Jadąc do Czech i w drodze powrotnej z wakacyjnego urlopu zwiedziłyśmy z Olą ciekawe miejsca na
Dolnym Śląsku: Pałac Marianny Orlańskiej, perłę baroku – Krzeszów. Tak spontanicznie, na deser
wybrałyśmy Kościół Pokoju w Jaworze. Szukając
parkingu objechałyśmy jaworski rynek i boczne uliczki. Ratusz piękny, ale jego
otoczenie nie wyglądało zachęcająco: smutne odrapane domy, amatorzy różnych
trunków siedzący koło ratusza. Plan wydawał się prosty – najpierw kawa, potem
Kościół Pokoju. Nie znalazłyśmy żadnej sympatyczniej kawiarni, więc szybka zmiana
– najpierw zwiedzanie, potem kawa. Kościół Pokoju robił ogromne wrażenie. Z zewnątrz bielą i czernią zachwycała niezwykła konstrukcja szachulcowa. Na tle zieleni parku prezentowała się fantastycznie. Niewiele takich budowli jest w mojej okolicy więc przyglądałam się bardzo uważnie. Wnętrze czarowało bogactwem barokowych zdobień. Tak, po Krzeszowie znowu barok! Część świątyni była remontowana i chociaż rusztowania przeszkadzały w zwiedzaniu, to świadomość, że bezcenne zdobienia są konserwowane i za chwilę ukażą się wszystkim pięknie odnowione bardzo cieszyła. Zostałybyśmy w tej niezwykłej świątyni o wiele dłużej, gdyby nie zegarek – takie dziwne urządzenie, które przesuwa czas do przodu (bo jak wytłumaczyć, że czas ciągle ucieka i zawsze jest go za mało na to co przyjemne). Warto poczytać o Kościele Pokoju w Jaworze, jest on jednym z trzech zbudowanych w Polsce na mocy porozumień pokoju westfalskiego kończącego wojnę trzydziestoletnią. Podobnie jak świątynia w Świdnicy przetrwał do naszych czasów i jest prawdziwą perełką. Trzeci postawiony w Głogowie niestety został zniszczony.
Park
wokół kościoła, w upalny letni dzień, zapewniał odrobinę cienia. Tuż obok niego w zabytkowym budynku był lokal i upragniona kawa. Chwila
odpoczynku i ochłody. Przy drugim stoliku rozgościli się panowie, jeden z nich przyjechał
na niebieskim rowerze. Głośno przeklinali i obgadywali jakąś kobietę. Pan z
rowerem opowiadał o klientce, której doradzał jako adwokat. Trudno było tego nie
słyszeć. Mężczyźni to najwięksi plotkarze! Zegarek nie miał litości. Wstałyśmy
od stolika i usłyszałam: „Gdybyście tak nie przeklinali to by panie nie uciekły”
– powiedział „adwokat”. Pomyślałam – „jakie miasteczko – taki adwokat”. Może to było
niesprawiedliwe – dla miasteczka. Chociaż przy pierwszym spotkaniu robi nieciekawe wrażenie, ma wielki potencjał. W zabytkowym budynku dawnego klasztoru mieści się muzeum (niestety we wtorki zamknięte), Zamek Piastowski jest przystanią dla miłośników współczesnej sztuki i siedzibą internetowej radiostacji. Jawor trochę bardziej zadbany i rozreklamowany mógłby być słodkim cukiereczkiem
do schrupania po drodze. Nie omijajmy małych miast, bo nie będą miały dla kogo stroić się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz