niedziela, 26 września 2021

Wrocławska ławeczka

Przede mną piękny widok na Odrę i wille zbudowane na jej drugim brzegu. Po prawej stronie jest przepiękny Most Zwierzyniecki, o którym już pisałam na blogu. Rozsiadłam się na wygodnej ławeczce pełnej refleksji i wdzięczności. Za mną, dosłownie i w przenośni (jak to się mówi gdzieś z tyłu głowy) – „Dom w chmurach” bohater jednego z wcześniejszych wpisów, czyli Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu. Przez prawie sześć lat odwiedzałam go regularnie poddając się skomplikowanej i trochę niebezpiecznej procedurze odczulania na jad osy. Zakończyłam ją pomyślnie i teraz już spokojniej parzę na to małe stworzonko, które kilka lat temu pokrzyżowało wiele moich planów. Każdy przyjazd do Wrocławia był dla mnie bardzo stresujący, ale stał się okazją do spotkania z ludźmi, którzy podobnie jak ja źle reagowali na ukąszenia. Dzieliliśmy się swoimi obawami, ale też radością i nadzieją. Rozmowy i ludzkie historie wypełniały mury szpitala. Wdzięczna jestem za ten czas, za perspektywę spokojniejszego wędrowania, którą dali mi wrocławscy lekarze. A gdyby nie cel mojej podróży, stare neogotyckie budynki stałyby się moim ulubionym miejscem na mapie Wrocławia. Są przepiękne, niektóre z nich przeszył już gruntowny remont, inne właśnie otoczono rusztowaniami. Myślę że wrócę tu z moim Nikosiem, bo pewnie za chwilę zatęsknię za wyjazdami do Wrocławia, mostami, smakiem kawy na dworcu i platanami, których rośnie tu bardzo dużo.



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz