piątek, 14 października 2016

Wrześniowe wędrówki po Pradze


Termin wyjazdu do Pragi okazał się doskonały. Wybrałyśmy się z Olą na początku września, u progu jesieni. Niespodziewanie wróciło lato i zrobiło się pięknie. Cieszył nas blask słońca i długie ciepłe wieczory. Plan zwiedzania był bardzo prosty: coś starego, czyli to co już widziałyśmy i jakoś szczególnie zapadło w naszej pamięci, uzupełnione o coś nowego, czyli miejsca, w których jeszcze nie byłyśmy.
Dobry plan to podstawa, ale żeby zacząć realizować go, najpierw musiałyśmy wjechać do ogromnego miasta i dotrzeć do hotelu. Jak dojechać do hotelu, gdy nawigacja nie działała, a wieża na Żiżkowie, która powinna być po lewej stronie uparcie pokazywała się po prawej? Na dodatek samochód co chwilę wjeżdżał do jakiegoś tunelu i przemierzałyśmy nim kilka kilometrów pod miastem. Okazało się, że w takiej sytuacji najlepszy był wydrukowany na kartce papieru plan linii tramwajowych i metra. Pierwszy tramwaj, który pojawił się, gdy wyjechałyśmy wreszcie z kolejnego tunelu, zadziałał jak sygnał GPS i pozwolił na dokładne określenie gdzie jesteśmy. Potem podążałyśmy niespiesznie za tym tramwajem, dokładnie do naszego hotelu. Niezawodna papierowa nawigacja przez kilka dni ułatwiała nam poruszanie się po mieście. Gwarantowała, że na pewno nie zgubimy się. Zresztą jak można zgubić się w ogromnym mieście, w którym gdziekolwiek poszłybyśmy, zawsze wychodziłyśmy na ulicę Rybną i tak przez kilka dni z rzędu. Uważnie przyglądałyśmy się tej uliczce Starego Miasta, czy było tam coś szczególnego? Nie, ona po prostu nas przyciągała.  
Wędrowałyśmy po różnych dzielnicach i zaglądałyśmy w przeróżne zakamarki. Musiałam dosłownie powstrzymywać się przed robieniem zdjęć. Bałam się, że pół dnia fotografowałabym jedną ulicę: budynki, jakieś detale. Każdy dom wydawał się piękniejszy od poprzedniego. Dokumentowanie wszystkiego, co zachwyciło mnie było po prostu niemożliwe. Kiedy zwiedziłabym inne miejsca?  
Podobnie jak pięć lat temu, skusił nas rejs po Wełtawie miasto oglądane z rzeki prezentowało się bardzo pięknie.
Tak jak się tego spodziewałam pozostał niedosyt i marzenie, żeby wrócić za jakiś czas do Pragi i podziwiać kolejne piękne ulice. Tymczasem zapraszam na mały rekonesans po słonecznej Pradze. Kilka miejsc szczególnie mnie oczarowało przygotowałam o nich osobne wpisy.

Wieczorny spacer w okolicy Mostu Karola







Malá Strana 









Okolice Teatru Narodowego




Hradczany






  Rejs po Wełtawie i Čechův most
























Josefov





Stare Miasto - ulica Rybna 





2 komentarze:

  1. Przepiękne zdjęcia. Tyle szczególików ( frontony, figurki, drzwi, sklepienia, stare samochody, balustrady, uliczki, kamienice, Most Karola, Hradczany). Też tam byłam. Ja widziałam Pragę w deszczu. Po długiej podróży autobusem. Byłam zmęczona i nie wyspana. Wszystko źle zinterpretowałam. Praga jest cudna, ale do zwiedzania Jej trzeba mieć nastrój taki, jak Ty. A i aparat w ręce. Ja właściwie mogłabym tylko pisać, co widzę i co czuję oglądając Twoje zdjęcia. Powiem tak. Zwiedzanie Pragi za pomocą Twojego aparatu jest niebanalne. Z ogromu chaosu wyłapałaś najpiękniejsze elementy architektury miasta. Dziękuje Ci Mario za przywrócenie na chwilę mojej pasji z przed 30 lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję i zapraszam na ciąg dalszy wędrówek po Pradze - już niedługo będą kolejne wpisy. Miałyśmy z Olą dużo szczęścia do pięknej pogody. Moje zdjęcia ostatnio coraz bardziej zastanawiają mnie. Niedawno szukałam "normalnych widoczków" i trudno było coś takiego znaleźć w całej masie fotografii. No tak mam.

      Usuń