niedziela, 5 lipca 2020

Pałac Książęcy w Żaganiu – rezydencja niezwykłej kobiety.


Ubiegłoroczne lato był to dla mnie czas poznawania niezwykłych kobiet i wędrówki ich śladami. Jedną z nich była hrabina Fryderyka von Reden, wspominałam ją opisując park w Bukowcu. Druga dama to Dorota de Talleyrand-Périgord - właścicielka mojego ulubionego Pałacu w Zatoniu, ale przede wszystkim Księżna Żagańska. O tych paniach słyszałam i czytałam dużo wcześniej, ale rok temu ich historie dotknęły mnie jakoś szczególne, może dlatego, że uważniej przyjrzałam się miejscom, w których żyły. Fryderyka i Dorota, urodziły się w XVIII, a zmarły w połowie XIX wieku. Dorota była o dwadzieścia lat młodsza. Doskonale zarządzały swoimi majątkami i wspierały mieszkańców okolicy. Obie uwielbiały spędzać wolny czas w parkach, gdzie naturalny krajobraz łączył się z pięknem architektury. Fryderyka miała w Bukowcu przepiękny park zaprojektowany przez jej męża. Dorota stworzyła dla siebie romantyczny azyl w Zatoniu, w tym celu zatrudniła wybitnego architekta krajobrazu - Josepha Petera Lenne. Przyglądając się parkom, czytając historię obu kobiet, zastanawiałam się, czy one znały się. 
Podczas rowerowych wycieczek często odwiedzałam jedną z posiadłości Doroty – obecnie ruiny pałacu i park w Zatoniu. Zeszłego lata pojechałam na nocne zwiedzanie Pałacu Książęcego w Żaganiu. Wędrowałam po wnętrzach, w których mieszkała Księżna Żagańska. Zwiedzanie było tak zorganizowane, że w każdej sali, jak duch, zjawiała się jakaś ważna postać z przeszłości pałacu, opowiadała o sobie i o tym, co działo się w jej czasach. Było to ciekawie wyreżyserowane. Niesamowite wrażenie zrobił na mnie książę Albrecht von Wallenstein (albo Waldstein), który w XVII wieku rozpoczął budowę pałacu. Był on bardzo ciekawą postacią. Jego nazwisko kojarzyło mi się z inną piękną rezydencją - Zamkiem Frydlant. Duch księcia opowiadał o wojnach, w których uczestniczył, o swojej prywatnej armii i o dziejach pałacu wplecionych w burzliwą historię XVII wiecznej Europy, a także o swojej nagłej śmierci. Po Wallensteinie rezydencja kilkakrotnie zmieniał właścicieli i w końcu znalazł się w rękach rodziny Biron, z której pochodziła Dorota de Talleyrand-Périgord. I to ona, dostojna dama w czerni, witała gości w ostatniej sali. Była kobietą doskonale wykształconą, cenioną jako doradca polityczny. Godne podziwu jest to, że pomimo wielu przeciwności, trudnego życia osobistego, stworzyła dwie przepiękne rezydencje i bardzo mocno angażowała się w działalność filantropijną i kulturalną. 

Wieczorna wędrówka po pałacu była dla mnie niesamowitym przeżyciem. W pomieszczeniach zachowało się mnóstwo pięknych detali, podkreślających bogactwo rezydencji. Towarzyszył mi duch tego miejsca, taka przedziwna atmosfera, którą cały czas czułam podczas spaceru. Myślę też, że zabrałam jej trochę do domu, by w swoim zaciszu cieszyć się czymś niezwykłym i ponadczasowym.































2 komentarze:

  1. Wspaniały pomysł na takie przedstawienie historii obiektu. W Żaganiu byłam kilkadziesiąt lat temu i niewiele pamiętam. Ciekawe życie mieli właściciele zamków pałaców. Wspaniałe ogrody były tworzone. Szkoda, że na zachodzie kraju tak wiele obiektów i założeń parkowych uległo zniszczeniu. Jednak i są takie, które nabierają blasku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pałac zrobił na mnie ogromne wrażenie. Jest tam też park i o nim będzie mój kolejny wpis. Już teraz zapraszam do lektury i pozdrawiam serdecznie.

      Usuń