełna jasnych, pastelowych barw oraz sentymentalnych pamiątek rodzinnych sprzyja miłym wspomnieniom i odnowie skołatanym nerwom. W modzie odnośnikiem stylu skandynawskiego może być połączenie stylów minimalistycznego i vintage, czyli wygoda, funkcjonalność , łączenie tradycji z nowoczesnością.
OdpowiedzUsuńPodobają mi się takie stylizacje i nawiązanie do skandynawskiego stylu aranżacji wnętrz. Chociaż po pracy często jesteśmy ubrani zgodnie z obowiązującym tam dress codem. Kojarzy się on z prostotą ubioru, ale też jakąś sztywnością. Jak z tego wybrnąć?
UsuńTo prawda, w sztywnym żakiecie i na wysokich obcasach trudno się wyluzować na "dekompresyjnej" ławeczce, więc dobrze jest mieć ukryte w biurze, lub samochodzie wygodny kardigan i balerinki na zmianę.
UsuńDoskonały pomysł :)
Usuńo tej "dekompresji" to bardzo ładne, do spotkania "przy ławeczce"...
OdpowiedzUsuńCzy to jest jakieś zaproszenie ?
UsuńNie odpowiem ja pod presją
Usuńgdyż tu tylu czytelników,
w dekompresji ma konfesja
Ty z opresji mnie eksplikuj
Niestety nie mam takiej mocy :)
OdpowiedzUsuńŁawka niby taka zwyczajna, a jednak. Tyle osób na niej siedziało, tyle wspomnień i refleksji. Mimo to, jakoś nie zachęca. Dzisiejsze ławki znaczni różnią się od tych, które były kiedyś. Dziś są wygodniejsze. Zdjęcia natomiast - przecudne!
OdpowiedzUsuńMiło mi, że odszukała Pani wcześniejszy wpis i bardzo dziękuję za komentarz. Dawno nie pisałam o ławeczkach. W przypadku tej niewygodę rekompensuje piękne otoczenie oraz wszystkie skojarzenia i refleksje. Muszę przyjrzeć się nowocześniejszym ławeczkom, na pewno mają coś intrygującego w sobie. Bardzo dziękuję
Usuń