czwartek, 9 czerwca 2016

"Kuźnia 1755" w Lwówku Śląskim - harmonia smaków i wystroju


W podróży zawsze dopisuje apetyt. Warto więc poszukać ciekawego miejsca i spróbować nowych smaków. Podczas kolejnej wycieczki z Olą, postanowiłyśmy połączyć przerwę obiadową ze zwiedzaniem Lwówka Śląskiego. Wiele razy przejeżdżałyśmy przez to miasto. Przyszedł wreszcie czas, aby przyjrzeć mu się uważnej. Tylko gdzie we Lwówku można coś zjeść? Pomógł nam internet, tam znalazłyśmy interesujący lokal. Zdjęcia umieszczone w sieci i nazwa były bardzo zachęcające. "Kuźnia 1755" to musiało być to.
Przyjechałyśmy do restauracji i oniemiałam, miejsce doskonale pasowało do klimatu naszej pałacowo-zamkowej wycieczki. Restauracja mieściła się w starym, pięknie odnowionym domu. Jego dół zbudowany był z kamienia, a góra z muru pruskiego. Skromny portal znajdujący się nad drzwiami informował wszystkich gości, że wchodzą do budynku, który powstał w 1755 roku. Wiele lat temu była tam kuźnia.
Szybko przeszłyśmy przez lokal i znalazłyśmy wolny stolik na tarasie. Siedziałam tylko chwilę, bo nie mogłam powstrzymać się, aby nie zajrzeć dosłownie w każdy kąt. Zachłannie robiłam zdjęcia. Wystrój tworzyły przeróżne drobiazgi, przedmioty, dzbanuszki, aż trudno to opisać. Wszystko było takie piękne, ale przede wszystkim ułożone w doskonałe, pełne harmonii kompozycje. Dominowała tutaj biel. Pora było przejrzeć bogatą kartę dań. Na szczęście Ola pomogła mi wybrać coś do jedzenia. Dobrze mieć takie rozsądne wsparcie. Z wrażenia nie umiałam zadecydować i nakarmiona pięknym wystrojem, wyszłabym głodna. Zamówiłam pstrąga, Ola też skusiła się na rybę, ale wybrała łososia. Czekając na podanie obiadu, mogłam jeszcze chwilę rozejrzeć się.
Na ścianie wisiały stare zdjęcia. Spodobało mi się to, że na większości fotografii podpisano znajdujące się tam osoby. Z mojego krzesła miałam piękny widok na ukwiecony ogródek z uroczą ławeczką. Podobnie jak w pozostałych częściach lokalu, zebrano tam i skomponowano z roślinami ozdobnymi, całą masę starych przedmiotów. Królowały piękne soczyste barwy nasycone promieniami słońca.
Harmonia tarasu uspokoiła mnie. Po bardzo smacznym obiedzie przyszedł czas na deser, czyli zwiedzanie wnętrza lokalu. Tam wszystko było w zupełnie innej tonacji. Meble i wystrój doskonale współgrały z kolorem belek stropowych. Ciepłe lampy i podświetlone okienka dodawały uroku. Tak jak w pozostałych częściach restauracji, zgromadzono tu mnóstwo pięknych, starych przedmiotów. Na centralnym miejscu był wielki miech kowalski. Myślę, że następnym razem, usiądziemy przy stoliku tuż obok niego. 
Wizyta w "Kuźni 1755" okazała się prawdziwą ucztą dla ducha i ciała. Była też wędrówką po świecie kolorów, od ciepłych brązów wnętrza, poprzez stonowaną biel tarasu, aż do bogatej gamy barw ogródka. 

Informacje o lokalizacji restauracji i o menu można znaleźć na stronie: "Kuźnia 1755".




























2 komentarze: