Moją
przestrzeń wypełniają ludzie, jednak rzadko
o nich wspominam. Po moim ulubionym lesie, po górach i na wycieczki rowerowe wyruszam ostatnio
sama, ale przyjaciele i znajomi jak
dobre duchy towarzyszą mi w tych podróżach. Wcześniej swoją życzliwością wspierają przygotowania, motywują gdy mówię, że nie dam
rady.
Niektórzy
są w tej przestrzeni od dawna i tak się rozgościli, że pozostaną na długo. Inni
wpadają tylko na chwilę, potem znikają.
Są też tacy, których długo nie było, ale powrócili po jakimś czasie. Jeszcze innych spotkałam w drodze i
zamieniłam raptem trzy zdania, ale zapamiętałam tę rozmowę, ich uśmiech i życzliwe
słowo. Każda tych osób czymś mnie obdarowała i często, nawet nie wiedząc o tym,
była dla mnie wzorem lub wsparciem.
Obawiam
się, że nie potrafię wystarczająco dobrze o nich napisać, ale chciałabym
zaznaczyć ślad ich obecność w tym co robię. Żal,
że opowieść o ludziach, których spotkałam,zacznę od kogoś, kto właśnie odszedł
na zawsze. Wiele osób zagląda teraz na mój blog i chciałabym żeby przeczytali o
Tomku.
Poznałam go na
forum rowerowym chyba w 2007 roku, jako Bebzona. Dyskutowaliśmy o trasach
rowerowych koło Zielonej Góry. Wciągnęły nas też inne tematy rowerowe. W tym
czasie do pogaduszek przyłączało się
coraz więcej osób i tak, na forum
zebrało się sporo zapaleńców dwóch kółek.
Pod
koniec 2008 roku Tomkowi zamarzyło się spotkanie tej wirtualnej ekipy. Do dzisiaj nie wiem dlaczego w województwie lubuskim. Szybko więc, jak to nazwałam „wywołał mnie do tablicy”: „Niech sakwiarze z
lubuskiego coś zaproponują. Maria jest z Zielonej Góry, stolicy
lubuskiego, może ona lub inni coś zaproponują. Okolica Zielonej w promieniu
30-50 km aby po jeździe „prześwietnym
PKP” się nie zmęczyć”.
W innym
miejscu pisał:
„Już
wyobrażam sobie dyskusje przy ognisku o wyższości SPD nad zwykłym trampkiem,
zaletami takiego a takiego amorka i hamulca, sakwy. W ogóle dyskusje z ekranu
przenieść na forum przyogniskowe z browarkiem w ręku. Bedzie o czym wspominać w
zimowe wieczory.
Napisałam wtedy, że jest jeden problem, bo nie
mam sakw. Nie wiedziałam czy będę pasowała do tego rowerowego towarzystwa. Tomek
szybko odpowiedział: Taki problem, to nie problem. Liczyć się będzie rower,
jego właściciel(oby nie ponurak) i dobry humor :)”
Właśnie
taki był Bebzon , otwarty prostolinijny i
z ogromnym poczuciem humoru.
W
międzyczasie przygotował wspaniałą majówkę, w Piasku – tak, tą którą ostatnio
bardzo często wspominał. Pamiętam nasze rozmowy i bociany, które ochoczo włączały się do dyskusji.
Cieszę się, że w 2009 roku udało mi się
zorganizować I Zlot w Łagowie, tak jak wymyślił Tomek. Wspaniałe jest, że potem, co roku
ktoś inny, w innej części kraju realizował pomysł Bebzona i nadal to się dzieje,
bo właśnie przygotowuje się kolejne spotkanie. Wiele osób pamięta to pierwsze, pełne
sympatycznych opowieści i śmiesznych sytuacji. Pamiętam jak Mariusz ratował
kapelusz Bebzona i słynne sandały SPD.
Tak
niedawno składałam Jemu i Ani życzenia
ślubne…
Był
razem z Anią na kolejnych zlotach i każdy z uczestników, mógłby w tym miejscu dopisać
jeszcze dużo o Tomku, powtórzyć jego dowcipy.
Pozostanie
on w mojej pamięci jako dobry człowiek i
doskonały kompan spotkań rowerowych. Jednak przede wszystkim jako wizjoner,
który wyciągnął grupę rowerzystów z ekranu komputera do realnego świata. Tak,
to dzięki niemu przestaliśmy być
„nikami” na jakimś forum, staliśmy się znajomymi i możemy na siebie liczyć w
wielu różnych sytuacjach.
Ujeżdża
teraz na najlepszym rowerze, w przepięknej krainie i po plaskatym, ale na pewno
przypilnuje mnie żebym realizowała jego ostatnią wizję: „Proponuję X zlot w Łagowie, 15 w Trębach i tak co 5
lat wymiennie powtarzamy”.
Pozdrawiam
Cię naszym hasłem z majówki w Piasku : Hola, hola Tomku!!!
Ja też bardzo rzadko wspominam o ludziach, z którymi spędzam istotną część czasu. Z jednej strony człowiek nie chce ujawniać za dużo ze swojej prywatności, a z drugiej nie zdaje sobie sprawy z tego, jak silne relacje emocjonalne łączą podczas wspólnych wyjazdów. Tak to już jest, że docenia się wartość ludzi, gdy się ich traci na zawsze. Ja też się musiałem zmierzyć z taką sytuacją gdy z poznańskiego środowiska odszedł Maciej (z innego forum, ale to nie ma większego znaczenia w całym kontekście), i jedyny publiczny pomysł na jaki wpadłem, to zeskanowanie klisz i wgranie zdjęć na galerię. Tak, aby ocalić od zapomnienia. https://picasaweb.google.com/100743709596924597042/MaciejSolskiPostMortem
OdpowiedzUsuńSpodobał mi się pomysł albumu poświęconego komuś, o kim chcielibyśmy pamiętać. Porozmawiam ze znajomymi i może uda nam się zebrać trochę zdjęć Tomka i gdzieś je umieścić.
OdpowiedzUsuńOd kilku miesięcy przymierzałam się do pisania o ludziach. Miałam i mam podobny problem - moja i czyjaś prywatność. Zaczęłam kilka historii i leżą one w przysłowiowej szufladzie, myślę że przyjdzie czas, że będę umiała je dokończyć.
Oj, to wielce smutne :-(
OdpowiedzUsuńPoznałem Tomka i jego wspaniałą ekipę w pociągu do Olsztyna. Jechali właśnie na zlot forumowiczów, strasznie mnie namawiali żebym z nimi pojechał, ale byłem nieprzejednany w swoim planie samotnej wycieczki.
2 lata temu jechałem z Jeleniej do Szczecina, postanowiłem zadzwonić i umówić spotkanie, nie dojechałem bo coś tam po drodze wypadło....a teraz dowiaduje się, że Tomka nie ma....
Dziękuję, że napisałeś. Takie wspomnienia o Tomku są bardzo ważne. Gdy publikowałam ten wpis miałam cichą nadzieję, że znajomi Tomka przypomną sobie i opiszą jakieś chwile, które razem przeżyli. "Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim".
Usuń