niedziela, 1 marca 2015

Opowieści o ludziach - Tomek 27.02.2015



  
   Moją przestrzeń wypełniają ludzie, jednak  rzadko o nich wspominam. Po moim ulubionym lesie, po górach  i na wycieczki rowerowe wyruszam ostatnio sama, ale  przyjaciele i znajomi jak dobre duchy towarzyszą mi w tych  podróżach. Wcześniej  swoją życzliwością wspierają przygotowania, motywują gdy mówię, że nie dam rady.
Niektórzy są w tej przestrzeni od dawna i tak się rozgościli, że pozostaną na długo. Inni wpadają  tylko na chwilę, potem znikają. Są też tacy, których długo nie było, ale powrócili po jakimś czasie.  Jeszcze innych spotkałam w drodze i zamieniłam raptem trzy zdania, ale zapamiętałam tę rozmowę, ich uśmiech i życzliwe słowo. Każda tych osób czymś mnie obdarowała i często, nawet nie wiedząc o tym, była dla mnie wzorem lub wsparciem.
Obawiam się, że nie potrafię wystarczająco dobrze o nich napisać, ale chciałabym zaznaczyć ślad ich obecność w tym co robię. Żal, że opowieść o ludziach, których spotkałam,zacznę od kogoś, kto właśnie odszedł na zawsze. Wiele osób zagląda teraz na mój blog i chciałabym żeby przeczytali o Tomku.  
    Poznałam  go  na forum rowerowym chyba w 2007 roku, jako Bebzona. Dyskutowaliśmy o trasach rowerowych koło Zielonej Góry. Wciągnęły nas też inne tematy rowerowe. W tym czasie  do pogaduszek przyłączało się coraz więcej osób i tak, na forum  zebrało się  sporo zapaleńców dwóch kółek.
Pod koniec 2008 roku Tomkowi  zamarzyło  się spotkanie  tej wirtualnej ekipy.  Do dzisiaj nie wiem  dlaczego w województwie lubuskim.  Szybko więc, jak  to nazwałam  „wywołał mnie do tablicy”: „Niech sakwiarze z lubuskiego coś zaproponują.  Maria jest z Zielonej Góry, stolicy lubuskiego, może ona lub inni coś zaproponują. Okolica Zielonej w promieniu 30-50 km aby po jeździe  „prześwietnym PKP” się nie zmęczyć”.
W innym miejscu pisał:
„Już wyobrażam sobie dyskusje przy ognisku o wyższości SPD nad zwykłym trampkiem, zaletami takiego a takiego amorka i hamulca, sakwy. W ogóle dyskusje z ekranu przenieść na forum przyogniskowe z browarkiem w ręku. Bedzie o czym wspominać w zimowe wieczory. Napisałam wtedy, że  jest jeden problem,  bo  nie mam sakw. Nie wiedziałam czy będę pasowała do tego rowerowego towarzystwa. Tomek szybko odpowiedział: Taki problem, to nie problem. Liczyć się będzie rower, jego właściciel(oby nie ponurak) i dobry humor :)”
Właśnie taki był  Bebzon , otwarty prostolinijny i z ogromnym poczuciem humoru.
W międzyczasie przygotował wspaniałą majówkę, w Piasku – tak, tą którą ostatnio bardzo często wspominał. Pamiętam nasze rozmowy i bociany, które ochoczo włączały się do dyskusji.   
    Cieszę się, że w 2009 roku udało mi się zorganizować  I Zlot w Łagowie, tak jak wymyślił Tomek. Wspaniałe jest, że potem, co roku ktoś inny, w innej części kraju realizował pomysł Bebzona i nadal to się dzieje, bo właśnie przygotowuje się kolejne spotkanie.  Wiele osób pamięta to pierwsze, pełne sympatycznych opowieści i śmiesznych sytuacji. Pamiętam jak Mariusz ratował kapelusz Bebzona i słynne sandały SPD.
Tak niedawno składałam Jemu i Ani  życzenia ślubne…
Był razem z Anią na kolejnych zlotach i każdy z uczestników, mógłby w tym miejscu dopisać jeszcze dużo  o Tomku, powtórzyć  jego dowcipy.
Pozostanie on w mojej  pamięci jako dobry człowiek i doskonały kompan spotkań rowerowych. Jednak przede wszystkim jako wizjoner, który wyciągnął grupę rowerzystów z ekranu komputera do realnego świata. Tak, to dzięki niemu przestaliśmy  być „nikami” na jakimś forum, staliśmy się znajomymi i możemy na siebie liczyć w wielu różnych  sytuacjach.
Ujeżdża teraz na najlepszym rowerze, w przepięknej krainie i po plaskatym, ale na pewno przypilnuje mnie żebym realizowała jego ostatnią wizję:  Proponuję X zlot w Łagowie, 15 w Trębach i tak co 5 lat wymiennie powtarzamy”.
Pozdrawiam Cię naszym hasłem z majówki w Piasku : Hola, hola Tomku!!!


4 komentarze:

  1. Ja też bardzo rzadko wspominam o ludziach, z którymi spędzam istotną część czasu. Z jednej strony człowiek nie chce ujawniać za dużo ze swojej prywatności, a z drugiej nie zdaje sobie sprawy z tego, jak silne relacje emocjonalne łączą podczas wspólnych wyjazdów. Tak to już jest, że docenia się wartość ludzi, gdy się ich traci na zawsze. Ja też się musiałem zmierzyć z taką sytuacją gdy z poznańskiego środowiska odszedł Maciej (z innego forum, ale to nie ma większego znaczenia w całym kontekście), i jedyny publiczny pomysł na jaki wpadłem, to zeskanowanie klisz i wgranie zdjęć na galerię. Tak, aby ocalić od zapomnienia. https://picasaweb.google.com/100743709596924597042/MaciejSolskiPostMortem

    OdpowiedzUsuń
  2. Spodobał mi się pomysł albumu poświęconego komuś, o kim chcielibyśmy pamiętać. Porozmawiam ze znajomymi i może uda nam się zebrać trochę zdjęć Tomka i gdzieś je umieścić.
    Od kilku miesięcy przymierzałam się do pisania o ludziach. Miałam i mam podobny problem - moja i czyjaś prywatność. Zaczęłam kilka historii i leżą one w przysłowiowej szufladzie, myślę że przyjdzie czas, że będę umiała je dokończyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, to wielce smutne :-(
    Poznałem Tomka i jego wspaniałą ekipę w pociągu do Olsztyna. Jechali właśnie na zlot forumowiczów, strasznie mnie namawiali żebym z nimi pojechał, ale byłem nieprzejednany w swoim planie samotnej wycieczki.
    2 lata temu jechałem z Jeleniej do Szczecina, postanowiłem zadzwonić i umówić spotkanie, nie dojechałem bo coś tam po drodze wypadło....a teraz dowiaduje się, że Tomka nie ma....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że napisałeś. Takie wspomnienia o Tomku są bardzo ważne. Gdy publikowałam ten wpis miałam cichą nadzieję, że znajomi Tomka przypomną sobie i opiszą jakieś chwile, które razem przeżyli. "Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim".

      Usuń