„Góry
zawsze przyciągały mnie jak magnes i zachwycały praktycznie o każdej porze
roku. Wiele lat temu, na początku mojej „górskiej przygody”, wędrowałam z
plecakiem po szczytach i nocowałam w schroniskach między Szklarską Porębą a
Karpaczem” - Tak zaczyna się moja książka, opowieść o izerskiej rowerowej
przygodzie. Przypomniały mi się te słowa w tym roku, w czasie urlopu. Wróciłam w
Karkonosze i zamieszkałam w Karpaczu. Przez okno mojego pokoju w pensjonacie MONALI patrzyłam na ogromne szczyty,
po których kiedyś chodziłam. Każdego
dnia budziła mnie Śnieżka wyłaniająca się zza chmur. Na dobranoc świeciła małym
światełkiem obserwatorium. Chodziłam na
spacery, a w międzyczasie namalowałam portret Królowej. Wiele godzin wpatrywałam
się najpierw w oryginał, a potem w obraz. W pewnym momencie pojawiła się myśl,
że może uda mi się wejść w ten obraz, powędrować szlakiem jak najdalej. Przez kilka
dni ta myśl drążyła mnie, jak woda drąży skałę. Wreszcie zdecydowałam
się wyruszyć na spacer w mój obrazek - do
Kotła Łomniczki. Okazało się, że nie pamiętałam tego szlaku. Szłam do Schroniska
nad Łomniczką tak jakbym była tu pierwszy raz. Chwila przerwy na kawę i
wędrowałam dalej, bo byłam już w moim obrazku, ale ciągle jeszcze za
drzewami. Powoli wchodziłam w coraz
wyżej. Śnieżka znalazła się już prawie na wyciągnięcie ręki. Z tego miejsca Wysokogórskie Obserwatorium Meteorologiczne wyglądało jak latający spodek, który na chwilę zaparkował na szczycie góry. Skojarzenie to nie było przypadkowe. Kosmos i latające spodki zainspirowały Witolda Lipińskiego architekta projektującego ten budynek w latach 60- tych XX wieku. Nieco dalej podziwiałam niezwykłe
ściany Kotła Łomniczki. Z wielką radością uświadomiłam sobie, że dotarłam do
miejsca, na które patrzyłam z okna. Byłam w mojej akwareli. Wyobraziłam sobie, że stoję taka malutka w środku obrazka, macham ręką i wołam do kogoś, kto akurat patrzy na obraz: „Halo!!! Ta w turkusowej bluzce w Kotle Łomniczki to ja!!!”. Nade
mną była Równia pod Śnieżką. Kusiło żeby wejść jeszcze wyżej. Wydawało mi się,
że mogłabym wbiec aż na Śnieżkę, ale czy na pewno? Tak dużo mi się czasem
wydaje i wmawiam sobie, że wszystko zależy od tego jak bardzo chcę. A to nie
zawsze działa. Góry „uczą” pokory i tego, że trzeba dobrze mierzyć własne siły.
Czasem trzeba zawrócić. Ale ważne, aby
cieszyć się każdym małym krokiem postawionym na szlaku. Bez żalu zeszłam więc do Karpacza. Po drodze znalazłam bardzo intrygujący kamień z wyrytym napisem i jakimś znakiem, ciekawa jestem co upamiętniał.
Obecnie schronisko jest w ruinie.
OdpowiedzUsuńGdy tam szłam zastanawiałam się, czy nie zostało zamknięte. Zrobiłam trochę zdjęć, może coś o nim napiszę. Posiedziałam chwilę w schronisku, podobała mi się atmosfera.
OdpowiedzUsuń