Na zakończenie urlopu wybrałam się na mały rekonesans w zupełnie nieznaną mi części województwa lubuskiego. Przyjechałam pociągiem do Międzyrzecza a stamtąd rowerem do pięknie położonego nad dwoma jeziorami Pszczewa. Zauroczyła mnie ta trasa. Szosa wiła się jakby trochę leniwie pomiędzy
pagórkami. Boczne dróżki kusiły, ale ja
tłumaczyłam sobie, że dzisiaj nie czas zaglądać we wszystkie zakamarki. Zbyt dużo czasu uciekło mi w Międzyrzeczu, tyle tam było nowego do
oglądania. Dojazd
do ośrodka był równie piękny. Przejeżdżałam miedzy polami i wreszcie poczułam,
że jest lato. Podczas tamtego urlopu pogoda nie rozpieszczała mnie, większość dni była chłodna i pochmurna. A tu proszę taka odmiana. Zboża, kukurydza i wszechobecne polne kwiaty, wszystko
fantastycznie pachniało w słońcu i tworzyło niezwykłe tło tej niedługiej podróży. Wróciły
wspomnienia z wakacji u dziadków na wsi. Tak pięknie zauroczona dotarłam do Ośrodka Wypoczynkowego KARINA.
Tam zupełnie
nieoczekiwanie czas zwolnił tempo. Mogłam godzinami przesiadywać w fotelu przed
budynkiem i czytać książkę. Później przenosiłam się na ławeczkę z widokiem na Jezioro Szarcz i wpatrywałam w jego taflę ozdobioną pomostem i żaglówkami. Oczy koiła piękna zieleń zadbanych trawników i klombów. W
Karinie było dużo gości, ale znikali gdzieś w ogromnej przestrzeni. Szwendałam się zawzięcie i fotografowałam detale i
malwy. Malwy były piękne. Ostatnio kwiaty te wywołują u mnie uśmiech. Kolejne rośliny,
które pamiętam z dzieciństwa podziwiam je jakbym chciała
przenieść się w minione lata.
W tym całym rozleniwieniu oczywiście znalazłam
też chwilę na zwiedzanie samego Pszczewa. O tym będzie kolejny wpis.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz